23 grudnia, 2016

1. I że ci nie odpuszczę

So wake me up when itʼs all over
When Iʼm wiser and Iʼm older
All this time I was finding myself and I
Didnʼt know I was lost




Znowu to samo.
To samo, co od dziesięciu tygodni. W momencie, w którym po raz pierdylionowy w ciągu ostatnich dwóch miesięcy usłyszałam te ZASRANE ORGANY, wiedziałam, że zaczyna się mój cykliczny koszmar. Problem w tym, że co noc jest dokładnie taki sam. Nic się nie zmienia.
Stoję w jakimś wielkim pomieszczeniu, w którym muzyka organowa doprowadza mnie do szału. Śmiem podejrzewać, iż jest to kościół. A utwierdza mnie w tym przekonaniu fakt, że gdy spoglądam w dół, mam na sobie śnieżnobiałą kiecę. Na szczęście, mój ryj zakrywa koronkowa woalka. Na przeciw mnie stoi jakiś bęcwał w garniaku, co widzę na tyle, na ile pozwala mi ozdobna szmata na oczach.
Ręka z naprzeciwka zbliża się do koronki, i zbliża...
No dawaj, teraz się uda!, dopingowałam się przez sen. Co wy wiecie o incepcji.
I cały misterny plan w pizdu. Skończyło się tym, czym zawsze: przeszczepem blisko mnie i koronką na mordzie. I krzykiem, potem i odrazą do samej siebie.


Wyjdziesz za mnie?
Odkąd usłyszałam te trzy słowa, po ludzku oka nie mogę zmrużyć. Nie myślcie sobie, że były skierowane do mnie – jeszcze taki głupi się nie znalazł – ale to mi wystarczyło, żeby umierać co noc na fatalny i absolutnie beznadziejny przypadek bezsenności. Bo wiecie, bezsenność to nie tylko niespanie, to też budzenie się co kilka godzin. Co ja mówię! Fajnie by było. Co dwadzieścia minut...
– Ja pierdolę. – Tym oto elokwentnym wyrażeniem powitałam kolejny szary i rozciapany jak kaszka Tymona dzień na Śląsku. Witamy w polskiej cudownej zimie, która jest spóźnioną jak okres piętnastolatki jesienią. Chwilę później zasłoniłam sobie usta, kiedy zobaczyłam obok siebie śpiącego kuzyna. Spuściłam nogi na podłogę, siedząc jak ten wypłosz na kanapie, czyli łóżku.
Moje mieszkanie jest maleńkie; trochę większe od zwykłej kawalerki, ale bez przesady. Od wejścia leci przedpokój, w którym trzymam większą szafę, pierwsze drzwi z prawej strony to łazienka, ledwie mieszcząca prysznic, kibel i umywalkę. Trochę dalej znajduje się kuchenka z małym stołem i czterema krzesłami (każdym z innej parafii), lodówką, kilkoma blatami – kuchnia, jaka jest, każdy widzi. I wie. Na wprost wejścia mam balkon, a po lewej – salonik, który służy mi za miejsce pracy i sypialnię. To wszystko.
Tak, od kilku miesięcy mieszkam sama. W czasie trwania jeszcze zeszłego lata dziadkowie ufundowali mi mieszkanie w Katowicach. Oczywiście, od początku zapierałam się rękami i nogami, że ja niczego takiego nie chcę, że dobrze mi u wujostwa, że ja nie zasługuję, i tak dalej. Ale babcia zaczęła mi grozić, że zacznie mnie nawiedzać pośmiertnie, więc jak nie przyjmę, to na samą siebie wypiszę wyrok śmierci. Zatem musiałam. Ja nie będę swoim zdrowiem psychicznym ryzykować, zeszły sezon dał mi wystarczająco mocny bodziec do załamania nerwowego.
Aaa, bo Was pewnie ciekawość zżera, co też się stało dalej, kiedy to Zniszczoł do mnie podszedł na parkingu w Wiśle, susząc kły jak niespełna rozumu. Znajcie moją dobroć. Opowiem Wam, znajcie moją litość.

Oddałam bagaże wujostwu i kazałam im jechać. Tymek był niezadowolony, a ciotka z mężem co najmniej skonsternowani, ale zrobili wedle życzenia. Zniszczoł machnął na Agatę, która skinęła tylko porozumiewawczo głową. Wyglądało na to, że ona już o wszystkim wiedziała. Zataszczyła swoją i jego walizę do samochodu, który stał na Malince od wyjazdu do Planicy, i schowała się w nim.
Przez długie minuty szliśmy w ciszy w górę skoczni. Od razu przypomniało mi się lato rok wcześniej, kiedy ułomny Bogdan wziął mnie za napaloną groupie. Zniszczoł zresztą też. W każdym razie teraz to nie wyglądało ani trochę letnio, bo wszystko było zasypane śniegiem, pizgało, no i w ogóle.
Zatrzymaliśmy się gdzieś u podnóży wieżyczki startowej.
– Tośka, zachowałem się jak kretyn – odezwał się nagle, wgapiony w dół zbocza. Ale w końcu na mnie spojrzał. – Jak ostatni debil. Pojechałem po bandzie. Wbiłem ci nóż w plecy. Przecież cię znam. Wiem, przez co przeszłaś. Jak mogłem to zwrócić przeciwko tobie?
Nie odpowiadałam, wspominając Igrzyska Olimpijskie, które miały tu miejsce całkiem niedawno. Wzruszyłam w końcu ramionami.
– Przywykłam – odparłam. – Ludzie często wbijają mi nóż w plecy. Jeśli już wreszcie dostrzegą moją obecność, rzecz jasna.
Nim zdążyłam się zorientować, bęcwał mnie obejmował, zakleszczał w uścisku, który zdaje się miał mi wynagrodzić krzywdy ostatnich tygodni. Ale ja... nie protestowałam. Niepewna, czy to tak się robi, wyciągnęłam swoje ręce i położyłam mu na plecach. Staliśmy tak dłuższy czas i wcale nie było niezręcznie. Słuchałam jego oddechu i bicia serca. Nie było spokojne. Moje też nie, bo nowa sytuacja mnie zestresowała.
Odsunął mnie od siebie na długość ramienia.
– Przepraszam – powiedział. – Nie wiem, czy mi wybaczysz, bo... zachowałem się jak sukinsyn. Najpierw w Willingen, a potem... no wiesz, w Planicy. Oczywiście, że tobie to wszystko zawdzięczam. To dzięki tobie mogłem stamtąd w ogóle przemawiać. Ze stopnia podium Pucharu Świata.
Wzruszyłam ramionami, grzebiąc traperkiem w śniegu.
– Robiłam to, co do mnie należało.
Pokręcił głową.
– Robiłaś o wiele więcej i nikt cię nie docenił. Nawet ja. Jestem chyba Judaszem.
Zaśmiałam się.
– Raczej Brutusem. Bo też był rudy.
– JA NIE JESTEM RU...
– Jesteś, jesteś. Trochę jesteś – zaśmiałam się złośliwie.
Wywrócił oczami i pokręcił głową z politowaniem, a ja zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać.
Przez kilka następnych sekund znowu słuchaliśmy wyłącznie wiatru i łopotu flagi na szczycie rozbiegu.
– Ja też nie jestem bez winy – bąknęłam. – Byłam wredna i okropna, i paskudna. I niewdzięczna. I niezrównoważona psychicznie.
– E tam. Przywykłem.
Zaśmialiśmy się.
– Przepraszam.
Kiedy tak staliśmy prawie po same łydki w śniegu i leśnej ciszy, czułam się spokojna. Nie potrzebowałam niczego więcej. Serio. To było dziwne, bo w normalnym stanie pewnie zaczęłabym marudzić, że zaraz mi buty przemokną, że wieje, że pizga, że co my robimy na tym zadupiu, z dala od cywilizacji. No dobra, nie tak z dala, ale w każdym razie dość daleko od płaskiego gruntu. Ale odkąd Zniszczoł mnie przeprosił, czułam się chyba... pogodzona z samą sobą. Ulżyło mi, czy coś.
Jakież ja srogi piguły musiałam brać naonczas.
– Z tym... – Grzywie ewidentnie leżało na wątrobie coś ciężkiego, bo gapił się na własne ręce. – Z tym zwolnieniem to już tak na ament?
Uniosłam brew.
– Bo co? – spytałam podejrzliwie.
Dopiero wtedy na mnie spojrzał. Milczał przez moment, a po chwili uśmiechnął się trochę i trochę poczułam ten dziwny ścisk w klatce piersiowej. KARDIOLOGA.
– Boooo... – Westchnął. – Bo fajnie by było, gdybyś została.
Chrząknęłam, znowu grzebiąc butem w śniegu.
– A jeśli mi znowu wywiniesz taki numer?
Zaprzeczył gorliwie głową.
– Nigdy w życiu. Tośka, nigdy więcej. Przysięgam. Tak potwornie mi głupio... Mógłbym cię przepraszać w nieskończoność.
Zastanowiłam się, bo sporo było do rozpatrzenia. Ja już psychicznie nastawiałam się na magisterium. Ja już byłam jedną nogą na swoim wydziale. Jednym okiem na liście lektur.
– Ktoś musi pomagać nadal Kruczkowi. Przecież on łeb totalnie straci – kusił.
Ale nie ja jedna go mam, skontrowałam w duchu.
– Pomyślę – ucięłam.
Patrzyliśmy na siebie chwilę bez słowa i dziwnie mi było. Wszystko zdziwniało pod koniec. Albo to moja wina, albo jego, albo wszystkiego naraz. Tylko jeden Kubacki mendą skończoną pozostał, ale pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają. A już na pewno nie przemądrzałe osobniki z Szaflar. Albo tam innego Nowego Targu.
Oparłam się plecami o drzewo, a Zniszczoł się do mnie zbliżył na krok.
– Czy to wszystko znaczy, że... znów mogę być twoim... przyjacielem?
Uśmiechnęłam się. To już zakrawało na poważną chorobę psychiczną. Albo twarde narkotyki.
– A czy kiedykolwiek przestałeś nim być?
I pewnie tak stalibyśmy wyszczerzeni do siebie bez końca, tyle że ta ruda wesz znowu mnie ścisnęła, ale tym razem zaczęła mi czochrać kudły, krzycząc:
– JAK MI CIEBIE BRAKOWAŁO, TY MAŁPISZONIE CWANY, TY!
– ZNISZCZOŁ, PUSZCZAJ MNIE, DEBILU, BO JAK CI ZARA...
– WRÓCIŁAAAAAAAAA! MOJA WREDNA MENDA WRÓCIŁAAAA! JAAAA! UWIELBIAM JĄĄĄĄĄĄ! ONA TU JEEEEEST I WARCZY NA MNIEEE!
Jak już wreszcie udało mi się wyszarpać z niedźwiedzich łap Zniszczoła i doprowadzić kudły do ładu (nie, żeby wcześniej w nim były czy coś, ale zachowajmy pozory), wygładzić kadrową kurtkę i stanąć pewnie, i uspokoić oddech, oznajmiłam tonem nieznoszącym sprzeciwu:
– Idziemy na dół. Koniec czułości. Agata pewnie czeka.
Zniszczoła złączył nogi, wyprostował się jak struna i zasalutował.
Ja wohl, mein Kommandant!
Pokręciłam głową i zaczęłam iść w dół zbocza. Żyję z normalnymi, regularnymi debilami.

Spojrzałam na Tymka, który właśnie mlasnął obok mnie przez sen. Taaa, ubzdurał sobie ze mną ferie. Ubaw po pachy. Najzajebistsza kuzynka pod słońcem. #handlujztym
W każdym razie to Zniszczołowe pytanie fundamentalne wywróciło wszystko do góry nogami. A zadał je w taki sposób, że pierwsza połowa jego fanklubu wyła z zazdrości, że już jest zajęty na ament, a druga też z zazdrości – że nigdy nie będą miały takiego teatrzyku. Otóż po inauguracyjnym konkursie w Ruce (wyjątkowo dla nas hojnym; odkąd Mirka oddelegowali do bab, wiatr przestał kręcić, więc Borek Spaślak nie miał ciężkiej roboty), zanim zdążyli ustawić pudła do dekoracji (na którą Sierściuchowi raz udało się wkręcić; „CUDA, CUDA OGŁASZAJĄ...”), Zniszczoł znowu dostał mikrofon jak w Planicy. Jupiterów blask oślepiający na niego padł, kamery złapały go w kadr i na oczach milionów widzów Agatka powiedziała „tak”. Jeszcze nie sakramentalne, bo to dopiero czeka ją w maju.
Zabijcie. Ich. Zanim. Złożą. Jaja.
Tak, zgadliście. Na weselu kuzynki Ani Grzywa deliberował z Zioberem nad wyborem pierścionka. O drugiej w nocy. Ktoś mi powie, że te cymbały mają równo pod sufitem, to od razu założę sobie pampers, bo ze śmiechu chyba się zeszczam. I żeby było jasne – ja nie jestem zazdrosna. Za dużo się komedii romantycznych naoglądaliście, głąby. Ja po prostu uważam, że Zniszczoł się pospieszył o jakieś dwa lata i wyskoczył z tym pierścieniem Aragorna jak to Zniszczoł – z dupy. Ale co ja tam się znam. Ja jestem tylko spasioną furiatką. O związkach wiem tyle, co Kruczek o aktualnym położeniu swoich gaci.
Muszę więc znosić ich gruchające mordy przez prawie cały czas, bo jełop ciąga ją za sobą jak świat okrągły. Ja się założę, że do Azji też ją ściągnie, a jakże. Za hajs PZN baluj! A potem reszcie z wypłaty ściągną. Tak się tu traktuje szarego pracownika!
Ale to nie jest jeszcze najlepsze. Przyszli państwo Zniszczołowie (a menda NAS tak nazywała, kij w oko blond Szopenom!) wyprawili sobie przyjęcie zaręczynowe. Myślałam, że zdechnę, jak to usłyszałam. Zniszczoł, oczywiście, nie dopuszczał do siebie myśli, że miałoby mnie tam nie być. Powiedziałam mu, żeby sobie ten pomysł wybił z głowy wielkimi kamieniami. Nie pomogło. Bo czy te matoły mnie kiedykolwiek posłuchały? Nie, pewnie, że nie. Bo starszych i mądrzejszych nikt nie chce słuchać. A potem płacz jest i zgrzytanie zębów. Albo oranie dupą o zeskok. Patrz: Kubacki w Niżnym Tagile. Ten to już bliżej się z tamtejszą bulą zapoznać nie może. W sumie tę bibę Zniszczołowo-Agatową przetrwałam tylko dzięki Mendzie, Sierściuchowi, Titusowi i całej reszcie ekip Ojca Maciejusza i Kruczka nieogara. To ten pchlarz, co tak w PŚ w tym sezonie wojuje, wytargał mnie na parkiet (siłą niesamowitą) i jakoś rozweselił. Bo od tych gołąbków miałam poważny refluks.
Westchnęłam i wstałam z łóżka, kierując się do kuchni. W końcu coś zeżreć trzeba.
Wiecie, lubię Tymka między innymi dlatego, że ma więcej mózgu niż Menda jemu jest wszystko jedno, jak wyglądam. A wyglądałam naonczas koszmarnie. Od tygodnia nie umyłam włosów, bo nie chciało mi się rozwiązywać tego gniazda, które siedem dni temu jeszcze było kokiem (nauczyłam się!), łaziłam w porozciąganych dresach, żarłam śmieciowe jedzenie, piłam herbatę i wychodziłam z domu tylko uzupełnić lodówkę. A do tego starczała mi osiedlowa Żabka. Niestety, małego nie mogłam żywić byle czym, ale ja już i tak wyglądałam jak beczka, a mój żołądek był medyczną sprawą beznadziejną (chyba do świętej Rity powinnam się zacząć modlić czy coś), więc na spokojnie opierdalałam słoik Nutelli na śniadanie. Ale herbatę słodziłam miodem. Bo cukier to biała śmierć! Zatem mój radosny trip do kuchni wyglądał tak, jak co dzień. Tym razem jednak uchyliłam okno. Pierwszy raz od tygodnia.
Jakżeż cudownie zaczął się dla mnie ten rok 2017! Od kiszenia się w domu całodobowo przy oglądaniu bajek i tyciu. Bo Kruczuś do reszty ocipiał.
Dał mi urlop. W środku sezonu.
Że tak zapytam filozoficznie: czy on jest, kurwa, normalny?
Ja rozumiem: przed sezonem, żebym nabrała sił przed użeraniem się z tym wychudzonym i przerośniętym przedszkolem, ALE, KURWA, W ŚRODKU?! Stwierdził, że widzi, w jakim jestem stanie (doktor Frankenstein mu chyba oczy Murańka wszczepił, i to te sprzed operacji) i że muszę odpocząć. A dupa, dupa, dupa. Ja potrzebowałam nie być sama z własnym tępym czerepem, a dostałam coś zupełnie odwrotnego. Chwała niech będzie Najwyższemu za obecnego tu obok mnie Tymona.
A, no tak. Wy nie wiecie. Otóż tydzień po naszej jakże pięknej, sentymentalnej i wzruszającej rozmowie na Malince ze Zniszczołem ekipa wezwała mnie, żebym im pomogła wybierać nową asystentkę dla Kruczka. Jak nie przychodziły wypacykowane lale, to z kolei jakieś kompletne przymuły. Przerażająca większość miała kisiel w gaciach, widząc w komisji Zniszczoła, Kubackiego, a zwłaszcza Sierściucha. Na mój widok się krzywiły, bo zapewne pamiętały choćby z Kulm, jak mnie wziął na barana, w kilku wywiadach wspomniał o mnie jako o przyjaciółce, a ja z tego satysfakcję mroczną nieustannie czerpałam. Z tej zazdrości, w sensie.
W końcu, po pięćdziesięciu niewypałach z rzędu, Treneiro westchnął, po czym spojrzał na mnie i rzekł:
– Drugiej takiej jak ty to chyba nie ma na tym świecie.
Chciałam mu powiedzieć, żeby nie gadał głupot, bo nie ma ludzi niezastąpionych, że zapewne gdzieś mam nie tylko duchową, ale i fizyczną siostrę bliźniaczkę, i na pewno znajdziemy zaraz jakąś zorganizowaną paniusię, ale nogi mi się zaczęły trząść, wargi drżeć, oczy szczypać, a w klatce piersiowej poczułam takie ciepło.
– Zostań.
No i co ja miałam zrobić?
Musiałam coś postanowić. Trzeba mieć jaja. W tej kadrze ich brakuje. I niech Wam Menda ciężkimi „bombkami” oczu nie mydli, u niego też ze świecą tradycyjnych atrybutów męskości szukać.
Chociaż ze świecą lepiej nie próbować. Jeszcze mu owłosienie zjaracie, a może on jest do niego przywiązany?
Nie powiem, żeby Apollo był zachwycony. I tak już Treneiro musiał się zdrowo napocić, żeby się Brzuchaty Bóg Seksu wstrzymał z kończeniem kontraktu (który tym razem zawierał kilka punktów więcej), więc kiedy mnie zobaczył w drzwiach swojego gabinetu, facjata mu ta podstarzała skisła jeszcze bardziej. I vice, kuźwa, versa. Machnęłam ze dwie parafki i po bólu. Dostałam kolejną kurtkę do kolekcji. Tyle że tym razem projektant chyba przegiął z haszyszem, bo tego nie mógł projektować nikt przy zdrowych zmysłach.
Cytując Żyłę: niezły kosmos. W Kuusamo (a w tym sezonie nie było tak samo) razem z Sierściuchem do jednej takiej wleźli. A bo wygląda to jak folia aluminiowa, a długość ma jak sutanna. Zaśmiałam się greckiemu popierdolowi Apollinowi w twarz i powiedziałam, że wolę nago paradować, niż włożyć na siebie ten dizajnerski niewypał. Ja może na modzie się nie znam, ale z moimi oczami wszystko w porządku. Jak pokazała praktyka, nikt tego szajsu nawet nie zakładał. Wozili z sobą, bo trzeba, bo sponsor kazał. Ale prócz typowej fazy Żyły z jego BFF Sierściuchem, nikt tego z pokrowca nie wyciągnął. Zaproponowałam rytualne spalenie tego szajsu na stosie w Planicy. Pomysł został jednogłośnie przyjęty, nikt nie zgłosił veta, sejmu nie zerwano.
Ave ja.
Jeszcze Wam się pochwalę. Pierwszy raz w historii wygraliśmy drużynówkę. Czaicie? MY. Sierściuch, Wiewiór (się dobrali, hehe), Miszczu i Menda. Bo Menda zaczęła skakać, tyle że na prawo i tak go znosi. Mówiłam, że niedorobiony? Mówiłam. Pieter to już zapasy robił na świętowanie tego w Planicy. Bo Kruczek nie zezwolił. A skąd. W ogóle całkiem nieźle nam szło i wszyscy mieli mocne zdziwko. Norki poszły z torbami, nawet genialne Prevce pozbierały manatki (może z wyjątkiem najmłodszego, ale jego demon opętał i to wiadomo nie od dziś). Czterdzieści punktów przewagi nad Szwabami! Kto by pomyślał, co? Założę się, że Apolla to rozsadzało z radości. Ale u nas opanowanie.
Potem już nie było aż takich fajerwerków; niby się tam miotaliśmy gdzieś po pierwszych dziesiątkach, ale generalnie w kuluarach, nie wiedzieć czemu, mówiło się o zwolnieniu Kruczka. Mimo że poprzedni sezon nie był taki znów katastrofalny, jak na nas. I że ten nowy też nie najgorzej się zapowiadał. Ale kto tam wie te spasione świnie ze związku. Najlepiej szło Sierściuchowi, który najpierw wygrał LGP, a potem – cud! – utrzymał to do zimy. Okazało się, że jest dobry. KU MOJEMU ZDZIWIENIU.
Tyle że jak znam nasze dupy wołowe, to długo to nie potrwa. Już w zasadzie przestało trwać. Powoli trafne staje się powiedzenie: Odwróć tabelę, to Polska na czele. Ale co tu się spodziewać po takich patałachach?
W związku ze swoją decyzją nawet w lato sobie nie odpoczęłam. Ten czas w moim życiu można opisać krótkim tytułem Wakacje z nielotami. Zapewniam Was, że z luzem i spokojem niewiele to miało wspólnego. Zwłaszcza, że na trzy miesiące przed nimi miałam... trudny okres. Ale mniejsza. W czasie LGP taki Miszczunio na przykład dostawał białej gorączki, skakał przy Ewce jak tresowana małpa i każdy jej telefon traktował, jakby już mu miała obwieścić, że rodzi. A do tego było daleko. Sierściuch podbudował pewność siebie i wszystkich w tym LGP kosił, ale nie czarujmy się, latem to Polacy zawsze kosili. Najdziwniejsze, że to się przełożyło na zimę i dopiero był szok i niedowierzanie. Reszta raczej zachowywała się po swojemu, ale to chyba najlepszy przyczynek do tego, żeby ocipieć totalnie.
A potem, tego pięknego dnia po konkursie drużynowym w Klingenthal, który WYGRALIŚMY (!!!!!!), Miszczunio dostał telefon, że jego żona rodzi. I chciał natychmiast zebrać manatki i jechać do szpitala, aleśmy go wszyscy powstrzymali. Tydzień miał depresję, że go nie było przy żonie w tak ważnym momencie, nienawidził skoków, ale mu przeszło, jak go mały Wiktor zaczął budzić trzy razy w nocy. Kamil zachowywał się trochę jak Wiewiór, kiedy jego Kuba przyszedł na świat (wiem od samej Justyny) – chciał go kąpać, zmieniać pieluszkę, karmić itd. Ale teraz to szanowny Stoch cieszy się, że ucieka na weekend. Chociaż wiem, że z drugiej strony ciężko mu jest, że żonę sam z tym bajzlem zostawia.
Siedziałam w kuchni, a ryj mi się otwierał przy ziewie tak, że połknęłabym stojący przede mną kubek z herbatą bez problemu. Byłam, kurwa, nieżywa. Spojrzałam na zegarek. Dwunasta, a ja już na nogach. Co się ze mną działo. Ostatni raz wstałam tak wcześnie... chyba jeszcze, jak niańczyłam Kruczka, który teraz został bez prawej ręki. Ale nie przegadasz takiemu. Uprze się jak osioł i nie ustąpi. A szefa bić nie wypada, nie? Ja to sobie do CV wpiszę: Potrafię opanować przemożną chęć ukatrupienia szefa i współpracowników.
Co się zaś tyczy Zniszczoła, to ostatni raz błysnął wyłącznie tym pierścionkiem w Ruce. Potem syf, kiła i mogiła. Kruczek bierze go wszędzie z braku laku. Gdyby miał kogo lepszego, to Grzywa dawno by sobie w spokoju mógł te swoje cateringi i zaproszenia wybierać.
A nie, przepraszam, już mają wybrane.
Wiadra! WIADRA, NA CITO, BO RZYGNĘ!
Że też dusza ma wrażliwa boleści takich doświadczać musi.
Usłyszałam bzyczenie i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Oznajmiał mi, że dzwoni do mnie WĄSATA MĄDRALA. Wywróciłam oczami, zgasiłam ekran i wzięłam łyk herbaty.
Ale cymbał nie zrozumiał przekazu. Znowu zaczęło mi wibrować na stole. Z hukiem odłożyłam szklankę i przesunęłam grubym paluchem po ekranie.
– Czego, pchlarzu?! – warknęłam cicho, żeby nie obudzić Tymka. W końcu odsypiał nocny maraton Scoobyʼego Doo.
Zaśmiał się debilnie. Towarzystwo Żyły mu szkodziło.
I tobie też dzień dobry, Antek.
Wywróciłam oczami.
– Urlop mam – poinformowałam go nieprzyjemnym tonem (bo sobie zasłużył). – Może Skrobot ci gumę do stylizacji podwędził, bo ja na pewno nie. – Przejechałam dłonią po włosach i sama się skrzywiłam. Wytarłam ją w brudne dresy.
Znowu zachichotał. Jak Wiewiór kolejny raz kupił zioło od Laniška...
Mamy ważny anons!
– To się anonsujcie, byle szybko, bo mi herbata stygnie – burknęłam.
Westchnął. Nie wiedziałam, czego chciał, ale na pewno marnował mój cenny czas. A ja tu kupę roboty miałam: musiałam dokończyć ten słoik Nutelli, wynieść śmieci, zrobić Tymkowi śniadanie, kupić czipsy i oglądać po raz piętnasty Przyjaciół! Że tak zacytuję klasyka: Zarobiony jestem, przyjdź pan później.
Wiesz, ty to niereformowalna jesteś. – A Nobel w dziedzinie spostrzegawczości wędruje do... – Ale to ważny anons. – Sierściuch spoważniał jak nie on. – To na osobności trzeba.
No i po co mi takie telefony? Nie szkoda mu kasy? A, nie, zapomniałam. Jemu za hajs PZN wolno balować, bo jest skoczkiem. U nas by nie przeszło. Jeszcze by nam pewnie Tajner Wszechczasów z wypłaty obciął. Nie dość, że od tego sezonu w trójkach musieliśmy sypiać, to jeszcze jakieś obostrzenia regulaminu. A niech się w dupę pocałują. Oni wszyscy, a grecki popierdol Apollo zwłaszcza.
– To na co mi gitarę zawracasz? – warknęłam. – Jak chcesz, to dupę swoją szacowną do Kato przytaszcz albo poczekaj jeszcze tydzień do końca mojego urlopu. Naraaa...
Dobrze, że to mówisz. Otwórz drzwi.
Już się miałam rozłączać. Ale zdębiałam.
– Po co?! – warknęłam ponownie. Za niski poziom Nutelli w organizmie, to na pewno to. Powód mojego niezadowolenia.
OTWIERAJ!
– ALE, KURWA, CO?! – Dziecko obudziłabym z ich winy! Durnie bezmózgie jedne!
NO MIESZKANIE NAM OTWIERAJ!
W tym momencie ucięłam tę konwersację na mielizny intelektualne prowadzącą i wstałam gwałtownie od stołu. Zajrzałam do zasyfionego salonu, czy mi Tymka nie obudziły neandertale, a potem powoli i nieufnie zaczęłam się zbliżać do drzwi. Łomotały. I jakieś dziwne dźwięki zza nich dochodziły...
Nie pchaj się, Grzywa!
Kurwa, Mustaf, te twoje kłaki włażą mi do ryja...
Wolny, do chuja pana! Nitka ze swetra mi się zahaczyła o to żelastwo w twojej gębie!
Depczesz mnie, cymbale!
Halo, Socha?! SOCHA?! Rozłączyła się! Świetnie, będziemy tu stali jak widły w gnoju.
Sam jesteś widły w gnoju.
Jednym, zdecydowanym ruchem odblokowałam zamek, a potem gwałtownie pociągnęłam za drzwi. Skrzydło, pod naporem wielu ciał, wystrzeliło razem z pięcioma Kruczkowymi nielotami w składzie: Kot, Kubacki, Zniszczoł, Miętus i Wolny. Drużyna, kuźwa, pierścienia.
Sierściuch jął się rozglądać. Aha, to oni przyszli mi jakiś rekonesans zrobić. Jakbym się starała o tytuł Perfekcyjnej Pani Domu, to bym Rozenkową zawołała, a nie tych ułomów.
– Hej, gdzie kupiłaś te płytki? – palnął inteligentnie Kot. WODY, WODY OGNISTEJ! – Bo mają idealny odcień kości słoniowej, a my z Kaśką robimy teraz remont i...
Wdech-wydech. Pamiętasz, jak się umawiałaś ze Zniszczołem? KONTROLA GNIEWU. Wiecie, jakie to kurewsko trudne? Zwłaszcza z nimi.
– Czy ktoś mógłby – zaczęłam powoli, bez otwierania oczu, najmilszym tonem, na jaki było mnie stać – z łaski swojej, bez pierdolenia o Szopenie, wytłumaczyć mi, co wy tu robicie?
Popatrzyli każdy na siebie, nadal milcząc. Zatem zamierzali mi powiedzieć na osobności to, że nie mogą o czymś gadać. W tej kadrze absurd goni absurd.
Ale to Apollo zaczął od zatrudnienia Kruczka.
Zajęło im dobre pół minuty, żeby się w sobie zebrać i chóralnie mi odpowiedzieć. Nie oczekiwałam od razu SoundʼnʼGrace, ale spoko, nawet im wyszło. Szkoda tylko, że pieśń to była na cienkie głosy śpiewana.
Krew mi w żyłach zmroziło. Koniec, kurwa, świata.




No hej. Wracam przed samą Wigilią! Jak się podoba początek przygody Tośki numer 2? Jakieś podejrzenia, co do rewelacji, z którą przyszły Kruczkowe nieloty? (E_A, Ty bądź cicho!)

Przy okazji chciałabym życzyć Wam, moim najdroższym (i najlepszym na świecie!) czytelnikom, zdrowych, wesołych, rodzinnych, pełnych odpoczynku i odnowy duchowej świąt Bożego Narodzenia, a potem szalonego Sylwestra (mój będzie szalony, bo zjem czipsy pierwszy raz od roku) i szczęśliwego nowego roku. Celowo z małych liter, bo nie chodzi mi o 1.01.2017. Życzę Wam, żeby cały rok był jednym z najlepszych w Waszym życiu. :)

A tak na marginesie, to sobie i Wam życzę, żeby Polacy wymietli w nadchodzącym TCS-ie! :DDDD


A jak podoba Wam się rozdział? :D Spokojnie, będą dłuższe. B-)

(Gif mój. Za podpierdzielenie odrąbuję ręce!)

44 komentarze:

  1. aha, no w takim momencie skończyć, to trzeba rozumu i godności człowieka nie mieć. eh, będę ja się po nocach stresować co te nieloty Tosi powiedziały :(
    ALE TAK BARDZO SIĘ CIESZĘ, ŻE WRÓCIŁA! <3
    tylko biedne jej zdrowie psychiczne.
    i halo, halo. nie ma już "odwróć tabelę, Polska na czele" tylko jest "odwróć tabelę, Peter na czele", hehe.
    taaaaaaaaak mocno tęskniłam za Antkiem i resztą (chociaż od prologu dużo czasu nie minęło).
    WESOŁYCH ŚWIĄT ŻYCZĘ!
    // baśka

    P.S. kolor obecnego szablonu idealnie komponuje się z moim kotem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam godności i rozumu, z tym się dawno pogodziłam. XD Też się cieszę z jej powrotu! Miałam od niej więcej wolnego niż Wy, bo skończyłam epilog pod koniec listopada. Jeśli chodzi o odwracanie tabel, to w założeniu ten sezon miał być straszny, ale jako że się Olek pojawił, to postanowiłam pójść rzeczywistym torem. Ale Tośka musi sobie ponarzekać, inaczej jej równowaga psychiczna zostałaby zachwiana. :D
      Dziękuję bardzo! <3

      Bo ja dbam o swoich czytelników. Do kota szablon ustawię i do nastroju rozdział napiszę. O, taka jestem dobra!

      Usuń
  2. Kocham Cię, pisz dalej.
    Tak, wiem, że skąpo, ale to te emocje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomiot Szatana mnie kocha? To chyba źle zwiastuje na tę Wigilię.
      Nie szkodzi, jak emocje, to dziękuję i wybaczam.

      Usuń
  3. Nie przesadzaj, tak znowu długo czekać nie trzeba było. :D Musiały się pogodzić, bo heeelooooooł, oni bez siebie żyć nie mogą, co zresztą Kubacki potwierdził w ostatnim wywiadzie. :D No zaręczyny sobie wymyślił, głupi dzieciak. I jak ma mu to Tośka teraz z głowy wybić?
    Nowy rozdział już w nowym roku, się nie masz co martwić. :D
    I dziękuję za komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadłam przypadkiem, ale nie żałuję. Absolutnie!
    Co prawda rzadko czytam cokolwiek z naszymi chłopakami w obsadzie, to jednak u ciebie strasznie mi się podoba. Jest genialnie! Masz naprawdę fajny styl pisania, który wciąga od początku do końca ^^
    Czekam niecierpliwie na kolejne części i życzę tobie również wesołych, udanych świąt!
    Buziaki :**
    PS. Jeśli miałabyś ochotę i chwilę czasu, to zapraszam też do siebie, będzie mi bardzo miło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mój tekst może być tym wyjątkiem od reguły. ;)
      Dziękuję za miłe słowa! Ale polecam przeczytać poprzednią część (nie-lotni.blogspot.com), bo można nie rozumieć wielu rzeczy w dalszej fabule, ale przede wszystkim - można nie pojąć charakteru relacji Tośki z chłopakami. Nie trzeba nadrabiać, a nuż po prostu pominiesz pewne aluzje, ale myślę, że warto. ;)
      Jak tylko znajdę chwilę, to zajrzę! :)

      Usuń
  5. NADROBIŁAM WRESZCIE WSZYSTKIE ROZDZIAŁY NIE-LOTNYCH I MOGŁAM ZACZĄĆ DRUGĄ CZĘŚĆ, MAGIA ŚWIĄT

    Jestem tutaj chyba nowa, bo wcześniej nie komentowałam, nawet jak już byłam przez jakieś dwa rozdziały na bieżąco. Za każdym razem powstrzymywały mnie przed tym wybuchy śmiechu na wspomnienie o tym co się działo XD No ale przechodząc już do rozdziału...

    Powiem tyle: W TAKIM MOMENCIE NIE MOŻNA KOŃCZYĆ ;-; Dopóki nie pojawi się drugi rozdział to raczej będę tu przychodzić 10 razy dziennie, żeby sprawdzić, czy aby na pewno nic się nie pojawiło. Krótko mówiąc połowa mojej rodziny właśnie urządza sobie drzemkę przed Mistrzostwami Polski, a ja na cały głos śmieje się ze Zniszczoła i reszty latawców. Kolacji dziś nie dostanę, a obiad to chyba dopiero na sylwestra.

    Nie mam pojęcia co jeszcze mogę napisać, bo ogólnie to za dobra w komentowaniu nie jestem. Mam po prostu nadzieję, że rozdział opublikujesz nawet dziś (jeśli nie dziś to np. jutro, nie obrażę się :p) to będę miała miłą lekturkę na wieczór.
    Czekam z niecierpliwością, a tymczasem Wesołych Świąt (chociaż już się kończą, trudno) i Szczęśliwego Nowego Roku (ja już napiszę z dużych liter :p).

    ~mikey (beata)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowa czy nie, każdy komentarz jest tak samo ważny! A co do momentu - w lepszym skończyć nie można. :D Nowy rozdział po Nowym Roku. Mam nadzieję, że nie zawiedzie wszystkich oczekiwań - ani Twoich, ani reszty!
      Dziękuję! <3

      Usuń
  6. Albo chcą, aby Socha śpiewała na ślubie Zniszczoła i dlatego poszli stadem, bo mniejsze ryzyko mordu (haha), albo chcą od niej jej piękną kurtkę na rytualne palenisko w Planicy, co jest za wcześnie.

    Wybacz, nie umiem w komentarze, ale życzę, aby Trapersi Sochy (kurde, ale nazwa dla fanów Sochy) mieli jeszcze większy ubaw z nielotów i jej męk, bo kontynuacja zapowiada się świetnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie, powtórzenie motywu śpiewania chyba nie wyszłoby fabule na dobrze. A stadne przybycie wcale nie niweluje ryzyka mordu. Po prostu zamiast pojedynczego morderstwa mielibyśmy masowe. A na kurtki Jacykowa jeszcze przyjdzie pora.
      Bardzo dziękuję - za życzenia i komentarz!

      Usuń
  7. Czytam,podziwiam,uwielbiam!!! G E N I A L N E ❤❤❤ tak mało, bo ciągle nie mogę przeżyć, że w takim momencie przerwałaś ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniam i tak mały wkład. No w innym momencie przerwać, to byłby wstyd!
      Dziękuję. ;)

      Usuń
  8. "ONA TU JEEEEEST I WARCZY NA MNIEEE!" Kwintesencja Tośki, dzień dobry. Kwiknęłam srogo, jak to przeczytałam :D No umówmy się, ta kobita się nie zmienia, po prostu coraz bardziej się zatapia w swoich przyzwyczajeniach przez to, że siedzi sama w domu i nic nie robi. No, prawie sama. Obecność małego Tymka każe jej zachować jakieś pozory życia. Czyli wyjść raz na tydzień z domu i otworzyć do kogoś usta. Poza tym olewa wszelkie zasady życia w społeczeństwie. Jakoś mnie to nie oburza ani specjalnie nie sprawia, żebym jej współczuła, bo sama lubię raz na jakiś czas tak się schować przed ludzkością i mieć na wszystko wyjebane. Ale w Tośki przypadku ludzkość się sama o nią upomina. Nie mam zielonego pojęcia co te ciołki przyszły jej ogłosić, bo - jak wiemy - ich możliwości są wprost nieograniczone, a ja nie jestem zbyt dobra w zgadywanki.
    Mogę natomiast powiedzieć, że związek Olka i Agaty (dobrze, że jest wypisana w bohaterach, bo przynajmniej w każdej chwili mogę sobie sprawdzić jej imię XD) to klasyczne różowe jednorożce i rzyganie tęczą. I na to się długo patrzeć nie da, więc się Tośce nie dziwię, że tak reaguje. A będzie coraz gorzej, bo przecież do szczęśliwego ożenku Zniszczoła coraz bliżej.
    Nie wiem, co nam zamiarujesz w tej części zaserwować, ale jestem pewna, że będzie się działo. Czekam na kolejne rozdziały!
    Buziak! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczyłam, że Zniszczołowa wersja tego hitu podbije serca, cieszę się, że podbiła chociaż Twoje. XD
      A co do zmian Tośki - jeszcze nie widać, ale będą. W końcu "co nagle, to po diable". Wszystko zaczyna się od głowy, a do tej u Tośki każdy czytelnik ma i jeszcze będzie miał jej dość. :P Cóż, ja się w Sochowym aspołeczeństwie też trochę mieszczę, bo tu niby wychodzę do ludzi, a oni mi po pół godziny brzydną i tęsknię za swoją samotnią.
      Aaaa, i mam nadzieję przedstawić Olkowo-Agatową relację w takim świetle, że tęczą nikt nie rzygnie. XD Chociaż Tośka akurat rzygnęłaby na widok każdej czułości, więc dobrze, że ją rozumiesz. XD
      Mam nadzieję, że moje "zamiarowania" przypadną do gustu.
      Dziękuję! <3

      Usuń
  9. Boże, tyle pytań i tak mało odpowiedzi... Po prologu myślałam że na zawał zejdę, no ale się wszystko powoli powyjaśniało (a jeżeli coś źle zrozumiałam to wina leży po stronie mojego kota, któremu się nagle zachciało pieszczot 😺)

    "Świetnie, będziemy tu stali jak widły w gnoju." Koocuuuuur! Aj loff ju!!!

    Nie mam pojęcia, co oni znów wymyślili, ale chyba nie będę zdziwiona, jeżeli wpadną na genialny pomysł typu wystrzelenie greckiego boga na orbitę ziemską XD Po nich można się dosłownie wszystkiego spodziewać :D

    Tak na koniec jeszcze dodam, że po cichu liczę na trylogię (tak, TRYLOGIĘ!) przygód Biało - Czerwonej Armii pod dowództwem generała Kruczka w formie papierowej i będę prosiła o wpisanie jej do kanonu obowiązkowych lektur szkolnych :D Ilość dzieci czytających książki wzrośnie gwałtownie, ja Ci to gwarantuję! :P

    Czekam na nowy rozdział.

    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj, prolog będzie miał swoje wyjaśnienie baaaaardzo daleko w fabule, więc może rzeczywiście te koty to zuo. XD
      Cóż, aż takiego rozmachu skurczysyny nie mają. :P Ale pomysł przedni, wielu by się za nim opowiedziało - w tym ja sama!
      Prawdę mówiąc, ja też liczę na trylogię. Bo zakończenie tej części nawet będzie tego wymagało. Tylko czy dam radę i czy czytelnicy zostaną? A z tym kanonem to bym się nie rozpędzała. :P Nie chciałabym demoralizować dzieci przekleństwami i dywagacjami na temat penisów, a sporo tego było w poprzedniej części. :P Ale przede wszystkim nie chciałabym ich częstować marnej jakości literaturą. ;)
      Nowy rozdział po Nowym Roku!
      Bardzo dziękuję! <3

      Usuń
  10. O matulu! Czy to możliwe, czy dwójka podoba mi się jeszcze bardziej niż nie-lotni? Ale do rzeczy!
    Tośkowe mieszkanie to musi być kosmos, aż bałabym się tam wchodzić, a ten tekst o zaproszeni Rozenek... no cóż, wydaje mi się, że akurat Maciejek nasz mógłby spokojnie za nią robić, taki pedancik czyścioszek ach ach :D Poza tym znowu widać jak Tośka gra ostrą babkę, a jest typową kobietą - słodycze wpieprzamy, ale nie słodzimy cukrem, bo szkodzi! skąd to znam...
    Co do reszty... JEZU dużo by pisać, a to przecież sylwester jest (który spędzam pod choinką z butelką wina ale zawsze), muszę tylko znowu umrzeć z powodu wszystkich tych tekstów-bomb, 'przyjęcia zaręczynowego' Olka (jezu x2, jaki on amerykański), aluzji do różnych 'inności' typu 'co wy wiecie o incepcji' etc., no i przyznać Tośce rację, że co jak co ale te kurtki co nasze chłopaki podostawali to nie wiadomo kto wymyślił, bo wyglądają jak koce termiczne czy tam inne skafandry kosmonautów. W przypadku naszych skoczków to nawet raczej kosmitów.
    Niemniej, bardzo bardzo bardzo się cieszę, że Tosiek jeszcze z nimi dalej jeździ i czekam niecierpliwie na to jaką to nasi litanię biduli o poranku sprawili, że tak się załamała!
    Pozdrawiam i życzę zdrówka i samych cudów w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tu z wolna dogorywam, bo mnie choróbsko dopadło przed samym sylwestrem, więc ten Twój komentarz jest jak najlepsze antidotum!
      Baaaaaardzo dziękuję za ogrom komplementów. Taaaak, Maciejek byłby Rozenkową, która ocenia wystrój. XD Oluś amerykański #handlujztym I muszę przyznać, że ja też się cieszę, że zdecydowałam się na drugą część!
      Dziękuję za życzenia, komentarz i obecność tu w ogóle. :)

      Usuń
  11. Z Nie-lotnymi zaczęłam się zaprzyjaźniać dopiero niedawno, ale świat bez Tośkowych mądrości wydawałby mi się zupełnie pusty... i cieszę się, że teraz będę mogła czytać Bez-sennych. i wydaję mi się, że się z nimi zaprzyjaźnię.
    Nie mogę się doczekać dalszego ciągu, więc czekam, powiedzmy, że cierpliwie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę, bo bardzo się cieszę, że przeczytałaś poprzednią część! Ta będzie trochę inna, ale chyba nie aż tak. ;) W każdym razie dziękuję! ❤

      Usuń
  12. Wrócę tu i nadrobię, wszystko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę na to! I na jakąś końcową konkluzję. :D

      Usuń
  13. Dzisiaj krótko ale wróce by rozwinąć.
    1. Co ten Zniszczoł odwalił z tymi oświadczynami. Też sobie wymyślił śluby z Amedą 😜
    2. Ciekawa byłam jak oni ściągną Tośke znów do kadry. W sumie na litość ją jakby wzieli
    3. Czy Kruczek to już do reszty powariował? Wolne dawać Tośkowi w środku sezonu?? Powiedz że dostał w łeb nartami jak Antek wtedy od Żyły.
    4.Co oni chcą od niej w środku nocy (jesli dobrze pamiętam ze to juz noc była bo młody spał) I to tak liczną zgrają
    5,6,7...n,n+1 pojawi się. Chyba że nie przeżyje do następnego weekendu
    Także tego i owego, całuski, weny i zdania sesyjki na piąteczki i... rymów brak 😕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem!!! Wróciłam!!! Sesja – Karolina > 0:1 !!!! hehehe :D pokonałam cię, zanim się rozpoczęłaś :P Tak więc czytamy od początku i jedziemy z komentarzykiem maluteńkim ;)

      • Tak wgl, dopiero niedawno ogarnęłam, że tytuł rozdziału, to „I że ci nie odpuszczę”, a nie jak czytałam „ i że cię nie opuszczę” ;D Jak dobrze że cyferki odczytuje jeszcze prawidłowo, a to najważniejsze. Nie mylę się z zerami na koncie, czy ich tylko 5, czy aż 6 :D
      • Muzyczka do rozdziału bardzo fajna :D
      • Sny to Tośka ma zarąbiste. Nic tylko pozazdrościć, że od kilku miesięcy nie wie z kim bierze ten ślub. Znaczy się, wiadomo kto tam jest w domyśle, ale Tośka nawet nie dopuszcza do siebie takich myśli, że to mógłby być on (tak wiem, że to nie kolejne love story, ale dusza romantyka przemawia). A sny podobno odzwierciedlają nasze pragnienia i tęsknoty (nawet nie podobno, a info potwierdzone na 10000%)
      • Opis mieszkania jak z bajki :D ale chyba na miejscu Tośki to bym nie przyjęła tego mieszkania, byłaby szansa, że zamiast koszmarów ślubnych nawiedzać będzie ją babcia. Przynajmniej była możliwość, że się to kiedyś skończy a tak, to ciężkie życie Antoniny.
      • No niemożliwością jest to, że Ameba zataszczyła łaskawie dwie walichy do samochodu! Czyż ona się nie przedźwigała? Czyż nie zmachała się zbytnio? Może nadgarstek nadwyrężyła? Tak, nie lubię tego wypłosza co skradł serce naszemu kochanemu Aleksowi.
      • „Tośka, zachowałem się jak kretyn” wreszcie coś sensownego powiedział rudzielec. Chyba pierwszy raz od roku. No dobra, miał jakieś przebłyski inteligencji, ale za dużo tego nie było.
      • „Ludzie często wbijają mi nóż w plecy. Jeśli już wreszcie dostrzegą moją obecność, rzecz jasna.” A czytając to pierwszy raz, miałam łzy w oczach. Nigdy mi tak przykro jej nie było chyba (oprócz tego dnia jak opowiadała o tej koleżance –Oldze? nie pamiętam – i o ojcu, który ja gnębił). Tak mi jej szkoda. Biedna Tośka ;[
      • „ zachowałem się jak sukinsyn” kolejne mądre słowa panie Zniszczoł. Jestem pod wrażeniem.
      • „Zaśmiałam się.” Yyy chyba pomyliłam opowiadania. Tośka się zaśmiała??!! Chwilę po tym jak dobrowolnie wpadła w uścisk Olka! Ona się Z A Ś M I A Ł A ??!! Kto ją tam podmienił! Ona się nie śmieje! Ona się nie przytula! Podmienili ją tam, jak nic. Oddawać mi moją Sochę!!!
      • „Ja też nie jestem bez winy – bąknęłam. – Byłam wredna i okropna, i paskudna. I niewdzięczna. I niezrównoważona psychicznie.”- Gdzie jest moja Tośka! Co z nią zrobiłaś!!! Ja chce tę jędzę znowu! Co za prochy jej podałaś! Oddawaj mi ją! Ona się tak nie wyraża, ona do błędów się nie przyznaje. To jest jedzą, to moja idolka (albo idol, nie wiem czy to się odmienia ;/ ja tylko biedna studentka rachunkowości, tam takich trudnych rzeczy o odmianie wyrazów nie uczą, w sumie nic sensownego nie uczą) To był mój wzór do naśladowania.
      • Jednak są przebłyski świadomości. Już chce kardiologia. Nie wszystko stracone. Ratujcie Tośke!!!
      • „Tylko jeden Kubacki mendą skończoną pozostał” – no chociaż jeden się ostał. I jego mi nie ruszaj. Chociaż niech jedna menda pozostanie w tym obwoźnym cyrku zwanym Pucharem Świata w skokach narciarskich (uwielbiam to określenie :P )
      • „Uśmiechnęłam się. To już zakrawało na poważną chorobę psychiczną. Albo twarde narkotyki.” Kuźwa! Gdzie ten lekarz! Gdzie ta karetka!!! Jeszcze sekunda i jej nie odratujemy!!

      Usuń
    2. • „ WRÓCIŁAAAAAAAAA! MOJA WREDNA MENDA WRÓCIŁAAAA! JAAAA! UWIELBIAM JĄĄĄĄĄĄ! ONA TU JEEEEEST I WARCZY NA MNIEEE!” – no mam nadzieję, że wróciła, ale ja bym ją na obserwacji w szpitalu zostawiła. Takie wahania umysłu to poważna sprawa. A jak ona jest chora?? Ja się o nią martwię, tak ze swego dobrego serduszka ozłoconego 24 karatowym złotem. Ona po takim zwariowanym sezonie na pewno ma duży uszczerbek na zdrowiu i o zawał, depresje i inne choroby sercowo-psychiczne nie tak trudno. A swoja drogą, Zniszczoł ty lepiej nie śpiewaj, zostaw to ludziom którzy są do tego stworzeni.
      • Tośka poprawiła włosy i kurtkę?! Ile razy ja jeszcze będę powtarzać, żeby ją zostawić na tej obserwacji w szpitalu? No ile!!! Kolejnym dowodem na słuszność mych słów jest to, że ona powiedziała „Agata”! Nie pomyliła tego imienia tej Zniszcołowej dziewuchy. Nie wiem czy to szok posezonowy, rozmowa z Olkiem, czy uraz od nart Żyły jeszcze się trzyma.
      • „Mirka oddelegowali do bab, wiatr przestał kręcić” tak na marginesie. Niech mi ktoś powie kiedy ostatnio był oficjalny Jury meeting w trakcie konkursu. Tak z ciekawości, bo w tym sezonie cotygodniowe oficjalne spotkania z władcą wszechświata jakoś odeszły do lamusa, czy co? Może Mirka i Waltera coś łączyło, jakaś tajemnicza więź egzystencjalna? (jakby ktoś chciał pomysł na nowe gejowskie ff, to mogę odsprzedać prawa autorskie)
      • Oj Oluś, Oluś. Lepszego cyrku z zaręczynami to nie mogłeś zrobić? Zamiast w jakimś intymnym miejscu, ewentualni przy kolacji z całą kadrą, no ale nie przy obcych. No dobra, macie mnie. Nie lubię takich scen z oświadczynami. Zbyt dużo romantyczności w mej duszy i wole bardziej intymne miejsca do takich rzeczy. Ale kto co lubi. Niektóre z nas to marzą o czymś takim ;)
      • Ale swoją drogą miejsce i czas aby dojść do wniosku, że to jest ta osoba, z którą ma spędzić resztę życia sobie wybrał idealnie. Nigdy bym nie wpadła na tai pomysł, żeby w środku nocy, gdy jestem na weselu z koleżanką stwierdzić, że się będę żenił z inną, i dzwonić z pytaniami do kolegi. Tak, to tylko faceci są skłonni wymyślić. A co gorsza dokonać potem swego planu.
      • Sierściuch jaki jest, taki jest, ale to dobre kocisko wszakże. Ma równie złote serducho, tak jak ja ;P I Tośka powinna się z nim bliżej zaprzyjaźnić. Może udzieli jej kilku porad o modzie itp. ? Tak po przyjacielsku oczywiście :P Bo sama umiejętność robienia koka to nie wszystko. Czasem trzeba jednak zmienić dres na kiecke czy coś. Kocur dobry człowiek, pomoże nie tylko wyciągając zza stołu na parkiety.
      • A Kruczuć, treneiro najukochańszy (nawet nie wiecie jak mi się buzia cieszy gdy go widzę w gnieździe trenerskich, a jak już Włoch fajnie skoczy to już w ogóle ) martwi się o swoją najukochańszą pracownice, dla której jest jak ojciec, a że to jego szyja (co tam głowa, to szyja kieruje jej ruchami) bez której nic nie jest w stanie zdziałać, to musi o nią dbać jak o największy skarb na ziemi, dla tegoż też wysłał ją na urlopik. On chciał dobrze. On naprawdę chciał dobrze dla niej, myślała, że to z przemęczenia, a nie czarnej rozpaczy nad widokiem państwa Zniszczołów gruchających ze sobą non stop. Że ona ich jeszcze nie opieprzyła za to, to ją podziwiam.
      • Komisja wyboru asystentki treneira zarąbista. Lepszych sędziów nie można było dobrać. Kandydatki widzę też niezłe przychodziły. Ja bym w ogłoszeniu przy castingu napisała, że przyjmujemy po 40 osoby, takie babeczki już nie lecą zbytnio na małolatów po 20. Albo jakiś test na inteligencje przeprowadzać jako wstępną selekcje :D Choć się nie zdziwię jak to wszystko znów było ukartowane, i te laski były tylko podstawione, tylko po to by Toska się jednak nawróciła i wstąpiła na nowo do kadr. Nawet Kruczuś idealnie zagrał swą rolę. Choć on pewnie nawet się nie skapnął, że to ustawka i powiedział to wszystko z głębi serca.

      Usuń
    3. • „Brzuchaty Bóg Seksu” – chyba tylko dla tej swojej dziuni ;P Ale Tosieńko najukochańsza ty moja, umowy to się czyta, a może Apollo dał ci jakiś kredyt na miliony złotych monet? I ty go biedna teraz będziesz musiała spłacać? Było czytać przy nim te umowy, sprawdzać wszystko po kolei, trzy razy sprawdzić czy nie ma małych druczków. Ja bym mu nie ufała.
      • A te kurtki, co wyglądają jak folia aluminiowa to jest chyba jakiś żart. Nasi to widać z jaką chęcią je zakładają :D Normalnie za każdym razem ich w tym widzę, gdy tylko kamera ich uchwyci :D Gratuluje pomysłu dla projektantów. Już Pshemko by lepiej to wymyślił i uszył. I mam nadzieję, że będzie relacja z palenia tego stosu kurtek w Planicy. Chyba, ze wszyscy wcześniej wykitują na choroby sercowe.
      • „Bo Menda zaczęła skakać, tyle że na prawo i tak go znosi. Mówiłam, że niedorobiony? Mówiłam.” Cytat rozdziału? Chyba tak :D Oj Menda, Menda.
      • „Najlepiej szło Sierściuchowi, który najpierw wygrał LGP, a potem – cud! – utrzymał to do zimy. Okazało się, że jest dobry. KU MOJEMU ZDZIWIENIU.” – uwaga, znów schodzimy na margines. Przecież o tym, że on ma potencjał i umie skakać wiadomo było od dawna, wszak to on przyczynił się nam do historycznego brązu w Val di Fiemme, i mam nadzieję, że dołoży wreszcie jakiś indywidualny krążek w Lahti, bo mu się należy.
      • Opis Miszczunia jako przyszłego taty i w końcu taty - genialny :D Szybko mu przeszło niańczenie 24h na dobę małego :D Echh tatuśki, tatuśki :D
      • Godzina 12, a ta mówi, ze wcześnie wstała. Oj za długo chyba jest już na tym urlopie.
      • „Ja to sobie do CV wpiszę: Potrafię opanować przemożną chęć ukatrupienia szefa i współpracowników” Kryształowa Kula dla Tośki się należy. Już pisze do Waltaha.
      • „Hej, gdzie kupiłaś te płytki? – palnął inteligentnie Kot” mówiłam, że to jest dobre poczciwe Kocisko? Umie rozbawić na dzień dobry? A cytat do konkurencji z tym o niedorobionej Mendzie :D

      Usuń
    4. Ale mi to długaśne wyszło. Ale wiesz, człowiek już ma wszystko zaliczone, 3 tygodnie laby i takie tam, więc może się rozgadać :D
      Ogólnie fajnie, że tyle spraw się wyjaśniło, co? gdzie? po co? na co? i dlaczego?
      Oluś nam się ewidentnie pospieszył z tymi zaręczynami. No nie lubię tej Ameby, ale oni po kilku miesiącach znajomości już planują weselicho? Ocipiał, czy co? Jeszcze wozi ją za sobą wszędzie, przecież to ogłupieć można od tego przebywania ze sobą ciągle.
      Konkurs na asystentkę musiał być co by się „Brzuchaty Bóg Seksu” nie czepiał a i jakoś trzeba było przekonać Tośkę, do zmiany decyzji, że tylko ona może nią być, bo przecież sama na własne oczy widziała, że się starali kogoś znaleźć, ale nie ma nikogo odpowiedniego na to miejsce. I się udało.
      Ale tak serio martwię się o naszego Kruczka. Jak on tam sobie radzi biedny bez najwspanialszej asystentki? Biletów nie zgubił? W laczkach na skocznie nie wyszedł? Nie chciał machać Norce jakieś zamiast orzełkowi? Może ta Ameba zastępstwo za Toskę wzięła?
      A ta „drużyna pierścienia” niezły interes musi mieć co się w tak licznej grupie zebrała i do Katowic przyjechała. Mam nadzieję, że to nie jest jakieś zwolnienie Kruczka. Treneiro musi zostać, a poza tym w połowie sezonu nie pozbawia się człowieka pracy i drużyny trenera. Ale w sumie wiemy jak to było w rzeczywistości rok temu 


      Najlepszego, najlepszego w nowym roku :D
      „A tak na marginesie, to sobie i Wam życzę, żeby Polacy wymietli w nadchodzącym TCS-ie! :DDDD” No to nam się spełniło (do tej pory nie ogarniam, że Pietrek był drugi)
      Mam nadzieję, że szybo będzie następny rozdział ( tylko nie mów, że po sesji bo dźgnę … palcem :P)
      Powodzenia na egzaminach i innych zaliczeniach. Niech lekturki szybko się czytają, a notatki same do głowy wchodzą.
      Powodzenia. Karolka :***

      Usuń
    5. Wiesz, to dobrze, że trochę opacznie przeczytałaś ten tytuł – na tym cytacie był on bazowany. I na filmie o tym samym tytule (w sensie z „nie opuszczę”).
      Po pierwsze, trochę nie rozumiem zdziwienia śmiechem Tośki – ona już w „Nie-lotnych” się śmiała i wtedy to była mała rewolta, parę razy objęła też Zniszczoła ramieniem (nie przytulała!), chociaż na jego uściski reagowała gwałtownie. :P „Dziwność” tych chwil jest dodatkowo podkreślana. Żeby też spełnić kryteria dobrze napisanej postaci, Tośka musi się zmieniać. Prawdę mówiąc, pisanie w kółko takiej mendy byłoby nawet dla mnie uciążliwe. Oczywiście, to nie tak, że Socha nagle będzie zadbana niczym nimfa leśna i uprzejma jak córka pastora – w końcu to ZAWSZE będzie nasz Antek – ale z pewnymi zmianami trzeba się pogodzić... albo czytać w kółko poprzednią część. ;) Tego właśnie m.in. dotyczy poprawianie kurtki i włosów, nauka robienia fryzur i tej typowej „kobiecości” – to znaki, że Tośka się trochę wybudza. Myślę jednak, że projekt z Sierściuchem by nie przeszedł – Tośka ma w sobie wystarczająco dużo godności, żeby się nie zgadzać na żadne maltretowanie modą, poza tym to trochę zaprzeczenie: niby chcesz starą Tośkę, ale jednocześnie chcesz ją zmienić... ;) Z tego też, co widzę, wolałabyś Zniszczoła w duecie z Antkiem, ale póki ona byłaby wciąż taka sama, szanse na to byłyby tak samo zerowe.
      No i Agata – chyba powinnaś dać jej szansę. Nie skreślaj biednej dziewczyny tylko dlatego, że oczarowała Zniszczoła! Może się okazać, że nie taki diabeł straszny... ;) Aaa, i oni nie znają się paru miesięcy, tylko już ponad rok, poznali się przed TCS-em zeszłorocznym. :P

      A sny? Że niby Zniszczoł? Kobieto, Ty weź nie bądź taka do przodu, bo Ci tyłu zabraknie! Ty jeszcze nie wiesz, co tu się odpazdani! :P

      W ogóle to dziękuję za komentarz, taki długi, jejku, kocham! :D

      PS Zazdroszczę zdanej sesji, ja wciąż walczę... Ale przynajmniej jedna Karolina z tej nierównej walki wyszła z tarczą. :P

      Usuń
  14. Ta historia wydaje się być trochę naciagana i na siłę. Pomysł wydaje się znajomy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, jaki pomysł, skoro tu jest zaledwie zalążek, i to jeszcze nikt nie wie czego. Nie ma to jak ocenić historię po prologu i rozdziale, w których akcja dopiero się zawiązuje. :D
      I nie ma takiego czegoś jak "wydawać się być".

      Usuń
  15. Po pierwsze: JESTEM.
    Po drugie: ZMIENIŁAŚ PODPISY W BOHATERACH BEZ SŁOWA, MAŁPO? Czy ja po prostu mam jakieś schizy? (jeśli to drugie, to pozostaw mnie w błogiej nieświadomości, pragnę zgrywać zdrową psychicznie, dopóki nie dadzą mi papierka, że mam wyższe wykształcenie i mogę zarabiać piniąszki ;P)
    (Po trzecie: czy ja kiedykolwiek będę u Ciebie na bieżąco? GDZIEKOLWIEK?! Zakończone się nie liczą.)

    A przechodząc do sedna (zaraz, czy jest tu piosenka? Bo obiecałam poprawę w tej kwestii, o ile mnie pamięć nie myli. Jest. Niestety. Ale ją znam. to na koniec się zaintereszę) to zacznijmy od tytułu. Bo ja jestem uporządkowany człowiek i robię wszystko po kolei, o!
    (już? pozbierałaś się z podłogi ze śmiechu?)
    ...zatem tytuł nawiązuje do dość znanego powiedzenia "I że cię nie opuszczę aż do śmierci". Tu mi się przypomniał smutny tośkowy łanszot, do którego powinnam w końcu się doturlać, nie? Ale jeszcze finał Precli, jeszcze parę innych rzeczy... Priorytety, najpierw kanon, potem gdybanie, o!
    Wracając (dygresje to zło, zapamiętaj to sobie! Zwłaszcza w nadmiarze! Pamiętam jak... pardon.) - taki zwrot zazwyczaj pada na ślubach, ale kto by się tu miał hajtać? To znaczy kandydatów byłoby wielu, że Tośki raczej w tym gronie się nie uświadczy. Prędzej mogłaby kogoś zabić, niż dać się do ołtarza poprowadzić. Jeśli chodzi o "Cztery wesela i pogrzeb" to Tośka celuje w mocne 20% jeśli już miałaby wybierać uroczystość.
    Ale Karolinka lubi prześmiewczo przekręcać tytuły, pozamieniała więc cichaczem parę literek i co? I wyszła Tośka! Jak malowana! Bo że tym pacanom nie odpuści to pewne jak bum-cyk-cyk! Zwłaszcza jednemu, takiemu rudemu. I potwornie upartemu. Bo zgodziła się zostać, co nie? Ktoś ich w końcu musi pilnować i żadnego mendostwa nie przepuścić! Jak chcieli, żeby została, to się jej teraz nie pozbędą. *głos odgrażającej się Sochy* Do śmierci!!!

    Tak sobie czytam i czytam i potwierdza się moje spostrzeżenie z prologu (albo mi się coś pokićkało? Lepiej wyjaśnię!). W trzecioosobowej narracji Tośka jest łagodniejsza jakby. Ale, stała się jakby łagodniejsza w ogóle! :O Bo czy parę miesięcy wcześniej Tośka stałaby sobie tak spokojnie w ślubnej kiecce i czekała aż jakiś bęcwał wystartuje do niej z łapami? I płynami ustrojowymi w gębie może jeszcze?! O nie! Nawet jeśli to byłby sen.
    No ale dobra. Koszmary rządzą się swoimi prawami. Unieruchomienie, paraliżujący strach et cetera, et cetera. Zwłaszcza te świadome, z których nie możemy się sami obudzić ("Incepcja" to bardzo dobry film, tak btw!). Tylko zasadnicze pytanie brzmi - dlaczego Tośce śni się ślub? I TO JEJ WŁASNY?!
    Nie żeby coś, ale Socha do sukienki ślubnej pasuje jak wół do karety. I nie mam tu na myśli rozmiaru czy kroju, bynajmniej. To znaczy, pewnie kiedyś ją to czeka, nie będzie przecież taka forever alone całe życie, bo bycie starą panną ze stadem kotów jest passe przecież. Zresztą, z jednym pchlarzem z trudem wytrzymuje, a co dopiero z całym stadem?
    To, czemu Socha się hajta w swoim koszmarze (well, fakt, że odbiera to jako koszmar wróży jej jeszcze jakie-takie nadzieje), to jedno. Pytanie brzmi: co ma się udać? Wybudzenie się, zanim dojdzie do wymiany płynów ustrojowych? Czy zanim dowie się, o kim jej mózg nieświadomie fantazjuje? I to też jest dobre pytanie: czyją facjatę zasłania ta zakichana koronka?
    (Zaryzykowałabym stwierdzenie, że Zniszczoła, przez zwykłą przekorę, ale myślę, że tożsamość pana młodego jest mało istotna, chodzi o sam fakt zamążpójścia).

    "Wyjdziesz za mnie?" dość konkretnie rozwiązuje zagadkę, dlaczego Tośce śni się ślubny kobierzec. Szybko zdusiłam w sobie radosny kociokwik, że Zniszczoł zmądrzał (ja wiem, ja wiem, ale w głębi serca nadal ich szipuję, okej?), po to przecież niemożliwe. To znaczy, nie mam tu na myśli zmądrzenia Zniszczoła, bo jest jeszcze dla niego nadzieja, ale jakoś nie widzę możliwości, by startował on do Tośki z pierścionkiem. Przecież dobrze wie, że nie wyszedłby z tego interesu żywy, nie?

    CDN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeglądam w głowie listę kandydatów (i kandydatek) do odbycia podobnego dialogu i wychodzi mi jedno: Olek postanowił się zaobrączkować wraz z Anitką (czy jak jej tam). Znając życie pisnęła "tak" i rzuciła się w jego chuderlawe ramiona, on ugiął się pod jej niewielkim, ale jedna ciężarem, sapnął z radości i wymienili płyny ustrojowe, Hip-hip-hura, czy coś. Endofstory.
      Tak czy siak owe Zniszczołowe zaręczyny (trochę nie po kolei mi ten komentarz wychodzi, ale porozbijałaś to jakoś dziwnie, nie moja wina, że dygresja goni tu dygresję! :P) śnią się Toście po nocach, nie dając spać. Co prawda przybierają jakąś wypaczoną i scentralizowaną formę, ale bez wątpienia jej koszmary mają swoje źródło w Oleczkowym pytaniu. I to trochę tak, jakby Socha była zazdrosna. Odpuszczam już trop o zazdrości w romantycznym kontekście, ale może boi się trochę, że Amelka jej zabierze przyjaciela? Jednego z niewielu? W końcu jak już będzie zaobrączkowany, to takie pałętanie się z Sochą sam na sam raczej nie będzie wchodzić w grę, nie?
      Tak czy siak, Tosiek wygląda jak kupka nieszczęścia, bo snu jej brakuje. Melatonina się nie wydziela, renina też nie, kurzej ślepoty dostanie, witamina D się źle wchłania, to i zmęczenie większe, depresja też być może... Odporność jej spada, perystaltyka jelit zaburzona... A jeszcze pewnie kawę w siebie wlewa toć to magnez wypłukuje (choć ponoć wcale tak nie jest), a nawet jeśli nie, to dla serca niedobrze...
      Mówiąc krótko, ja na jej miejscu poszłabym do lekarza, czy coś...
      Bo skoro już się zwlekła z łóżka, piękna, pachnąca i radosna jak jasny szlag, to wypadałoby coś ze sobą zrobić.
      O. Śląsk. A to ciekawostka (uwaga, też próbuję się ulokować w czasie i przestrzeni, zadanie trudne, muszę się skupić! Czy to zima 16/17? Okej?). Na dodatek Tośka dostała mieszkanie, samodzielna jest czy coś. Obstawiam wręcz ferie 2017, bo skoro Tymon u niej pomieszkuje (a to już całkiem duży dzieciaczek, nie?) to to muszą być ferie. Fajny prezent od dziadków. Na uczelnię ma bliżej i dojazd lepszy do tych pingwinów. Żyć nie umierać. Choć mnie by groźba babci nie przekonała - ja tam mam sen kamienny i mnie żadne mary nocne nie straszne. Ale skoro Sochę tak koszmary dręczą, to jakby do tego babciną zjawę dołożyła to ino Tworki by jej zostały i kropka. Umarł w butach, dom bez klamek. Domek, a właściwie mieszkanko ładne. Ciasne, ale własne. Jakie jest każdy widzi, nie ma co deliberować.
      Warto za to pomyśleć nie co o tym, co się wydarzyło po Planicy. Bo Zniszczoł z Tośką wszedł w jakieś podejrzane konszachty, o dziwo wszyscy przeżyli i nie było z tego dzieci, a co się wydarzyło, to nie wiadomo, bo w epilogu od razu machnęłaś weselisko i do widzenia, kombinujcie se sami. Ale Tośka to swoja baba jest i łaskawie nam powiedziała co, gdzie i jak.
      O, i to to ja rozumiem!

      Na widok Anetki taszczącej nie tylko swoje, ale i Zniszczołowe bambetle do auta, jakoś tak mi się ciepło na serduszku zrobiło. ZAWISTNA BESTIA ZE MNIE, WIEM. A Zniszczoł trocha tego ma, niech się dziewczyna przyzwyczaja! Ktoś to potem musi prać, o!
      Tak sobie idą w stronę zachodzącego sło-... to jest w górę skoczni idą, oczywiście. Taka jakby klamerka, bo Tośka sama wspomina spasłego Bogdana, który ją o jakieś zbereźne czyny niemal rok wcześniej podejrzewał. Ech, stare dzieje. Wiele się zmieniło, nie?
      Trochę się tam idzie w górę, więc sobie pomilczeli. A Oleczek wykombinował, co powinien Tośce powiedzieć. Pokajać się, przeprosić (+ dla lepszego efektu zrobić maślane oczy i minę zbitej, rudej wszy) i błagać o wybaczenie.
      – Przywykłam – odparłam. – Ludzie często wbijają mi nóż w plecy. Jeśli już wreszcie dostrzegą moją obecność, rzecz jasna.

      CDN

      Usuń
    2. "Przywykłam. Ludzie często wbijają mi nóż w plecy. Jeśli już wreszcie dostrzegą moją obecność, rzecz jasna" - ja tu sobie śmichy-chichy robię, ale teraz to mi się tak smutnawo zrobiło. Bo to takie... prawdziwe było. O pancerzu, który Socha wokół siebie zbudowała pisałam nie raz, nie dwa, nie dziesięć (tylko jakieś pięć). Bo bardzo łatwo ją zranić, więc tworzy dookoła siebie barykadę z sarkazmu i złośliwości, by nikt nie mógł podejść na długość ramienia z nożem. Zniszczoł podszedł i ją zranił. Teraz chce jej to wynagrodzić, więc... zaczyna ja dusić.
      Cóż, ciekawy sposób. Fachowo to się chyba nazywa przytulenie i Tośka to nieudolnie próbuje naśladować, o dziwo - nawet jej to wychodzi. Dziwna sytuacja, że nie próbuje go zabić, za naruszanie przestrzeni osobistej. Czasy się zmieniają, zmienia się i Socha. Mięknie nam dziewuszka na stare lata, co nie?
      Ale kto by nie zmiękł, jakby go taki Oleczek tak uroczo przepraszał? Za Willingen, to oczywista sprawa, bo wywlekł jej najgorsze demony (nie mylić młodym Prełcem) przeciwko niej i to jeszcze przy publice (dwuosobowej, ale jednak!). A w Planicy to już pojechał po bandzie. Dlatego, że był na nią nadal zły i chciał jej dopiec, czy żeby zaimponować Anetce? (właśnie bym napisała "Alasce", staph it) W każdym razie przeprosił, że Tosieńki nie docenił, choć przecież to na niego mogła najbardziej liczyć z tej całej bandy, nie?
      I, HOLA, HOLA, CZY ONA GO NIE MIAŁA OFICJALNIE NAZWAĆ RUDYM DOPIERO NA WESELISKU?! Koncept mi zepsułaś tu! (aż poleciałem na nie-lotnych, hehe, sprawdzić - i kurde, nie pisałam o tym w komentarzu. Ja już naprawdę jestem przypadkiem beznadziejnym. Albo to kajś indziej pisałam, albo pozostało to w mej głowie. Są na to jakieś tabletki?). W każdym razie, Oleczek się dowiedział, że Tośka go widzi przez rude okulary i chyba nie do końca mu się podoba ten fakt.
      I (to chyba o tym pisałam w kontekście rudości) Judasz też był rudy, ponoć. Więc wszystkie zdrady zostają w rudej rodzinie i basta. Rude to fałszywe i podstępne, patrzcie choćby na takiego lisa, o (a tak przy okazji mi się wspomniało - polecam "Zwierzogród". Dygresja zupełnie od czapy, ale taki już mój urok, wybacz).
      Tośka sama nie jest bez winy, co również wytykałam jej jakieś 568172571 razy. Bo fajnie się tak z niej i nielotów śmiać przy ciepłej herbatce, ale wesoło oni z nią nie mieli. To znaczy mieli, ale momentami bywało ostro. Ale... ostatecznie do wszystkiego da się przyzwyczaić, nie? I Olek się przyzwyczaił i zaakceptował. I nie miałby nic przeciwko, gdyby Tośka nadal przy nich była i się na nich wkurzała. Tylko bić by mogła ich nieco mniej...
      Tośka czuje ulgę. Normalnie jak nie Tośka!
      I... taka refleksja mnie nachodzi, że ciężko w sumie stwierdzić, jaka ta Tośka naprawdę jest. Bo chwilę później sama przyznaje z perspektywy, mniej więcej półrocznej (więcej nawet!), czasu, że nie zachowywała się wtedy normalnie. Aż mi się wspomniała Tośka z ULUBIONEGO rozdziału "Nart Żyły wina", której totalnie niby odbiło, ale jednak była bliższa trochę tej wewnętrznej Tośce. Różne rzeczy ją skrzywiły, ciężko więc tak naprawdę odkryć, która Tośka jest "prawdziwa". Ale do tego tematu pewnie jeszcze wrócę, bo Tośka pomiędzy "nie-lotnymi" a "bez-sennymi" przeszła lekką metamorfozę mam wrażenie i tu sobie machnę w pewnym momencie grubszą analizę, ale muszę to NA SPOKOJNIE przemyśleć (a nie, że mi tu z nowym rozdziałem nad głową wisisz, pff! W takich warunkach się nie da pracować! Liberum veto! Czy coś.).
      Czy mi się wydaje, czy te przeprosiny nie były tak w stu procentach bezinteresowne, huh? Tak tyci-tyci? 0,0001%, hm? Bo skoro Oleczek tak od razu wyskakuje z propozycją przedłużenia kontraktu, to to jest co najmniej podejrzane! A jednak próbuje namówić Tośkę do pozostania, bo w sumie - co oni biedni bez niej poczną? No zginą marnie! I to w męczarniach! Straszliwych!

      CDN

      Usuń
    3. A Tośka zgadza się jednak propozycję rozważyć. No bo już myśli o tej magisterce, no bo kurczę, jednak warto by było... Jednak już założyła kartę w bibliotece, podręcznik nawet kupiła... No i mieszkanie przecież ma, na wydział blisko...
      No ale te nieloty takie biedne, potrzebują jej... I skoro tak ładnie proszą, a Zniszczoł obiecuje, że już jej żadnego wałka nie wywinie (a spróbowałby! Toby z pośladów ślady traperka do końca życia mu nie zlazły!). Więc może? Jednak?
      Menda must be! Bez mendy nie ma nielotów! A w sumie to ja sama nie wiem czy to Szaflary, czy Nowy Targ. Jeden pies, ważne że menda!
      "Czy to wszystko znaczy, że... znów mogę być twoim... przyjacielem?" - Czy Zniszczoł nigdy nie przestanie być uroczą, puchatą kuleczką? (tak, wspomniał mi się Pan Kuleczka w "Bezsenność w Klingenthaaaaaa.... zaraz? Bez-senność? Przypadek? Czy niekoniecznie?)
      ...właśnie! A propos bez-senności! No bo, ja tu sobie o tytule gdybam rozdziału, a gdzie gdybanie o tytule całości? Więc czyżby to niespanie po nocach Sochy miało być bardzo istotne w odbiorze całej historii? Byli tacy co we śnie lunatykowali (da się lunatykować nie śpiąc? Dziecko, opanuj się!) i piękne bajki pisali (...i nie rymuj.), a i z bezsennością jakieś cyrki były i dziwne, supernaturalne (hehe) historie. Więc czemu i nie Tośka?
      (ja tu nie widzę za grosz sensu i logiki w tym komentarzu, wybacz mi XD)
      Na razie temat bez-senności zostawiam, aż będę mieć więcej danych do gdybania.
      Uśmiechająca się Tośka. Coś takiego w naturze występuje? Nie licząc tych uśmiechów, którymi obdarza mendę tuż przed zasadzeniem mu sążnistego kopa w zadek. No chyba, że to te narkotyki. Jeszcze Tośkę trzyma od Planicy i Laniskowego klubu pewnie.
      "A czy kiedykolwiek przestałeś nim być?" - moja miłość do Tolka jest zaiste wielka. Co prawda jeszcze niedawno Tośka rzucała na Oleczka niewybredne epitety i ogółem nie miała o nim najlepszego zdania (i słusznie, zasłużył na dużą porcję ekskrementów wylaną na łeb), ale nie zmienia to faktu, że był jej przyjacielem. Który wbił jej nóż w plecy, ale zdarza się najlepszym. I skoro Tośce przeszła na niego złość, to znaczy, że mu wybaczyła. A przecież to przyjaciołom się wybacza nawet takie okropne rzeczy nie? Jestem team Tolek forever i kropka! (już przeboleję, że w zupełnie nieromantycznym wydaniu, meh)
      "ONA TU JEEEEEST I WARCZY NA MNIEEE!" - tego nie było w pierwszym odczycie! I ja się bardzo cieszę, że się tu jednak znalazło! Bo to takie Tolkowe jest! Wróciła stara, (nie)dobra Tośka i Zniszczoł jest w siódmym niebie, aż wyje pod niebiosa! KOCHAM!
      (straciłam właśnie nadzieje na merytoryczność tego komentarza)
      Socha niech się cieszy, że jeszcze jakieś kudły an tej głowie ma. Bo jak nią Zniszczoł przez cały sezon tak targa na lewo i prawo, to nie zdziwiłabym się jakby wyłysiała nieco. Bo siwa jest już na pewno miejscami!
      "Ja wohl, mein Kommandant!" - o, a to też już było (zaraz sprawdzę, gdzie... albo i nie, bo mnie mój komputer nie kocha :< A jednak! To był chyba "Kuttin zaowdowiec", o!). Trochę niepokoi mnie to zainteresowanie Oleczka językiem niemieckim... To niezdrowe może być! Niech on lepiej na siebie uważa!

      No ba! Wiadomo, że Tosiaczek to najlepsza kuzynka na świecie! I ciotka, i matka, i babka, i żona, i kochanka!
      ...no dobra, przy tym ostatnim można mieć wątpliwości, ok.
      Tak czy siak wracamy do państwa Zniszczołów in spe, bo ja się trochę z tą analizą pośpieszyłam pierwszym fragmencie (nie obiecałam logiki, soooory.). Bo tak, to do Anitki Zniszczoł z tymi poważnymi pytaniami (w sumie to jednym pytaniem, za to zasadniczym) startował. Za to w jaki sposób! Na oczach tysięcy kibiców! I milionów przed telewizorami (chyba, że oglądali na polskim Eurosporcie, który chamsko tnie dekoracje!). I fandom się jara, a ja to bym takiego ciołka wzrokiem zabiła, jakby mi takiego wstydu narobił przed ludźmi. HALO, HALO, TO WCALE NIE JEST ROMANTYCZNE! Wschód słońca na połoninie (mówi to osoba, która wschody woli oglądać od tyłu, ale ciii...) - to tak! Przy wszystkich tak, bez prywatności? Blee!

      CDN

      Usuń
    4. ...ale kto tam wie co takie Amelki lubią i od czego orgazmów dostają.
      (Nic nie piłam, nie ma jeszcze #wybiła23, nie potrafię wytłumaczyć się z tego powyżej, przepraszam).
      No, ale dobra. Powiedziała "tak" i Zniszczoł szczęśliwy, fanki Zniszczoła szukają grubego sznura i konara (po nocnych skokach w Sapporo, chyba zostanę przy określeniu "gałąź"), Anitka szczęśliwa, Tośka... Tośka chyba też szczęśliwa. Bo w przeciwieństwie do mnie pamięta, że Azalia na imię ma przecież Agata. A skoro używa jej prawdziwego imienia, to według mojego wywodu w "Pożegnaniu ze Słowenią" (btw, te cytaty to był świetny pomysł - łatwiej mi teraz szukać ulubionych tekstów z "Tośków", choć mogłam jeszcze konkretnie rozdziały wyodrębnić XD), ma względem niej neutralne uczucia. Nie próbuje wyprzeć ze swoich myśli jej istnienia, więc chyba ją zaakceptowała. Zresztą, sama napisałaś w bohaterach "nie hejcić, bo uszczęśliwia Szczygła". A o Szczygła trzeba dbać - w końcu Tośkowy najlepsiejszy przyjaciel, nie?
      Zatem wszyscy są szczęśliwy... no może prócz Kota, któremu Olek swoimi amorami atmosferę i smak pierwszego podium popsuł. Nie dał mu się w spokoju nacieszyć i oznaczyć terenu, Zniszczoł niedobry!
      "Zabijcie. Ich. Zanim. Złożą. Jaja." - no dobra, Tośka może i Agatkę akceptuje (o, aż się sama nauczyłam!), ale sobą by nie była jakby trochę nie popsioczyła. Chyba nie do końca wierzy w zdolności Zniszczoła do udanej prokreacji. Ale Agata ciemna jest (chodzi mi o kolor włosów, nie stan umysłu, ofkorz!), więc jest szansa, że małe Zniszczołki rude nie będą (aczkolwiek rudość to mutacja, więc wszystko jest możliwe. A prawdopodobieństwo większe, niż taka choćby trzecia noga. O ile, któreś z nich nie mieszkało w Czarnobylu). Cóż, to lepiej dla nich, nie? Rudzi mają w życiu ciężko, choć niektórzy lecą na rudych (dziwny fetysz, ale szanuję :P).
      Tak czy siak, wyjaśniła się tajemnicza rozmowa z Zioberem w epilogu. Tośka trochę pojechała z tym obrazowym wyjaśnianiem tajemnic alkowy, ale suma summarum to się do tego sprowadza. Więc w sumie jej nadinterpretacja wcale nie była aż tak bardzo "nad" XD (ktoś Cię zresztą chyba rozszyfrował, ale wyjątkowo to nie byłam ja! Byłam leniwa i nie podjęłam się wysiłku umysłowego, wybaczysz mi me lenistwo? :<). Nie da się ukryć, że Jasiek ma doświadczenie. Ale w sumie Kamyk też ma. I Muraniek (dobra, tego ostatniego nie było XD). Jak bym miała do wyboru tych trzech dżentelmenów, by pytać o takie porady, to bym waliła do Kamila jak w dym! Ale w sumie skoro Olkowi się na takie dyskusje o drugiej w nocy zebrało, to co ja się dziwię, że jego wybór jakiś taki dziwny? #wybiła23 i te sprawy... A potem efekty widać - Kamil by mu coś lepszego doradził, jestem pewna! Z klasą! A nie, a mass-media w tle.
      (czy ja brzmię jak zgryźliwa stara panna?)
      "Ktoś mi powie, że te cymbały mają równo pod sufitem, to od razu założę sobie pampers, bo ze śmiechu chyba się zeszczam." - polecam cewnik, pampersy trzeba za często zmieniać :P. Zakładanie mało przyjemne, ale za to raz a dobrze!
      Ja tam wcale nie uważam, że Tośka jest zazdrosna, serio! Bo, że Olek się pospieszył, to fakt! Ile on tę Agatkę zna? Na pewno nie na tyle, by wiedzieć, czy będzie mu prać śmierdzące skarpety, czy nie będzie bajzlu zostawiać w kuchni, czy nie chrapie i czy przypadkiem nie chce mieć pięćdziesiątki dzieciaków! Kto tam wie, co to za jedna? Ja bym uważała z takimi deklaracjami. A bo może ona na jego fejma leci? Co prawda zakumplowała się z nim jeszcze przed efektami Tośkowej kuracji, ale OBECNIE NIE MOŻNA BYĆ NICZEGO PEWNYM! Takie mamy czasy, że okazuje się, że ślimak to jednak ryba, o! CAŁE ŻYCIE W BŁĘDZIE!!!
      E, coś tam Tośka o związkach jednak wie. Ale fakt, mniej niż o gaciach Kruczusia (dlaczego mój mózg twierdzi, że są granatowe w czerwone kaczuszki?! WTF?!). Chyba powinna to wpisać w CV "Specjalne zdolności: lokalizowanie bielizny szefa" ...choć to chyba nie brzmi najlepiej XD.

      CDN

      Usuń
    5. Ale po co Zniszczoł ją ze sobą wszędzie taszczy to ja nie wiem. To przecież nie ona go w czerep trzepie, kiedy zaczyna narzekać. Od tego ma Tośkę, a Agatka go jedynie rozpraszać może. choć w sumie, może go tak uskrzydla swoją obecnością...? Nikt mu nie powiedział, że dmuchanie pod narty za pośrednictwem telewizora działa tak samo jak na żywo? A koszta przynajmniej mniejsze, nie potrącą Tośce i Skrobotowi z pensji (btw szipuję ich przymierze fioletowej czekolady XD)! Paliwa więcej schodzi, bo przeca jej bambetle ze sobą muszą wozić... SAME STRATY, ZYSKI NIKŁE! Niech Polo to sobie lepiej podliczy, ekonomię wykona i jakieś sankcje wprowadzi, czy coś. Jak do siebie Zniszczoły potęsknią to im to dobrze na libido podziała. A potem Tośka będzie niańczyć male Olki i Agatki, Polo dostanie procent od becikowego, czy tam innego pińcet plus i wszyscy będą szczęśliwi (tak wiem, odgrzewany kotlet).
      Państwo Zniszczołowie, o proszę, jak menda trafiła. JAK KULĄ W PŁOT. Choć w 50% miał rację - jest Zniszczoł? Ano jest. Ino Zniszczołowa nie ta, ale też imię na A ma, więc powiedzmy, że coś tam się mendzie w życiu udało (po przecież nie fryzura).
      Zniszczoł się amerykańskich romansideł naoglądał? A własnej tradycji to nie ma w tym kraju? Dwa razy więcej roboty, takie mini-wesele? Próba przed weselem 2.0? PEWNIE GO (G)AGATKA DO ZŁEGO NAMÓWIŁA! I jeszcze Socha się pewnie w sukienkę będzie musiała wcisnąć, kłaki ogarnąć, makijaż zrobić czy coś... i na co to komu? Tyle roboty?
      Ostatnio za często te kiecki nosi, jeszcze się przyzwyczai i co? Na zakupy trza będzie jechać! :O
      "Patrz: Kubacki w Niżnym Tagile. Ten to już bliżej się z tamtejszą bulą zapoznać nie może." - Kubacki się zapoznaje ze skocznią organoleptycznie, helloł! Wszytskie zmysły są ważne, nie faworyzujmy! Trzeba być tolerancyjnym! Może on na słuch skacze? (przygłuchy na lewe ucho, dlatego, go na prawo ściąga, to pewnie to!). Albo na zapach krzaczków linii choinek (musiał z bliska powąchać, widzisz? To dlatego zaorał dupskiem, żeby przyhamować i się dobrze zainhalować!).
      CZY JA DOBRZE KMINIĘ, ŻE ZNISZCZOŁ ZOSTAWIŁ TOŚKĘ NA PASTWĘ LOSU NA TYM PORONIONYM PRZYJĘCIU?! CZY ON CHCE ZGINĄĆ ŚMIERCIĄ TRAGICZNĄ?!
      Ja rozumiem, że Agatka, że buzaiczki, że "miiiiiłoooość roooośnieeee wooooookół  naaaaas...!" i inne takie bzdety, ale HALO! Trochę o gości zadbać trza! Zwłaszcza tych mało imprezowych przytarganych na balety na siłę!
      Więc brawo menda (nie wierzę, że to piszę), brawo Sierściuch, brawo nieloty pozostałe. A MIAŁ JEJ SZCZYGIEŁ JEDEN ŻADNYCH WAŁKÓW NIE WYWIJAĆ. K Ł A M C A ! ! !
      W dzieciach to jest właśnie najpiękniejsze, że nie oceniają ludzi po wyglądzie. Potem niestety z tego wyrastają i potrafią się zmienić w naprawdę okrutne potworki :/ Ale nie Tymek, Tymek będzie dżentelmenem w każdym calu, już nienajlepsza kuzynka o to zadba!
      Tośka i jakieś skomplikowane fryzury?! Wow. Jestem w szoku, serio.
      ...ale o tym, że Socha jest bohaterką dynamiczną wypowiem się innym razem XD. Zresztą, już chyba to kiedyś wałkowałam.
      "na spokojnie opierdalałam słoik Nutelli na śniadanie. Ale herbatę słodziłam miodem. Bo cukier to biała śmierć!" - TOŚKA TO MOJA BABA! To znaczy ja herbatę słodzę cukrem i to w dużej ilości, ale za to coraz częściej piję zieloną, nie czarną siekierę. O, bo zdrowsza. I nawet czasem nie słodzę! Takam fit!
      Nie wiem, który święty jest od żołądków, bo od gardła to Błażej. Ale Rita zawsze pomoże, bo jak to było? "mit z podręczników do anatomii studentów medycyny"? Tak Tośka określiła kiedyś swój żołądek? Czy mi się zaś coś pokićkało?
      (ogółem ten komentarz ma mi udowodnić, że coś tam z nie-lotnych pamiętam, ale niekoniecznie wiem, na której skoczni światełko zielone Borek świeci XD)
      Zaraz, zaraz. Chwila, moment. DLACZEGO TOŚKA SIĘ KISI W DOMU, JAK OGÓR W SŁOIKU?! I to w środku sezonu? Może i Kruczek zwariował, ale bez powodu jej tego urlopu nie dał, nie? Ktoś mu w końcu musi tych gaci pilnować, ja bym więc tak pochopnie Sochy nie wysyłała do domu.

      CDN

      Usuń
    6. Aha. Czyli z tego wynika, że Kruczek zrobił jej kuku. Tośka wyglądała jak siedemdziesiąt siedem nieszczęść, a on ja jeszcze odesłał do domu, by się w samotności ze swoimi myślami męczyła. Nie ma nikogo (prócz Tymka), kto by jej uwagę odwracał, bo skuteczność sześciolatka w tej kwestii jest mniejsza niż bandy nielotnych bałwanów. Tam się zawsze coś dzieje, tu zdzielić mendę butem, tu schować Sierściuchowi kosmetyki, znaleźć Kruczkowi klucze i telefon, Murańkowi wytłumaczyć, gdzie się znajduje... ręce pełne roboty!
      Ale najciekawszy jest fakt, co też tak Tośkę dręczy. Bo łączy się to na pewno z jej bezsennością (a że występuje ona w tytule całości to obstawiam, że jest to jeden z głównych wątków fabularnych), również z koszmarami (aczkolwiek ich charakter obstawiałabym jako efekt wtórny) i... i na pewno coś jeszcze się tam w jej życiu podziało od marca do hmm... grudnia? I nie wiem czemu, trochę zaleciało mi smutnym łanszotem, ale tylko przez chwilę. Tak czy siak, coś niedobrego się u Tosieńki podziało, więc to "drugie dno", które tak w nie-lotnych pokochałam, tutaj na pewno będzie. I coś czuję, że nie tylko jedno!
      Ano, nie wiemy. Ale chyba łatwo się domyślić, że skoro Zniszczoł Tośkę namawiał na pozostanie, to długo się opierać nie mogła. Helloł, Kruczuś jej potrzebuje! Na ratunek!
      Ten konkurs podań, to dla picu było, jestem pewna. By Sosze udowodnić, że są ludzie niezastąpieni! Bo kto by z tą bandą wytrzymał i jeszcze wszystko tak sprawnie ogarniał za jednym zamachem, he? No nikt! Ino Socha!
      A że przy okazji kilka(dziesiąt) panienek przeżyło event życia, to taki dodatkowy prezent od losu. Plus dodatkowy zawód za podeptane marzenia przez "Dziękujemy bardzo. NEXT!!!", ale to pomińmy XD.
      "I niech Wam Menda ciężkimi „bombkami” oczu nie mydli, u niego też ze świecą tradycyjnych atrybutów męskości szukać.
      Chociaż ze świecą lepiej nie próbować. Jeszcze mu owłosienie zjaracie, a może on jest do niego przywiązany?" - ja przepraszam, ale daj mi chwilę na pozbieranie się z podłogi, bo zrobiłam małe tulululu (ciesz się, że mam niskie łóżko i mi nie musisz odszkodowania za połamane kości wypłacać za to ciągłe spadanie!).
      Ok, już (ej, miałam wrażenie, że to będzie krótki komentarz. Well...)
      Że Apolla szlag na miejscu nie trafił to się dziwię. Może Tośka go kiedyś wykończy i zasiądzie na jego miejscu? Ona by tam porządek zrobiła, o! Jak w zegarku by chodzili! I laseczki by się nam rozskakały jak ta lala, jestem pewna! 
      (Tak apropos, ja czekam na kontynuację Eweliny! Bo nie uwierzę, że ona tylko w formie klamry wystapiła w nie-lotnych. Ewentualnie jako prawdopodobna alternatywa wkręcenia Tośki do skokowego świata - jakby nie Zniszczoł, to tu też miała szlak przetarty, ale to taka luźna uwaga. Więc - więcej babeczek w Tośkach, trzy razy TAK, wniosek przeszedł. CZEKAM!).
      Nie wiem, co brał projektant tych kurtek, ale dobrze, że skakajce dostały alternatywę. Bo jakby mieli w tych kombinezonach się na podiumach prezentować, to to by była obraza majestatu! Wyobrażasz sobie? Tutaj "Mazurek" a tu takie... coś. Przecież Wybicki to by się w grobie przewracał! Takie tam... odpady z NASA. 
      "Zaproponowałam rytualne spalenie tego szajsu na stosie w Planicy. Pomysł został jednogłośnie przyjęty, nikt nie zgłosił veta, sejmu nie zerwano." - i to jest prawidłowa reakcja! Choć smog będzie większy, bo kto wie z jakiej sztucznoty to jest wyprodukowane, nie? Może niech to lepiej potną na kawałki i utopią w Wiśle, czy coś. Potem będziemy oddychać taką folią aluminiową, fe!
      "Pierwszy raz w historii wygraliśmy drużynówkę. Czaicie? MY." - zacytuję klasyka: zawsze ta nutka niedowierzania w głosie! Tosia, ty się przyzwyczajaj, że twoje nieloty pozamiatają w tym sezonie, możesz darować sobie kupno nowej miotły (chyba, że chcesz lecieć na sabat czarownic, to nie zabraniam). A menda skacze na prawo, bo przygłuchy na lewe ucho, mówiłam! No i ta przepita wątroba, to też ważne.

      CDN

      Usuń
    7. Ech, a jednak w nich nie wierzy ta nasza Tosieńka (czy moja spacjamożemnie nie wkurzać?!). I co to za zwalnianie Kruczusia?! (jednak odrobina kanonu, hm?) Liberum veto! To, że nie wygrywamy wszystkiego jak leci to nie znaczy że jest źle! Nawet ten poprzedni sezon był znośny, ej! Halo, halo, łapy aus od Kruczusia! Z kim ja będę Tosię szipować? (#KrucztosiaTEAM!)
      "Zwłaszcza, że na trzy miesiące przed nimi miałam... trudny okres." - tu się potwierdza to, co pisałam, że coś się Tośce przydarzyło. Złego. proszę nas tu nie zbywać, ja żądam wyjaśnień? Komu zadek przerobić na mielonkę? Hę? KTO SKRZYWDZIŁ SOCHĘ POZNA MÓJ GNIEW. Tylko niech traperka od niej pożyczę, oddam w stanie nienaruszonym, krew się łatwo spiera jak się ją dobrze namoczy.
      O proszę, jak się Kamykowi ładnie złożyło, Tu zwycięstwo, tu Stoch Dżunior! No ale proszę! Okazuje się, że taki kozak, na mamutach lata jak śmigłowiec, ale go nocne wstawanie pokonuje! Nieładnie tak, panie Stoch, Ewcię zostawiać z bałaganem co weekend na głowie! Mam nadzieję, że chociaż w tygodniu się rehabilituje, śniadanie do łóżeczka i się młodym zajmuje, a żonka odsypia, PRAWDA?
      "A szefa bić nie wypada, nie? Ja to sobie do CV wpiszę: Potrafię opanować przemożną chęć ukatrupienia szefa i współpracowników." - to jest Kruczuś, KRUCZUSIA NIE TYKAMY! Kruczuś dobry, Kruczuś cacy, SOCHA ŁAPY PRZY SOBIE.
      (ale mendę możesz zbić. No regrets, prędzej requests)
      Ale co do tego wstawania, to ja się z Tośka znowu utożsamiam. Muszę się przyzwyczaić znowu do wstawania o ósmej, bo umrę, umrę śmiercią tragiczną! Dwunasta to o wiele lepsza pora na wstawanie, zdecydowanie!
      Zniszczoł się nie popisuje. MÓWIŁAM, ŻE Z (G)AGATKOWEGO JEŻDŻENIA ZA NIELOTAMI NIC DOBREGO NIE WYNIKNIE?! Mówiłam! Nagrodę jakąś proszę. Czy coś. Niech oni się już zaobrączkują i dzieci zrobią, bo to naszym skakajcom jakoś pomaga lepiej skakać (czy Kotek o czymś nie wie?) ponoć. 
      (Freud byłby dziś ze mnie dumny, tak coś czuję. Ech, a mógł wynaleźć znieczulenie miejscowe i by go laska nie rzuciła. Przegryw z niego)
      Więc te zaproszenia, bukieciki, ciasta, muzykę, sukienki i inne bzdety niech ogarniają, maj coraz bliżej, ale byle dalej od Tośki! Swoją drogą to nie będzie szczęśliwe małżeństwo, bo maj nie ma "r" w środku, o! #zabobonywiecznieżywe ŻEBY NIE BYŁO, ŻE NIE OSTRZEGAŁAM!
      "Wąsata Mądrala"? Byłam pewna, że "Sierściuch" albo "Pchlarz"! Ale... też pasuje! Jak se zapodiumował to teraz ważne z niego kocię, co nie? Do miana tygrysa pewnie aspiruje. Ha, ha, za wysokie płoty na twoje łapy, Macieju! Najpierw wyniki, potem kocimiętka!
      (jeszcze 12 min do #wybiła23, może dam radę XD)
      I się mądrzy, faktycznie. Bo jak Tośka mówi "spadaj" to znaczy to "spadaj w podskokach". Ale najwyraźniej Miaumiałek wie lepiej. Cóż, najwyżej zginie śmiercią tragiczną, acz nieheroiczną. Ale po cichy, coby Tymka nie obudzić. Scooby musi być obejrzany nie? Bo to super bajka jest! Takie supernatural mojego dzieciństwa, o!(Ale Tymkowi to Ty Winchesterów nie pokazuj lepiej, nawet jak podrośnie XD).
      Dlaczego najpierw dotarło do mnie "gumę" i "Skorbot" i pomyślałam o Asikowej Mańce, a dopiero potem doczytałam "do stylizacji"? XD Sigmundzie, jam twą wierną wyznawczynią!
      "Przejechałam dłonią po włosach i sama się skrzywiłam. Wytarłam ją w brudne dresy." - TOŚKA TO JA. Rzekłam.
      Laniskowe zioło robi furorę widzę.Wygryzł z interesu nawet Wanka! A Żyła jest dilerem! Oni wszyscy muszą być na wiecznym haju, to skakanie to w ogóle nienormalne jest. Tylko niektórzy zachowują pozory, a inni... no cóż.
      Tośka zajęta, no widać przeca! Nutella sama się nie zeżre, nie? No! Szybciej z tymi anonsami...!
      (jakie trójki? Polo, ty chcesz to pińcet plus,czy nie bardzo? Bo z przyzwoitką to jakoś tak... nie wypada. Nieswojo. A potem się znerwicowane dzieci rodzą z takich sytuacji)
      (yup, zioło Laniska dotarło i do mnie #potwierdzoneinfo. a poza tym #wybiła23 już jednak)

      CDN

      Usuń
    8. Czy te nieloty oszalały?! dupę Tośce zawracać  W JEJ WŁASNYM DOMU?! No, okej, mieszkaniu. I nie łaska dzwonkiem zadzwonić, a nie w jakieś podchody się bawić? Takie rzeczy to w przedszkolu...
      ...a racja. Tu można znak równości postawić przecież. Polska kadra=przedszkole.
      Do Tośki chyba nie do końca dotarło, co się dzieje. Trochę wolno kojarzy fakty z, ekhem, rana. Jak ja, ale to pewnie niski poziom stężenia Nutelli w krwi, to na pewno to!
      Ta rozmowa za drzwiami <3 <3 <3 Sweterek to Kotkowy, nie? a o tych widłach w gnoju to kto ukradł powiedzenie od Kruczusia? Prawa autorskie, halo?!
      I jeszcze się jełopy oparły o drzwi całym ciężarem. Dobrze, że toto takie wychudzone wszystko, bo by jeszcze Sosze remont musieli fundować. ZA HAJS PZN BALUJ!!! Rozwydrzone towarzystwo, meh.
      ...o proszę! Kot już ma doświadczenie w remontach. A kafelki z bliska obejrzał, może jakieś okularki, hm? Bo jak się z wszystkim tak z bliska będzie zapoznawał to ja te jego remonta słabo widzę. Wylewkę będzie robi i co? Też nos i wąsy tam wsadzi? A potem będzie z taką cementową bryłą skakał i na bule go ściągać będzie. Bardziej niż Kubackiego w prawo!
      A skoro już z Kasieńką tak na poważnie, że mieszka... to ta guma (...do stylizacji) mi się całkiem słusznie skojarzyła. I to skakanie wspaniałe jest co najmniej podejrzanie.
      CZY TOŚKA ZOSTANIE STARĄ PANNĄ Z KOTAMI?! Z małymi Kotami, znaczy się. Bo póki się własnych dzieci nie dorobi, to jej pewnie te patałachy będą je podrzucać co rusz. Bo Socha wszystko ogarnia przecież nie? To czemu do latającego przedszkola nie dorzucić jej i żłobka, hę? Multitasking, multitasking po prostu!
      Ooo... kontrola gniewu. Nie wiem, kto to Tośce zaproponował, ale czy on aby na pewno nadal jest żywy? BO ONA PRZECIEŻ SPOKOJNA KOBIETA JEST I NIC NIE MUSI KONTROLOWAĆ, TO TE CYMBAŁY NIECH SIĘ OGRANĄ I JEJ NIE WKURZAJĄ! BO KTO POZWOLIŁ IM TAK GŁĘBOKO ODDYCHAĆ I NA DODATEK EGZYSTOWAĆ W JEJ POBLIŻU, HĘ?!
      Ja tam bym się bała Tośce jakiekolwiek terapie sugerować. Mam jeszcze dom do zbudowania i syna do spłodzenia, bo drzewko kiedyś jakieś posadziłam... Wait. Zaś mi się coś pokićkało. Tak czy siak, chciałabym jeszcze trochę pożyć, czy coś.
      O, a jak się ich o konkrety poprosi to nabierają wody w usta, no banda cymbałów, banda regularnych cymbałów! I jak Tośka ma tu być spokojna, hę? 
      (ale od Kruczusia to ty się odenteguj laska, będę go własną piersią bronić!)
      No i zakończyłaś z przytupem. Tajemniczo nie powiem.

      Bo jak tak patrzę (tu już powoli w podsumowania uderzam, a mam jeszcze piosenkę do ogarnięcia!) to w nie-lotnych (będę Ci robić analizę pseudo-porównawczą stale, wybacz, ale Tośka jako bohater dynamiczny, et cetera. Dobrze, że matura za mną, bo bym podświadomie jeszcze ją tam wsadziła XD) rozdziały (w większości) stanowiły fabularną całość, mniej więcej odrębne twory tworzyły, choć niektóre wątki ciągnęły się przez parę rozdziałów (vide: markotny Miszczunio), nie mówię tu o ogólnej linii fabularnej. A tu - kończysz tajemniczo, że aż chce się krzyknąć "dawajta następny rozdział, co się dzieje, ja chcę wiedzieć co jest dalej!!!". A że ja tu węszę wątek kryminalno-detektywistyczny, odkąd powiedziałaś mi, że to będzie pogranicze gatunkowe, to taka forma kończenia rozdziałów jest jak najbardziej na plus! Tylko czytelnicy Cię zjedzą za za długie przerwy jak coś XD.
      Dobra, słów jeszcze parę o piosence. Bo se postanowienie noworoczne machnęłam - słuchamy soundtracków, nie będziemy zdradzieckimi małpiszonami, o!
      "Wake me up" - w kontekście Tośkowej bezsenności i jej wymemłania przydałoby się nią trochę wstrząsnąć, to fakt. A hiobowe wieści, które nieloty przyniosły, na pewno ją nieco otrzeźwiły i wyciągnęły z jej aktualnego stanu zbliżonego do katatonii.

      CDN (ostatni, zaś końcówkę zżarło)

      Usuń
    9. Jestem leniwa, więc ogarnę tylko ten zacytowany fragment i wiesz co Ci powiem? On tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że coś jest z Tośką nie w porządku (nie znaczy, że coś z nią nie ten teges, raczej chodzi o ten "ciężki okres"). Najchętniej to by ten cały bajzel przespała (borze szumiący, CZY TY PISZESZ O MNIE?!), ale w sumie sama nie wie, co jest nie tak. Nie wie, że potrzebuje pomocy (to tak trochę się do pierwszych Tośków odnosi też, co nie? Nie widziała, że potrzebuje Olka, póki go nie poznała), ale przecież ona jest bardzo, ale to bardzo "lost".
      I - jedno wiem na 100%. Zaskoczysz nas. Wątek kryminalny (nadal to obstawiam - i wcale nie dlatego, że dwójeczka już wjechała, halo, mówiłam już wcześniej!) to jedno, a Tośkowe przeżycia to drugie. Jej pancerz nie został do końca rozebrany, Olek jej jeszcze do końca nie naprawił.
      I mam nadzieję, że zachłyśniecie Agatką mu w tym nie przeszkodzi, bo Tośka go potrzebuje. Nawet jeśli o tym jeszcze nie wie.

      Uff. Dotarłam do końca. Strat w ludziach: brak. W nielotach chyba też. Ave ja, czy coś.
      Oczywiście siedzę cicho, bo ja mam jakieś speszjal wtyki i wiem wszystko pierwsza :P. Ale tajemnica się wydała, a ja znowu jestem w plecy. #typowo
      Życzenia nieaktualne, TCS nieaktualny... *scrolling, scrolling*
      Rozdział się podoba (co? JESZCZE DŁUŻSZE?! Czy Ty widzisz ten komentarz? Czy Ty widzisz ile z tego można treści wycisnąć? Czy ty chcesz mieć na sumieniu moją przyszłą sesję?!), a w tajemnicy Ci powiem, że komentowało mi się go zupełnie inaczej niż te "nie-lotne" rozdziały. Jakiś inny klimat ma to opowiadanie mimo iż to te same patałachy i ta sama Tośka co zawsze. Ale... bohater dynamiczny, o czym wyprodukuję się następnym razem.
      A teraz puszczam to coś powyżej w świat i idę spać, bo praktyki same się nie zrobią.
      Sayonara, przybędę tu jeszcze później!
      Loff i inne nieszczęścia.

      PS: Zapomniałam Ci wcześniej wspomnieć, że nagłówek bardzo ładny ;)

      Usuń
    10. Ano możliwe, że zmieniałam, to było tak dawno temu, że nie pamiętam. :P
      Ja też nigdy nie jestem na bieżąco – z odpisywaniem Ci na komentarze. XD
      Tak, widziałam „Incepcję”, jest świetna.
      I nie od razu „zaobrączkował się”, na razie dał jej inny pierścień, sam jeszcze żadnego nie ma!
      HELOŁ, TOŚA KAWY NIE PIJE, ONA JĄ HEJTUJE!!! TYLKO HERBATA, JAK MOGŁAŚ ZAPOMNIEĆ?!?!?!?!
      Tych przemyśleń nie skomentuję, bo bym spoilera zrobiła. :P
      Wydaje mi się, że Tośka Zniszczoła rudym nazwała sporo wcześniej (w twarz – narracji nie liczę), a jeśli nie, to premiera na pewno nie miała wypaść na wesele. :P
      A perspektywa jest prawie roczna – Tośka przemawia do nas z początku stycznia 2017, Planica jest zawsze marcu.
      Przeprosiny były szczere, na stop procent! Noooo, może EWENTUALNIE Zniszczoł miał nadzieję, że Tośka dzięki temu zostanie, ale nakłaniać jej intensywnie nie zamierzał. On tylko wykonał bazę – zmiękczył ją – a rzeczywistość w postaci kiepskich kandydatek i rozbrajającej szczerości Treneira dopełniła dzieła.
      Tak, to był „Kuttin zawodowiec”!
      A tymi gaciami w kaczuszki Treneira to chyba stąd, że on tak kiedyś na skocznię chciał wyjść. :P
      PRZYMIERZE FIOLETOWEJ CZEKOLADY, KOCHAM <3333333333333333
      „Może on na słuch skacze?” XDDDDDDDD Że niby taki nietoperz? TAJEMNICA PRAWOSTRONNOŚCI WYJAŚNIONA!
      Ja się już bardzo cieszę na te analizy porównawcze, ale Ty mi musisz wybaczyć skąpość mojej odpowiedzi, dziś nie jestem w formie. W ogóle w niej nie jestem, ale gdybym nie zrobiła tego dzisiaj, to nie zrobiłabym tego wcale.
      Loffam Cię i dziękuję – za całokształt komentarza i komplement nagłówkowy. Czy mi wybaczysz moją opieszałość?

      Usuń
  16. Ło mamo, ależ ja zaległości w komentowaniu. Najchętniej przeszłabym od razu do rozdziału drugiego (który jest genialny, to tak na marginesie), ale najpierw muszę uporać się z zaległą jedynką.
    Powiem ci, że tytuł wskazuje na to, że będzie groźnie. Tym bardziej gdy czytelnik wyobrazi sobie te słowa padające z ust Tośki, raczej w nieprzyjemnym tonie, skierowane do jej ulubionego polskiego nielota, czyli… Kubackiego xD Ale ty już prolog rozpoczęłaś mocnym pierdolnięciem, więc nic dziwnego, że już z tytułu wynika, że czeka nas jazda bez trzymanki. A może to ja sobie go nadinterpretuję? Już pomijam fakt o nawiązaniu do słów przysięgi małżeńskiej (coś czuję, że to wesele z prologi to będzie jedna z głównych osi fabuły tej części) i filmu „I że Cię nie opuszczę”? Już dokładnie nie pamiętam o co w nim dokładnie nie chodziło, ale czy tam nie było wątku z wypadkiem (patrz prolog! Chociaż to auto to pewnie się tylko zatrzymało z piskiem opon xD) i utartą pamięci (w tę stronę wolę już nie brnąć, zresztą już raz Tośka przeszła zmianę osobowościową po nieszczęśliwym wypadku z nartami Żyły i chyba nie chcemy do tego wracać… a już na pewno nie Socha xD). Dobra, trochę mnie fantazja (melanż) ponosi, więc może czas już zostawić tytuł w spokoju :D
    O, jeszcze o muzyczce zapomniałam! Bardzo chętnie sobie posłucham Avicii podczas przypominania sobie co tam właściwie się w tym pierwszym rozdziale zadziało (Wigilia, kiedy to było? Ehhh…)
    Tylko Tośce może śnić się własne wesele i już od początku uchodzić za koszmar xD To takie w jej stylu, że aż dziwię się, że zamiast cierpliwie czekać aż ten tajemniczy pan młody zabierze jej te koronki nie nakopała mu po prostu w dupę XDD I problem by się rozwiązał, i Socha lepiej poczuła, i koszmary skończyły. Dobra, koniec śmieszkowania, wiadomo koszmary to sprawa niefajna, w tutaj w dodatku bardzo poważna, bo nękają nam bohaterkę już od dwóch miesięcy. I pomyślałabym, że prolog to była jakaś namiastka tych wszystkich koszmarów, gdyby nie to, że zbyt wiele elementów mi tu nie pasi i jednak czytając go nie odniosłam wrażenia, że nie mam do czynienia z sytuacją rzeczywistą.
    To Tymon u naszego Tosiaczka mieszka, czy też raczej pewnie pomieszkuje, może Tosiaczek dzięki temu trochę nam zmięknie i będziemy świadkiem paru nieprawdopodobnych sytuacji (o czym ja w ogóle bredzę?)
    Mieszkanie może i ciasne, ale własne, jak to mówią i Socha powinna się z niego cieszyć. I na pewno w głębi sercu cieszy, ale musi najpierw dać ujście swojej wewnętrznej marudzie, bo inaczej nie bałaby sobą. :D
    Agata zataszczyła swoją i Zniszczoła walizę do samochodu?! Daruj, ale parsknęłam śmiechem, dawno tak absurdalna scena nie stanęła mi przed oczami xD Ja wiem, że w Wigilię dzieją się różne cuda, ale tego to ja się nie spodziewałam.
    Antki i Zniszczoły nam się pogodziły, więc równowaga w przyrodzie została zachowana, koniec świata można odwoływać (czy przypadkiem niedawno znowu jakiś nie miał być?) Riposta z Brutusem celna w punkt i cięta, czyli to co tygryski i Tośki lubią najbardziej. Chyba się jednak pośpieszyłam z odwoływaniem tego końca świata… bo Socha wydusiła z siebie przeprosiny i to było tak naturalne i tak szczere, że aż mi szczęka (albo raczej żuchwa hehehe) do samej podłogi opadła. Z tego co pamiętam to bardzo optowałam za tym, że w sumie to całe zamieszanie to głownie wina Zniszczoła, a nie Tośki, ale tak nam się tutaj miło i sympatycznie zrobiło, że w sumie fajnie się to to wszystko złożyło. Że Olek w końcu się zebrał w sobie, zachował jak mężczyzna i przeprosił. Że Tośka doceniła w końcu jego przyjaźń i potrafiła dojść do bardzo dojrzałych wniosków, ze też nie jest bez winy. Że razem stwierdzili, że nie warto poświęcać ich relacji w imię paru zbyt szybko i bezmyślnie wypowiedzianych słow.
    Soo, ja bym zatłukła Zniszczoła za takie publiczne oświadczyny, ale mnie łączy z Agatką tylko imię i widocznie jej odpowiadają takie, wielkie jak ego Kubackiego, gesty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to już ta godzina, czy to ja taka nieogarnięta, ale mi historia zaczęła tak zapieprzać za przeproszeniem, że nie nadążam z komentowaniem. Może to sobie jakoś wypunktuję, czy cuś…
      1. Tośka wróciła do kadry. Hip hip hurra.
      2. Kocur rządzi nie tylko w PŚ, ale także z Tośką na parkiecie. I ship it.
      3. Św. Rita nadal na topie. (Moja siostra chciała ją sobie początkowo wziąć za patronkę na bierzmowaniu, ale ostatecznie wybrała Barbarę, patronkę dobrej śmierci – równie optymistycznie. Ot, taka dygresja :P)
      4. Mały przeskok czasowy, tylko o jakieś pół sezonu… nic dziwnego, że mi tak czasu zaper… szybko leci xD
      5. No pewnie, że nie ma drugiej takiej jak Tośka. Z tym charakterem musi być niepodrabialna xDD
      6. Po tym jak zobaczyłam Żyłę i Sierściucha na zdjęciu w jednej kurtce, nie zdziwi mnie jeżeli rzeczywiście dokonają jej spalenia na stosie w Planicy. Wcale, a wcale. Bo jeżeli ktoś jest do tego zdolny, to tylko ta dwójka.
      7. Ave Cezar. Ave Papciu. Ave ja. I Ave Tośka. Ten uczuć, gdy Aterix I Obelix wejdzie za bardzo.
      8. A czo tu się dzieje? Jakie odwróć tabelę, Polska na czele? Proszę mi się tu zaraz tłumaczyć!
      9. Mam nadzieję, że doczekamy się w niezbyt odległej przyszłości naprawdę małego Stocha juniora.
      10. Czyli Zniszczoł się oświadczył, cel osiągnął i już w skokach błyszczeć nie musi?! Czy ktoś mu może wytłumaczyć, że nie na tym polega ten sport?
      11. CZY JA PRZYPADKIEM NIE WPSOMINAŁAM O KOŃCU ŚWIATA? XDDD
      Podsumowując, fajnie wrócić po takiej przerwie do twojej twórczości. Pozdrawiam, Adrawa :*

      Usuń