19 lutego, 2017

2. Wywiad z debilem

Powiedz mi teraz co mam zrobić
z tęsknotą za siódmą stroną.
Na ósmej ludzie mieli się spotkać,
ostatnia była wyśnioną.
Pamiętasz, jak kiedyś byliśmy pewni,
że zawsze będziemy istnieli?


– KRUCZEK ZNIKNĄŁ!
Co.
Wmurowało mnie. Totalnie. Jak stałam, tak wcementowało mi nogi w podłogę, chociaż mam panele, więc trzeba było się przebić do betonu pod nimi. Może oni, wbrew wszelkim zaprzeczeniom, jednak brali jakieś LSD? Tylko zamiast smoków w kuchni widzieli brak Kruczka w domku, hotelu, busie, samolocie i w ogóle w życiu. Może mieli ubytki w mózgu? W części potylicznej?
Co by tam oni se nie mieli – ja doznałam paraliżu.
– Halo, Antek, żyjesz tam?
Wzruszająca była ta troska Titusa.
Kruczek... zniknął? NIE! Ja protestuję! Liberum, kurwa, veto! Nie na mojej warcie!
Bo w sumie nie. Ja w tym czasie się urlopowałam. Czy ktoś może mnie zabić, zanim będzie za późno? Gdybym tam była, może złapałabym porywacza za nogi i powyrywałabym mu je z dupy. Bo to na pewno musiał być jakiś skurczybyk! Na pewno porwał go dla okupu! Zaraz zadzwoni do nas i zażąda...
...starych nart Miszcza?
...kombinezonu Sierściucha?
...tego srajfona trenera, co ma rozbitą szybkę i prawie nie działa?
...A MOŻE GŁOWY BOSKIEGO APOLLO? W ogóle bym się nie zawahała, żeby dokonać wymiany. Jakże by wszystkim w Polsce, kuźwa, ulżyło. No błagam Was, podniesie rękę, kto się nie zgadza... Albo lepiej niech nie podnosi, bo reszta pewnie go prędko uciszy.
– Socha, ty dziś coś powiesz czy trzeba ci jakiegoś kopa na zachętę zasadzić?
Zmroziłam Szaflarską Mendę spojrzeniem Białej Czarownicy.
– Podnieś na mnie ten swój wychudzony przeszczep, a złamię ci go w locie.
Kubacki uniósł ręce w jakimś triumfalnym geście. Oni naprawdę byli na mocnych pigułach i trzepnęło ich ostro.
– Alleluja, przemówiła ludzkim głosem! Czy to znów Wigilia, że świnie zaczynają gadać?
Kontrola gniewu, pamiętaj, Socha, KONTROLA GNIEWU...
SRAŁ PIES NA KONTROLĘ, ZABIJĘ GNOJA!
Zerwałam się z miejsca, gotowa urwać łeb u samej dupy tej kudłatej, blondyńskiej mendzie z zadupia pod Zakopanem, ale Zniszczoł i Titus nagle adrenaliny dostali i zareagowali szybciej niż zwykle na progu, więc mnie powstrzymali, zanim zdążyłam gada unicestwić. A ten bęcwał śmiał się w najlepsze. Nie omieszkałam go jednak obrzucić paroma niewybrednymi inwektywami.
Pokręcił głową.
– W ogóle nic ci nie pomogła ta terapia kontroli gniewu. Dalej jesteś walniętą dzikuską.
Zaczęłam się na nowo wyrywać. NIE BĘDĄ MNIE ŻADNE PASKUDNE GNOMY OGRODOWE OBRAŻAĆ W MOIM WŁASNYM MIESZKANIU, JA NA TO NIE POZWOLĘ!
– MUSTAF, NIE POMAGASZ – wysyczał siłujący się ze mną Zniszczoł.
A niech się męczy, może sobie bice do ślubu wyrobi i nie wyjdzie na zdjęciach jak kościotrup wciśnięty w garnitur.
Gnój z Nowego Targu śmiał się szyderczo.
– Wy tak zawsze? – Konik Polny patrzył na nas z politowaniem.
Wierzgałam kończynami, ale tylko się zmachałam, a paskudnego buraka nawet paznokciem nie zadrapałam. Kruczkowe nieloty niby chude, a parę w łapach mają. Nie, kurwa, stety.
– To ona – wyjaśnił mu Kubacki z tak jadowitym uśmiechem, że zaczęłam żałować, że się święta skończyły niedawno, bo miałabym z jego genitaliów wspaniałe nowe bombki. Tak, nadal liczyłam, że mój genialny plan kastracji i ograniczenia populacji istot bezmózgich się powiedzie. Nikt mi nie zabroni marzyć. – Nie moja wina, że odmówiła brania psychotropów.
Głęboki wdech. Wyobrażaj sobie, że twój oddech jest czerwonym dymem, który wypuszczasz z organizmu przez płuca...
Dobra, jestem Wam winna wyjaśnienia. Otóż jakiś czas temu, konkretnie jeszcze przed rozpoczęciem lata, przeżyłam coś... w stylu... załamania nerwowego. To znaczy wrzeszczałam dwa razy głośniej na wszystko i wszystkich. Przedmioty o ostrych zakończeniach w pobliżu mnie stanowiły zagrożenie dla życia innych, dlatego trzymano je w ukryciu. Chociaż zapierałam się nogami i rękami, twierdząc, że nie jestem zbzikowana (HAHAHAHAHAHAHA, dalej śmieszy), Zniszczoł zmusił mnie do wzięcia udziału w sesji terapeutycznej. Nienawidziłam go jeszcze bardziej za to, że mnie tam zaciągnął. Początkowo w sumie czułam się lepiej, ale potem mój lekarz zaczął mnie wkurwiać, bo pierdolił mi non-stop o moim dzieciństwie, „potwornych rodzicach” i jakimś DDD (podobno jestem dysfunkcyjna – ale mówił tak tylko dlatego, że po prostu nie poznał Kubackiego), a ja nie chciałam o żadnej z tych rzeczy pamiętać. Po prostu nie i chuj. Do tego jeszcze mi kazał przestać przeklinać.
Pierdol, pierdol, ja posłucham.
Po trzech miechach regularnych spotkań szanowny doktorek oznajmił mi rozważenie po pierwsze zgłoszenia rodziców na policję, a po drugie „załączenia terapii farmakologicznej”, więc wstałam z kozetki i oznajmiłam mu (głośno i dobitnie), że „ma się w czajnik jebnąć” i „wcisnąć se te swoje psychotropy głęboko w owłosioną dupę” (metodą dedukcji doszłam do tego, że skoro cały był kudłaty jak dywan perski, to na zad nie mógł stanowić żadnej „wyspy negliżu”), po czym wyszłam, prawie wyrąbując mu drzwi z zawiasów. I już nigdy nie wróciłam.
Doświadczenie nauczyło mnie jednak, że życie nie jest ani czarne, ani białe, więc to nie tak, że ta terapia nic mi nie dała. Doktor Prozak* pokazał mi kilka technik relaksacyjnych i opowiedział o metodach walki z gniewem. Chociaż ja nadal uważam, że nie mam problemu ze złością, tylko z tymi niedorobionymi cymbałami. „Ilu Polaków, tyle opinii”, jak to mówi stare porzekadło. Staram się stosować te strategie w krytycznych momentach, ale morderstwo wydaje się po prostu bardziej atrakcyjne. I wymaga o wiele mniej silnej woli.
Zamknęłam oczy, cudem pohamowując swoje zabójcze zapędy. Bo pewnie by się Treneiro wkurzył, gdybym mu takiego Janusza geniusza skoków uśmierciła.
Właśnie, Treneiro. Poczułam, że mi słabo.
– Ja muszę usiąść.
Doczłapałam się do salonu, w którym Tymek, mimo rumoru w przedpokoju, nadal spał. Reszta bandy nartonogich pokrak poszła za mną. Zrobili dziwne miny na widok śpiącego kuzyna i porozsiadali się tam, gdzie było miejsce, czyli głównie na podłodze.
Gdzie cię wcięło, Kruczkowata sieroto? Jak go znałam, to mógł się po prostu zgubić w drodze po bułki. Albo zasnąć gdzieś na lotnisku. Zamyśliłam się, trzymając się za łeb. Chciało mi go rozwalić od natłoku informacji.
– Wyglądasz paskudnie – oznajmił mi, krzywiąc mordę, Sierściuch siedzący na przeciwległym fotelu.
– To prezentujemy wreszcie ten sam typ urody – warknęłam cicho.
Titus zachichotał pod nosem, za co Wąsata Mądrala spiorunowała go wzrokiem. Zniszczoł, który przyklapnął na podłokietniku mojego fotela, też się zatrząsł z cichego śmiechu. A Kudłacz pewnie przeżywał teraz atak depresji. Ten dobry sezon nic a nic mu nie pomagał. Ja nie wiem, może on miał mało seksu w życiu? Z całym szacunkiem, ale tego, nawet jako asystentka Kruczka, zapewnić mu nie zamierzałam.
– Próbowaliście do niego dzwonić? – spytałam ściszonym głosem.
– Nie, skąd, dobrze, że nam powiedziałaś – sarknął Mustaf, wywracając oczami. Opierał się bokiem o komodę. – Pewnie, że tak, ciemna maso.
– I? – Wspaniałomyślnie zignorowałam jego przytyki.
Wolny wzruszył ramionami, siedząc na panelach.
– Nic. Telefon ma wyłączony, poza zasięgiem sieci jest, czy coś.
No to go chyba Hofer z Gratzerem w kosmos wysłali, bo innej opcji nie widzę. Właściwie to całkiem prawdopodobne, że w tej drodze po bułki zgubił telefon i zniknął z radaru, próbując go znaleźć.
– A rzeczy są na miejscu? – drążyłam. – Może bajzel miał w pokoju? Wiecie, ślady walki...
– Antek, dobrze wiesz, że on miał wiecznie rozpierduchę w pokoju – odezwał się Zniszczoł obok mnie. – Nic nie wiemy, bo od razu nas odsunęli od sprawy. Policja się wszędzie kręci, w PZN-ie panuje chaos i panika.
Czyli po staremu.
– To może mnie chociaż łaskawie oświećcie, jak to było.
Tymek zamlaskał przez sen i wszyscy zamarli, obserwując, co się będzie działo dalej, ale mały przewrócił się tylko z boku na plecy, po czym westchnął.
– Normalnie – odezwał się cicho Titus stojący za fotelem Sierściucha, wzruszając ramionami. – W poniedziałek mieliśmy regenerację, a na wtorek umówiliśmy się z Kruczkiem na trening w Zakopcu. Na dziesiątą. Wszyscy siedzieliśmy w szatni i czekaliśmy, aż przyjedzie. No chyba z pół godziny tam spędziliśmy. W końcu Dzióbao stwierdził, że trzeba do niego zadzwonić. – Być może i był z niego kawał gnoja, ale w odróżnieniu od jego kolegów, zdarzało mu się czasem ruszyć tą makówą. – Dzwoniliśmy i ciągle tylko ten „wyłączony telefon albo poza zasięgiem sieci”. Kruczkowi w swoim nieogarze zdarzało się w ogóle zapominać o treningach, więc myśleliśmy, że po prostu bez ciebie totalnie mu to wyleciało z głowy, a w dodatku komórka mu padła, czyli combo. Ale nic, Maniek powiedział, żeby jeszcze poczekać. No i koło godziny wpół do dwunastej wpadł do nas zdyszany i blady prezes Te z informacją, że Kruczek zaginął. Żona z nim nie ma kontaktu od wczoraj, w ogóle nikt z nim nie ma kontaktu i ogólnie to jak kamień w wodę.
Tymek zachichotał przez sen.
Tak bardzo chciałam, żeby to się okazały tylko głupie bułki. Bo kiedy sama próbowałam ruszać tą zgniłą makówą, to nic z tego pożytecznego nie było.
– Potem przesłuchała nas policja – dodał Zniszczoł po chwili ciszy. – Wszystkich. Nawet pana Stasia z ochrony i Tajnera. Początkowo nie chcieli, bo Treneiro jest dorosły, ale ważną funkcję w państwie sprawuje, a jego żona robiła zamieszanie, więc nie mieli wyboru. Do ciebie też pewnie zawitają lada dzień. Zadają głupie pytania w stylu: „Czy trener zachowywał się ostatnio dziwnie, był zdenerwowany? Czy miał wrogów? Czy wykonywał niepokojące telefony?”. – Zniszczoł prychnął. – Jakbyśmy w ogóle zwracali na niego uwagę.
A Wy się dziwicie, że te cymbały tak walą w bulę?
Wizja mundurowych w moim pełnym pirackich filmów i piosenek mieszkaniu nie bardzo mi przypadła do gustu. Poza tym to zwykle gbury i brutale, tym bardziej niedobrze mi się robiło na myśl o ich wizycie. I trochę bałam się, jak zareaguje na to wszystko Tymek. Albo ucieknie przez balkon, albo będzie się ekscytował jeszcze przez rok. Zależy do humoru.
Zamilkliśmy. Słychać było tykanie starego zegara na komodzie i All I want for Christmas is you śpiewane przez biorącego prysznic sąsiada spod siódemki piętro niżej. Trochę poniewczasie mu się zebrało, bo święta minęły dawno temu.
– I co teraz? – zapytał zesrany ze strachu Titus.
Ale to pytanie było akurat bardzo dobre.
– Na pewno jest już głośno – odparł Zniszczoł. – Zrobią raban w mediach. Będą nam głowy suszyli w tej sprawie. Kto wie, czy nas prezes nie wycofa z konkursów.
Prychnęłam pogardliwie.
– Masiusiaka wam wciśnie, ale Kryształowej Bani sobie nie odpuści.
– To jest MaCIUsiak! – oburzył się Titus mądrala. – I weź, Socha, my tu kryzysa mamy, a ty dalej wszystkich obrażasz!
A co ma piernik do wiatraka? O to już nie zapytałam, nauczona doświadczeniem, że Zniszczoł by pewnie powiedział, że mogłam dać sobie spokój. Zresztą Mnientus (drugi raz dzisiaj, szedł jak Jancarz!) gadał z sensem, więc musiałam odpuścić.
Widzicie? Jakich to ja czasów dożyłam, że tym wypierdkom rację przyznaję. W dupach się poprzewracało od tego dobrobytu...
– Co robimy? – Gdyby Sierściuch miał wąsy, to z tą swoją miną srającego kota idealnie wpasowałby się do swoich danych osobowych.
– Na pewno spławiamy media – odezwał się tonem przywódcy Kubacki, dla odmiany całkiem poważny. – Żadnych szczegółów, żadnych opowieści, żadnego obsmarowywania dupy. – KTO DAŁ TEJ MENDZIE DOWODZENIE?! JA POCIĄGAM DO ODPOWIEDZIALNOŚCI TĘ OSOBĘ! JA SIĘ NIE BĘDĘ WYPŁOSZA NOWOTARŻAŃSKIEGO SŁUCHAĆ! Jak se będę chciała, to największe Kruczkowe brudy na wierzch powyciągam i persona non grata z niego państwowa będzie! Oczywiście, wolałabym się utopić w szambie niż zdradzić szefa zaufanie (pośmiertne czy nie) w ten sposób, ale długo by mnie kusiło, gdyby ktoś oficjalnie przekazał pałeczkę dowodzenia temu cymbałowi. – Nic nie wiemy.
– Bo nic nie wiemy – warknęłam na niego.
Wywrócił oczami.
– Ale będziemy wiedzieć.
?????
Generalnie wszyscy prezentowali takie oto znaki zapytania na twarzach.
– Rozwiń myśl – sarknęłam.
Prychnął z wyższością.
– Chyba nie sądzisz, że te ciołki z policji go znajdą – obruszył się. – Dzieci mi zdążą zdać maturę, a oni dopiero będą w trakcie sprawdzania tropów. – Widząc, że, eufemistycznie rzecz ujmując, średnio nas przekonuje, dodał ze zniecierpliwieniem: – Kto zna lepiej Kruczka niż my? Bo na pewno nie mundurowa banda niedorobów, która odbębnia piętnaście lat, żeby przejść na emeryturę. Zero misji. A my mamy misję – chcemy odzyskać trenera, nie? Bo nam, nie daj, Boże, jeszcze Szwaba jakiegoś opchną i nieszczęście będzie.
O nie, ja ziemi polskiej szwabską stopą skalać nie pozwolę! Z tego też powodu wszyscyśmy milcząco i powoli przetrawiali Mustafową propozycję wyjątkowo sensowną. Ja nie wiem, na starość im rozumu przybywa czy co? Jak ich pamiętałam z zeszłego sezonu, to ani jeden taki mądry nie był. A teraz filozofy domorosłe i Dextery się znalazły, o.
Chociaż sądząc po radosnym kolorze kasku Mendy – raczej Różowe Pantery.
– Dobra, głosujemy – przerwał ciszę śmiertelnie poważny Zniszczoł. – Kto w to wchodzi?
– Pierdzielenie, wszyscy wchodzą – zarządził sobie hrabia Kubacki. Patrzcie go, jaki pan na włościach. Porozstawiał kumpli po kątach, a my mu mamy pewnie teraz jakieś pokłony bić czy coś. – I nie ma, że nie. Kruczka trza znaleźć, a ja nie zostawię tak ważnej sprawy w rękach byle bęcwałów.
Właśnie przekreśliłeś swoje plany, cymbale.
Ale prychnąć musiałam, bo to bym nie była ja.
– Jak będę chciała, to sobie jakiego Szwaba sama zwiozę i trenerem ustanowię, a tobie nic do tego – warknęłam na Mendę, zrywając się na równe nogi. – Nie będziesz mi się tu szarogęsił! Nie w moim domu! Dopóki siedzisz pod tym dachem...
– Kontrola gniewu, Socha, kontrola gniewu... – Zniszczoł zdążył wstać, położyć mi ręce na ramionach i szeptać do ucha uspokajające słowa. Mieliśmy słowo bezpieczeństwa jak ci z Pisieńcu twarzy geja. Naciskając mi na barki, zmusił mnie do ponownego klapnięcia dupą na fotel. – Mustaf, weź daj sobie na wstrzymanie, co? Może nie wszyscy chcą brać udział w tym twoim planie szpiegowskim. Niektórzy z nas mają kariery! Rodziny!
– A jak zadrzemy z tym... jakimś gangiem czy coś? – Wolny wyglądał na porządnie zdyganego.
I to wcale nie było takie głupie.
Kubacki machnął ręką.
– Ten człowiek nie ogarnia, jak się nazywają jego dzieci, a miałby ogarniać ksywy jakiegoś gangu? – Pokręcił głową. – W ogóle wybijcie sobie z głowy porwanie wielkimi kamieniami.
– Ale nie możemy tego skreślać, dopóki nie mamy dowodów. – Sierściuch nastroszył wąsy. Brakowało tylko, żeby założył palto w kratę i wziął do ręki lupę.
No shit, Sherlock.
Zniszczoł wyprostował się jak struna i założył ręce.
– Dobra, Kubacki – oznajmił jakimś takim czelendżującym tonem. To jak, czelendż na czelendż? Tylko Żabojadów nie ma.** – Skoro taki jesteś pewny swego, to powiedz nam, od czego zamierzasz zacząć swoje wielkie śledztwo.
#GoZniszczoł! Zmiażdż matoła!
– A co, sam tu pracuję? – warknęła Menda. – Chociaż raz ruszyłby mózgiem ktoś inny niż ja.
Roześmiałam się szyderczo. Aż mnie zgięło w pół w tym fotelu. A Kubacki spiorunował mnie wzrokiem.
– Przepraszam – powiedziałam, gryząc prawie wargę – ale uwielbiam, kiedy tak sobie żartujesz.
– Moooożeee... – zaczął nieśmiało Titus. – Może podpytamy u policji?
Kruczku, jeśli leżysz już martwy w rowie, to błagam, sprawuj pieczę nad tymi, którym brak mózgu zagraża życiu. Zrobiliśmy grupowego fejspalma.
– Wiesz, Titus, ty lepiej się myśleniem nie zajmuj – odezwał się z podłogi Wolny ze złośliwym uśmieszkiem. Titus wyglądał na do głębi urażonego. – Nie wiem, Mustaf, całe życie mnie skakać uczyli, a nie prowadzić nielegalne śledztwa.
Zapadła znowu cisza. Kubacki schował swój gnomi ryj w dłoniach.
Co racja, to racja. Ja o śledztwach wiedziałam tyle, co się w serialach naoglądałam, ale to ze mnie żadnego detektywa nie czyniło. A poza tym, jak się policja dowie, to mogą polecieć wióry. I wszystkie te ciołki, które w ten przepiękny, szary jak srajtaśma dzień siedziały u mnie na kwadracie, mogą pójść z torbami.
– Jedno sobie ustalmy – powiedziałam po chwili. – Czy jesteście w stanie zaryzykować wszystko, co macie, żeby znaleźć trenera? Bez tego te wasze dochodzenia są gówno warte.
Popatrzyłam po tych niezbyt urodnych mordach, a oni zrobili to samo.
– Jesteśmy – odparli zgodnie.
Westchnęłam.
– Dobra, to mamy czas do namysłu co do naszego pierwszego ruchu – dorzucił Mustaf. – Spoko, policja i tak nic nie zrobi w tym czasie, więc jedyne, co nas goni, to ewentualny czas życia Kruczka. Ja utrzymuję, że to nie jest żadne porwanie.
– A co, zgubił się w drodze po bułki?! – wkurzył się Zniszczoł. – Weź, to chyba oczywiste, że go porwali.
O, proszę. Idealna zgodność umysłowa. Udziela mu się od mojej obecności częstej i gęstej w jego życiu.
Kubacki wywrócił oczami.
– Gdyby tak było, to dawno zadzwoniliby w sprawie okupu. Trenera nie ma od wczoraj.
– Może wcale nie zrobili tego dla okupu, tylko żeby wyciągnąć z niego informacje! – Titus poczuł się geniuszem. A mówił Wolny, żeby się Mnientus nie wypowiadał.
– Tak, na temat lenistwa Boskiego Apolla. – Wywróciłam oczami. – Żeby ustalić przyczynę zniknięcia, trzeba zbadać jego okoliczności. Jak wam przyjdzie coś mądrego do głowy, to do mnie zadzwońcie, jeśli nie – to won mi z mojego mieszkania!
– Właściwie to bym coś zjadł – zignorował moją subtelną prośbę o wyjście Kubacki, klepiąc się po brzuchu. – Weź no się kopsnij do kuchni i zrób coś zjadliwego.
Czy... ten... świniak patroszony... właśnie mnie potraktował... jak kurę domową... W MOIM DOMU?! Zaczęłam robić głębokie oddechy, żeby nie wytargać mu tego zakutego łba z rdzenia kręgowego. To był jeden z nielicznych momentów, w których zaczynałam tęsknić za owłosionym jak szympans doktorkiem Prozakiem i tą jego irytująco stoicką postawą. Na niego mogłam wrzeszczeć, ile wlazło i w ten sposób zużywałam zapas na resztę dnia.
– Ja nie mam napisane „SŁUŻBA” na czole – syknęłam. – Kucharkę sobie wynajmij. Albo do swojej Martki-nartki zadzwoń, a nie wszystkich brakami w edukacji genderowej będziesz irytował. A poza tym ja w lodówce mam tylko Nutellę i światło. I pieruński mróz.
Kubacki wywrócił tymi swoimi złośliwymi ślepiami. A bym mu zawinęła za to traktowanie, to by się z bólu zesrał. Jak ta jego niewolnica wytrzymuje nerwowo, to jeno święci Pańscy wiedzą.
– Oooo, a może pizza?!
Chwała niech będzie Sierściuchowemu intelektowi!
– Ale coś do picia nam zrobisz, nie?
...albo w sumie wstrzymajcie entuzjazm.
– Nie, matole, każę wam pić roztopiony śnieg z balkonu – warknęłam, wstając z fotela. – Czego chcecie?
– Ooo, Tosi kolegi! – Dopiero radosny głos Tymka przypomniał mi, że on też z nami przebywał w tym pomieszczeniu. – I wujek Ooooleeeeeek!
Kuzyn wystrzelił z sofy, żeby z wyszczerzem uwiesić się na karku człowieka-szczygła, na co ja tylko pokręciłam głową. I ty, Brutusie... Nie no, lubienie Zniszczoła to ja szanowałam. Dzieciak potrzebowałby poważnej rozmowy, gdyby za ulubieńca takiego Sierściucha albo Mustafa sobie wybrał. Wtedy można by już na nim krzyżyk stawiać, amba fatima, umarł w butach.
Jak już każdy złożył zamówienie, wyniosłam się do kuchni, żeby je przygotować. (Terminologia i przyzwyczajenia kelnerskie zostają). W ślad za mną poszedł ryży skowronek, zostawiając głośne i rechoczące jak ropuchy towarzystwo w salonie. Wylałam zimną już herbatę, którą porzuciłam, kiedy weszła banda Kruczkowatych mend, wyjęłam kubki i zaczęłam lać wodę do czajnika, a Grzywa tylko stał oparty o szafkę i dziwnie mi się przyglądał.
– Czego? – burknęłam. – Poradzę sobie sama – wymamrotałam.
– Dalej mało śpisz, prawda?
Dzięki za nawiązywanie do rozmowy, stary. To buduje komunikację.
– A ty co, doktor Rzygabo? – sarknęłam. – Rzygabomusi. – Sama zaśmiałam się ze swojego suchego żartu. Niagara zaczynała wysychać...
Zniszczoł westchnął.
– Tośka...
Czasem się tak do mnie zwracał, a mi odechciewało się nawet go za to opierdalać. Ale znacznie częściej jednak tę siłę w sobie znajdowałam. Tylko że to nie był ten dzień, więc udałam, że bardzo skupiam się na ilościach łyżek kawy i układaniu torebek z herbatą w kubkach.
Ja też westchnęłam, bo już zostało mi tylko czekać, aż woda się przegotuje. Stanęłam do niego twarzą, również oparta o szafkę.
– No nie śpię, no i co? – Wzruszyłam ramionami.
– Nie uważasz... że powinnaś... – Po tej minie w stylu lizanej cytryny wnioskowałam, że rudy cymbał zaraz palnie coś, co mi się nie spodoba. – No wiesz... pójść z tym do lekarza?
Machnęłam ręką.
– A co im tam będę dupę truła. Tak czy siak mnie oleją. Nie przesadzaj, to tylko jakiś idiotyczny koszmar...
Nie dokończyłam, bo do kuchni wbiegł Tymek, wyciągając do mnie ręce, więc go na niego wzięłam.
– Tosia, a ja jestem głodny – wymamrotał, bawiąc się moim łańcuszukiem.
– To dobrze, bo za niedługo będzie pizza!
– JEEEEEEEEEEEEEEEEE! Ale mógłbym przed nią zjeść kanapkę z Nutellą?
Mój człowiek.
– Mooożesz.
W tym momencie pstryknął czajnik, więc Zniszczoł intuicyjnie przejął ode mnie Tymka, żebym mogła rozlać wrzątek do kubków, a potem zrobić małemu kanapkę. Niestety, nie mam trzeciego oka, żeby postawić kropkę nad „i” w swoim troglodyckim wyglądzie widzieć wszystko dookoła, więc nie zauważyłam, że Titus stoi obok i przygląda nam się rozanielony.
Stał tam jak widły w gnoju, nic nie gadał, tylko oczami świecił.
– Wy moglibyście mieć dzieci! Być rodziną! Pasuje wam dziecko!
Kruczka nie było dopiero kilka godzin, ale już mi zaczynało go brakować, bo on w takich momentach umiał rozładować sytuację jakimś betonowym dżołkiem, a tu znikąd pomocy. Na szczęście, wciąż miałam Zniszczoła, który parsknął śmiechem.
– Nie miałbym serca skazywać jakiejkolwiek istoty żywej na odziedziczenie genów po Antku.
TA ZNIEWAGA KRWI WYMAGA!
– TY SIĘ CIESZ, RYŻY MAŁPISZONIE, ŻE TEN WRZĄTEK JEST MI POTRZEBNY!
Debil się śmiał dalej.
Wzięłam głęboki wdech. Czerwona chmura, czerwona chmura...
– Titus, czy tobie kiedyś przeszło przez głowę, żeby się zastanowić, zanim coś palniesz? – warknęłam. Ale TYLKO warknęłam. A mogłam zabić!
Titus opuścił bezradnie ramiona. Ścisnęło mnie coś za serce, a Zniszczoł posłał mi wymowne spojrzenie. Wywróciłam oczami, ale powiedziałam:
– Po prostu ja i Aleks nie jesteśmy dobrym materiałem na rodziców. Razem, w sensie.
Z osobna też.
Mnientus z miejsca się ożywił.
– Ale wizualnie pasujecie!
Niech ktoś wyprowadzi tego matoła z mojej kuchni, zanim go uszkodzę.
– Mogę już dostać swoją wodę? – zmienił gwałtownie temat. Na własne wielkie szczęście. – Bo z tego strachu o trenera zaschło mi w gardle.
Podałam mu szklankę z mineralną i tyle go widzieliśmy – wrócił do rozpierdolu w moim salonie.
Westchnęłam, ale załadowałam wszystkie kubki z wrzątkami na tacę, a Zniszczoł przydreptał za mną, trzymając już Tymka za rękę. Po chwili wróciłam, żeby zrobić młodemu kanapkę, a za godzinę przyjechała pizza. Kubacki do tego czasu zdążył się zmendzić dwa razy bardziej (głodny cymbał to jeszcze mniej znośny cymbał), bo on „płaci, więc wymaga!”. Czyli nasz kadrowy Toszek wrócił na miejsce.
Kiedy tak z nimi siedziałam, miewałam momenty, że wyłączałam się z ogólnego strumienia pierdolenia świadomości, żeby się zasępić. Bo gdzie też tego Kruczka wywiało? Jeszcze tydzień temu z miną zbitego psa prosił mnie, żebym o siebie zadbała, a teraz po nim ani śladu. Może Sierściuch miał rację? Może go jakie zbiry zakopiańskie z ciupaskami porwały? Górale, o. Żeby ich barany latać naumiał, coby się oni nie musieli ich wypasaniem zajmować. Może jednak ja miałam rację i to wyrośnięte dziecko się gdzieś zgubiło? Wiecie, im dłużej z nim pracuję, tym bardziej się obawiam, że on ma jakieś wczesne stadium Alzheimera. I ta myśl mnie potwornie dobija. Próbowaliśmy jakoś wytłumić durny niepokój, więc graliśmy w chińczyka, scrabble, karty i eurobiznes. Tymkowi trochę się znudziły gry, których nie rozumiał, więc włączył sobie maraton Scoobyʼego.
Ekipa (wciąż) Kruczkowych nielotów pojechała dopiero koło ósmej wieczór i to była najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi się w ciągu całego dnia.

* * *

Wiadomość o szefie, jak się można spodziewać, nie wpłynęła pozytywnie na moje problemy ze snem. Tym razem ślubny koszmar śnił mi się w podwójnie zwolnionym tempie, więc oglądałam swojego Calvina Kleina dwa razy dłużej, licząc w duchu za każdym razem, żeby się okazało, że to Brad Pitt. „Nadzieja matką głupich”, jak to mówią – mój urojony mąż pozostawał dla mnie zagadką. Podobnie jak aktualne położenie Łukasza K. Jak można się zorientować, położenie to było co najmniej chujowe, nikt bowiem nie mógł wpaść na to, gdzie i jak go szukać.
Po śniadaniu siedziałam trochę przy laptopie, wysyłając CV do wydawnictw, które oferowały pracę zdalną i przeszukując portale sportowe, które huczały od najróżniejszych plotek. Przegląd Sportowy przeszedł samego siebie, stwierdzając, że Kruczek jest tajnym agentem wywiadu i szmuglował poufne informacje rządowe za ruską granicę. Nie wiem, co oni tam biorą, ale zaręczam wam, że to musi być coś mocniejszego nawet od towaru Laniška. Oczywiście, nie brakowało tytułów, które nadal żyły zwycięstwem Stocha w Turnieju Czterech Świrów Skoczni. Wspominałam coś wcześniej, że niby Sierściuch był najlepszy, ale to tylko na początku. Bo on, razem z Żyłą i Miszczem zresztą, nadal są dobrzy. Tak dobrzy, że są w top ten klasyfikacji generalnej. I ja Kamilowe prowadzenie zrozumiem, piąte miejsce Wąsatej Mądrali również, ale dziewiątej lokaty Wiewióra mózg mój blondyński a pojemny ogarnąć nie może. Bo Pieter nie dość, że teraz taki topowy zawodnik, to jeszcze drugi w całym turnieju był, laczkowego króla serc trzynastoletnich na trzecie miejsce wykopał, a Krafta z kwitkiem poza podium wysłał! To dopiero Rumcajs! Każden jeden z zagranicy go na straty spisywał, bo Żyła wiekowy już (jak na skoki, rzecz jasna) nieco, bo podiów tak niewiele było, a tu bęc, w Bischo pozamiatał, w turnieju pozamiatał i w ogóle ta miotła się go tak jakoś uczepiła jak Baby Jagi.
Ale mniejsza. Ryczące czerwone nagłówki zewsząd alarmowały, że oto Łukasz Kruczek, miszcz treningu siłowego, strateg polski naczelny wielki i duma nasza narodowa, zniknął bez śladu, a umundurowane ćwoki nie mogą go nawet spróbować namierzyć, bo wszystko zawodzi. I ja nie wiem, czy to kogo dziwi jeszcze, bo jak od zawsze wiedziałam, że jak ta ofiara się kiedyś zgubi, to go nawet komisarz Rex nie wyniucha. O. Ale czy mnie ktoś w tej kadrze słucha?
No właśnie. I czy ja w związku z zaistniałą sytuacją mam jakąkolwiek kadrę, do której mogłabym wrócić?
Przełknęłam głośno ślinę. To Kruczkowe zniknięcie coraz bardziej mnie przeraża. Jestem pewna, że Apollo uczepi się każdego powodu, żeby mnie z PZN-u na zbity ryj wywalić, a taka nieobecność mojego zwierzchnika polskich sił powietrznych stawia go w bardzo wygodnym położeniu. Postanowiłam jednak nie mącić tym sobie kwasów żołądkowych (bo moje to z tych nieobliczalnych) i wróciłam do solidnego riserczu pudelkowego.
Tymek akurat wziął się za demolowanie mojego „salonu” klockami (no dobra, grzecznie się bawił na podłodze, tylko rozpierdol straszny przy tym zrobił), kiedy zadźwięczał dzwonek do drzwi. Aż się zatrzęsłam na myśl, że być może grecki popierdol się pofatygował do mnie osobiście ze zwolnieniem, ale postanowiłam zachować zimną krew. Poprawiłam t-shirt z Łan Erekszyn, zignorowałam plamy na granatowych dresach, poprawiłam (UMYTE!!!) włosy i poszłam otworzyć.
A tu zonk. Panowie mundurowi przyszli mnie odwiedzić.
Nie, żeby cymbał rudy mnie przed tym wczoraj ostrzegał czy coś.
Początkowo zatrzęsły mi się dresy ze strachu, że może już się dowiedzieli o naszej tajner operacji pt. „Odnaleźć Szefa”, ale potem przypomniało, jak Zniszczoł mówił, że to standardowa procedura.
– Dzień dobry, nadkomisarz Dariusz Siedlecki, mój kolega, sierżant Szczepan Krzywoń. Pani Antonina Socha, jak rozumiem?
Nie, kurwa, arcybiskup Dziwisz, jak widać.
Nie bardzo wiem, w czym to machanie odznakami miało mi pomóc.
– Ta – odmruknęłam.
Gościu się rozejrzał po mieszkaniu. Dyskretny, nie powiem. To już wolałam te Sijesaje...
– Czy możemy wejść i porozmawiać?
Wzruszyłam ramionami, otwierając szerzej drzwi.
– Proszę.
Cierpliwie zniosłam ich buciory, które zajebały mi podłogę w całym mieszkaniu i zaprosiłam do „salonu”, w którym Tymek podniósł na nich zdziwiony wzrok. Na moment przestał się bawić, osłupiały, ale mrugnęłam na niego, żeby nie zwracał na nich uwagi, więc powolnie wrócił do zabawy.
Zaproponowałam im herbatę i takie tam, ale nie chcieli. A niech żałują, moja herbata jest najzajebistsza na świecie. Ale co oni tam wiedzą, nie znają się ani na życiu, ani na herbacie, ani na swojej profesji.
– Zapewne domyśla się pani, że jesteśmy tu w sprawie zniknięcia pani szefa.
– Zapewne tak – sarknęłam.
Jeden z nich był spasiony i gapił się tępo na wystrój mojego pokoju gościnnego, to był ten gorszy rangą, sierżant Krzywychuj czy coś ten deseń. Drugi non-stop coś notował i przeglądał w tym swoim zabazgranym, uwalanym kawą notesiku. Obydwaj byli jednak postawni, więc sarkazm i ironia były moją jedyną bronią w ich obecności. Rękoczynów bym się bała.
– Proszę mi opowiedzieć... – przeciągał, ciągle coś dziubdziając w tym swoim kapowniku – ...wszystko od początku. Jak wyglądały początki pani pracy z trenerem Łukaszem Kruczkiem.
Co pomyślałam: PANIE, TO JEST NORMALNY SKANDAL! WYZYSK I OBÓZ PRACY! SZWINDEL JAK STĄD DO BISHOFSHOFEN! TO JEST NIELEGALNE! TO BYŁ SZANTAŻ! JA TO ZGŁASZAM DO PROKURATURY!
Co odpowiedziałam:
– Najpierw poznałam Aleksandra Zniszczoła. Przyszedł do restauracji wujostwa, w której pracowałam. Porozmawialiśmy chwilę i postanowiliśmy podtrzymać kontakt. – Gdybym ja wtedy wiedziała... To bym mu zaraz na Malince łeb urwała i obnosiła się z nim po tej wsi jak z trofeum! – Dwa tygodnie później zaprosił mnie na trening na skoczni. – Postanowiłam przemilczeć kwestię pawiastej imprezy i mojej kompromitacji na całej linii. – Okazało się, że trener Kruczek szukał asystentki...
– Czy pani i pan Zniszczoł byliście... w związku?
O, i nagle się temat zmienił. Magia lepsza niż w Hogwarcie.
Taka potwarz! Ja i ta ryża pokraka życiowa?! Czy oni wszyscy dostali cegłami z dachu czy jak?!
– A niech mnie ręka Boska broni! – odkrzyknęłam. – Co pan – zwariował?! Ja i ten ryży cym... Zresztą nieważne. – Chrząknęłam dla uporządkowania swojej wypowiedzi. – W każdym razie wówczas trener zdecydował, że jestem najlepsza do tej roli i mnie przyjął.
I drugi już rok znosić śmierdzące skarpety Wiewióra muszę.
– Kiedy to było?
– Latem 2015 roku.
– Zna pani trenera półtora roku?
Czy ja prowadziłam konwersację z amebami? Bo takie odnosiłam nieodparte wrażenie. Niech oni sobie już idą, plz.
– Na to wygląda – odparłam nie bez uszczypliwości w głosie, którą umundurowane cielęta puściły mimo uszu.
Wiecie co, im dłużej z nimi przebywałam w jednym pomieszczeniu, tym mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że Kubacki być może wcale nie plótł trzy po trzy i miał rację, co do skuteczności policji. Skoro oni fakty łączyli gorzej niż siedzący tam ze mną sześcioletni Tymon, to jakim cudem mieli znaleźć taką zagubioną sierotę jak Kruczek? Przecież jak jemu się coś w ty siwiejącym łbie przestawi, to go żadne dżipiesy nie namierzą, tak wypruje!
Ale to nie zmieniało faktu, że byłam cała zesrana. Gdzie go wcięło, gdzie on mógł poleźć? Nie mieściło mi się to w głowie, że mój najczarniejszy scenariusz właśnie się spełniał. Gdybym tam była, gdybym mogła go w porę przywrócić do porządku... Bo ja, oczywiście, obstawałam przy tym, że go zakręcenie własne zgubiło, a nie tam żadne porwanie. Mustafowi to chyba w życiu przygód brakuje, toteż wymyślił sobie scenariusz jak z Sijesaja.
– To... dość krótko. – Detektyw uniósł brwi w zdziwieniu.
Wzruszyłam ramionami. Ale za to jak intensywnie!
To wcale nie zabrzmiało dwuznacznie.
– Jak dla kogo – wymamrotałam pod nosem.
Z nimi to jak u psów – jeden rok liczy się za siedem. Nawet zmarch przybywa, więc ludzie są w stanie uwierzyć.
– Kiedy ostatni raz go pani widziała?
– Ponad tydzień temu, kiedy wysyłał mnie na urlop.
– Wydawał się pani jakiś... nieswój? Dziwny, podenerwowany?
Zakręcony jak tampon w pi... Zakręcony jak przez całą dobę. Szukał telefonu, biletów i nie potrafił sobie przypomnieć, jakie kwiaty są ulubionymi jego żony. W kieszeni kurtki, w torbie i gerbery. Widzicie? Ja tu wiem, jaki rozmiar portek nosi, a oni za grosz docenienia! Ani złotówki podwyżki! Wyzysk i obóz pracy!
Pokręciłam głową, ale tak naprawdę zerkałam co chwilę na zegar, marząc, żeby zaraz spierdalali na Rukatunturi chorągiewki prostować.
– Zmartwiony – odmruknęłam.
Uwaga, Sherlock znalazł trop. Będzie, będzie zabawa, będzie się działo... Nasz szeryf a la Chuck Norris ściągnął brwi.
Zmartwiony? Czym?
Westchnęłam. Całe życie z debilami. Jak nie Muraniek i jego (nie)obecność duchowa, to jeszcze zastępy policji niekumate. Czy ja cały świat mam we wszystkim uświadamiać czy ktoś może wreszcie ruszy tym pękiem kapusty, co tu mu wyrósł w czaszce?
– Moimi problemami ze snem. Z tego powodu wysłał mnie na urlop.
– Jakie to problemy?
A co pana to gówno, dupa obchodzi?
Znowu wzruszyłam ramionami. Dajta mi spać, a nie. Znaczy – ja o niczym tak nie marzyłam, jak o uspokojeniu nerwów w związku z Treneirem, ale nie teraz. Umówmy się, że po odespaniu ostatnich dwóch miechów założę swoje palto w kratę, wezmę denko ze słoika po musztardzie i znajdę ćwoka choćby w bokserkach Hofera (choć wolałabym nie być do tego zmuszona), po prostu w tej chwili wszyscy raus, a ja włączam tryb standby.
– Normalne takie. Spać nie mogę.
A jakie mogą być inne problemy ze snem?
Zanotował coś i jakoś niechętnie wziął się do komentarza:
– Bez obrazy, ale... nie sądzi pani, że... brak snu może czynić z pani... mało wiarygodnego świadka? Wie pani, czasem ludzie z niedoborem snu mają problemy z rozróżnieniem wytworów własnej wyobraźni od jawy...
Psychiatra, doktor neurologii się znalazł, do konia wafla! Będzie mnie tu jakimiś swoimi teoryjkami o bezsenności irytował! Gdyby nie to, że Tymek był w pobliżu i nie miałam zbyt wiele kasy, wywaliłabym mój szklany stolik do kawy cymbałowi na łeb.
– Jestem osobą twardo stąpającą po ziemi i bardzo dobrze rozróżniam jawę od snu – warknęłam niskim głosem. Ewentualnie mi się może pogarszać, jak mi ktoś zajebie nartami w łeb. – Imputowanie mi takich rzeczy jest poniżej jakiejkolwiek przyzwoitości. Na razie wygląda mi na to, że bardzo realne jest panów szybkie opuszczenie tego lokalu. A najlepszym dowodem jest fakt, że trener sam wysłał mnie na urlop – ja czułam, że go nie potrzebuję, ale on zrobił to w trosce o moje dobro. Taki właśnie był trener Kruczek – zakręcony, ale serce miał po właściwej stronie.
Co ja w ogóle gadałam?
– Znaczy się JEST. On nadal JEST takim człowiekiem.
Jeden z kolesi znów coś zanotował, a po chwili spytał:
– Co ma pani na myśli, mówiąc, że jest zakręcony?
Wywróciłam oczami, po cichu zgrzytając zębami. Ich minuty zostały policzone.
– Ciągle czegoś zapomina, szuka, czasem nie wie, gdzie jest...
Tym razem wczesne stadium Alzheimera zabrzmiało całkiem realnie.
Wybałuszyłam oczy. Wystraszyłam się nie na żarty. A jak ten geniusz naprawdę był chory i miał napad gdzieś po wyjściu do sklepu? Starałam się nie dać tego po sobie poznać, ale poczułam gwałtowną potrzebę pożucia gumy. Ja muszę mieć coś w ryju, kiedy się stresuję. Taki nowy tik nerwowy.
Nadkomisarz Siedlecki coś tam sobie dobazgrał (z mojej perspektywy wyglądało to tak, jakby skończył kutasa w tym uświnionym kawą notatniku rysować; o, teraz mu owłosienie dorabiał...), po czym wstał z ciężkim westchnieniem. Musiał pomóc zrobić to samo swojemu spasionemu koledze, który zapadł się dupskiem w fotelu. Siłowali się tak kilkanaście sekund, po czym ten ważniejszy zakomunikował:
– Cóż, to chyba wszystko. Dziękujemy za rozmowę. Była pani pomocna.
No w chuj. Nerwy mi zszargali i sobie idą. Wyczucie jak Miszcz na progu.
Kiedy zamknęłam za nimi drzwi, byłam szczęśliwa jak prosię w deszcz. Cóż, jeśli chodzi o typ figury, to to porównanie Twardowskiego spełniam w stu procentach. Tylko że za oknem walił śnieg, a nie deszcz, ale świnia to świnia, śnieg też by ją pewnie ucieszył.
I ja też chciałam się ucieszyć jak to prosię, ale mi się humor automatycznie popsuł. Nie minęło pięć minut, odkąd ci umundurowani imbecyle raczyli opuścić moją świątynię dumania, kiedy usłyszałam wibrujący głośno jak... nie-wiem-co w kuchni telefon. Skrzywiłam się, ale poczłapałam do pomieszczenia i jak zobaczyłam wyświetlacz, to miałam ochotę rzucić komórką za okno. Pamiętaj, twój gniew to czerwona chmura... Mój gniew to był raczej taki dym z fabryki. Albo smog.
Może Kubacki będzie naszym kurwa?
Toooosieeeeńkaaaa! – zawył mi jadowicie radosnym tonem do słuchawki, zanim zdążyłam warknąć na niego dla zachowania równowagi emocjonalnej. – Jakaż radość serce me przepełnia, żeś raczyła odebrać telefon!
A może faktycznie miałam parę nieodebranych połączeń – ale kto by się tym przejmował, kiedy do domu wkroczyła mu policja?
– Nie mogę tego samego powiedzieć o swoim sercu. A poza tym zajęta byłam.
Tęskniłem, pączuszku!
Wywróciłam oczami. TYLKO. Nie chcecie wiedzieć, co by się działo, gdyby to nie była rozmowa telefoniczna.
– Dobra, Kubacki, koniec pierdolenia. Czego mi gitarę zawracasz?
Mogłabym przysiąc, że Menda uśmiechnęła się chytrze po drugiej stronie słuchawki.
Mój geniusz zadziałał.
Jego... co?
– Wreszcie wymyśliłeś, jak nie lądować na prawej bandzie reklamowej?
Ja po prostu jestem prawym człowiekiem.
– Z dwoma lewymi rękami, ewenement z ciebie.
No ewenement to też, Ewka ewidentnie czerpie satysfakcję z robienia mi zdjęć.
– I pewnie po każdej sesji z tobą musi kupować nowy aparat przez nadmiar gnomich ryjów na karcie pamięci.
Dlatego z tobą nawet nie próbuje, bo nie zdążyłaby nacisnąć spustu migawki, a już by się coś zjebało.
– Gdybyś wcześniej miał sesję, to na pewno.
Westchnęłam. Rozmowa z Szaflarską Mendą zawsze prowadziła na mielizny intelektualne, ZAWSZE. Za takie rzeczy powinno się mieć z automatu lepsze miejsce na cmentarzu, porządniejszego kardiologa i psychiatrę oraz fajniejszą chmurkę w niebie.
– Miałeś nie pierdolić. Po co dzwonisz?
Już mówiłem, mój geniusz zadziałał.
– Czyli że co?
Czyli że wiem, co poczniemy z Kruczkową sprawą.
He?
Prowokowany przedłużającą się ciszą po mojej stronie słuchawki, westchnął ciężko, jakby miał tłumaczyć coś komuś z ilorazem inteligencji na poziomie Murańka ameby i powiedział nieznośnie przemądrzałym tonem:
Wymyśliłem nasz pierwszy krok.
Niby się ucieszyłam, ale im dłużej słuchałam przejawów jego geniuszu, tym mocniej upewniałam się w przeświadczeniu, że z geniuszem to ma niewiele wspólnego. A już najmniej z instynktem samozachowawczym.
Gdyby stał obok, wycisnęłabym gnoja jak pomidora na sos.




* Określenie ze skeczu Jacek Balcerzak Kabaretu Paranienormalni.
** Chodzi o mecz polskich siatkarzy z Francją, kiedy cała ławka naszych rezerwowych pokazała Francuzom znak czelendża, bo brali go przy co drugiej piłce.

Czy mnie naprawdę nie było tu prawie dwa miesiące? :O Wybaczcie mi, o najdrożsi!

Parapaparapara! Czy ktoś, oprócz E_A, stawiał, że to będzie taka draka z Kruczkiem? :D
Właściwie, kiedy pytam samej siebie, co stanowi główną oś fabularną, nie jestem w stanie powiedzieć. Może śledztwo, a może... no właśnie. :>

A w ogóle to w Twitterowej ankiecie zagłosowaliście, że nadal to Tośka pozostaje największą mendą opowiadania! TAKA POTWARZ! TRAPEREK ZAGŁADY JUŻ NA WAS CZEKA! A co do ankiet, to tam na samym dole macie taką czytelniczą. Zaznaczajcie właściwe odpowiedzi. :>

I jeszcze jakby kto był gapą – Polaroid dobrnął do końca! Kto nie czytał, niech nadrabia! → Najmniejsza rzecz

A co Wy powiecie na temat tego tam powyżej? Jakby co, to krzyczcie!

PRZYPOMINAM O ANKIECIE NA SAMYM DOLE!
JESZCZE RAZ, BO MOGĘ!




PS Jak by tu byli siatkarscy, to oferuję instalowanie się na Ratując Alaskę.

27 komentarzy:

  1. Napisałam komentarz..., ale chamsko się nie przesłał. Co z tego? Napiszę jeszcze raz!
    Zaczęłam na pewno od tego, że Tośkowi są tym magicznym elementem wszechświata, który pojawiając się w otchłani internetu, przywołuje uśmiech na twarzy. Tęskniłam strasznie za tą historią... i nie wyobrażam sobie, że na kolejną część miałabym czekać równie długo, bo ten czas, choć przecieka przez palce, zdaje się ciągnąć niemiłosiernie.
    Powiem szczerze, że nawet nie pamiętam, co myślałam, jeśli chodzi o to, co się stanie, bo to było tak dawno..., że po drodze zdążyłam napisać przynajmniej z dziesięć kolokwiów i dwa egzaminy, co nie zmienia faktu, że ta historia ma zarezerwowane miejsce w moim serduszku. Pewnie to dlatego kłopoty ze snem Antka i jej problemy z gniewem są dla mnie czymś niepokojącym. Po prostu zżyłam się z nią..., ale myślę, że to wszystko nadaje jej właśnie ten charakter, za który tak bardzo ją lubię. Bez sarkazmu i ironii nie byłaby po prostu taka sama...
    No i Tosiek ze Zniszczołem naprawdę mogli by być uroczą rodzinką..., dobra, nie powinnam się nad tym tak rozczulać. To niedobory snu, czy coś w ten deseń. Tak, że lepiej już będę kończyć, bo zaraz palnę coś, czego palnąć nie chcę.
    Tak, że życzę weny, bo już nie mogę się doczekać tego, co nastąpi. ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, bardzo mi miło! Nie wiem, jaki będzie czas oczekiwania na kolejny rozdział, mam nadzieję, że sporo krótszy, bo już zaczęłam go pisać. :P Dziękuję za cudne słowa. <3

      Usuń
  2. No to jestem w szoku, serio. Nie tego się spodziewałam. Śledztwo, ni ma Kruczka??¿¿¿?? Dokąd ten świat zmierza... Moja romantyczna natura mówi mi, że najlepszym momentem było wtedy jak Tośka, Olek i Tymek byli w kuchni i Miętus im się przygladał ❤ Dziękuję bardzo, że nadal piszesz tego bloga, a ja nadal mogę go czytać ❤ Życzę weny ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja piszę to dla ogólnej korzyści (mam nadzieję) - własnej i Waszej przyjemności! A czy ja wiem, czy to było takie romantyczne...? ;)
      Niemniej - dziękuję! :*

      Usuń
  3. Ociepanie ,wątek kryminalny z Kruczkien ? to mi się podoba ,oby tylko obyło się bez pomocy Ojca Mateusza !
    Titus jak zwykle wie co powiedzieć :D Świetny rozdział ,już czekam na kolejny weny życzę !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszym momencie przeczytałam "oklepane". XD Uff, ulżyło mi! Ojca Maciejusza chyba nie będzie.
      A że Titus umie w niewłaściwym momencie niewłaściwe słowa rzucić, to każden jeden dawno wie. XD
      Dziękuję! <3

      Usuń
  4. No cześć! Przybywam z komentarzem!
    A wypunktuję sobie to wszystko, coby było jakoś uporządkowane. A co! Mogę, to zrobię!
    1. Powiem szczerze, że masz ciekawe pomysły. Żeby tak Kruczka zniknąć? No, no... Czekam na rozwinięcie tej draki XD
    2. Socha, czemu uważasz, że ktoś by chciał narty, kombinezon albo srajfona jako okup? Toć to logiki nie ma, ani zysku. Za to głowa boskiego Apolla dużo bardziej prawdopodobna.
    3. Spoko, Tośka, ten wkurw na Mendę masz uzasadniony. Też bym tak zareagowała, a nie jestem mega nerwowa.
    4. Przez cały tekst próbowałam ogarnąć, o co chodzi z tym pierdzielonym "czerwonym dymem". I kij, chyba nadal nie wiem. Tzn rozumiem, że tak jej kazał ten cały terapeuta, ale... dlaczego akurat czerwony dym? O chuj tu chodzi? O.o
    5. Jak on śmie! Tośce kazać przestać przeklinać?! W ogóle to czasami przeklinanie jest chyba najlepszym wyładowaniem emocji. Więc już chyba lepeiej, żeby Socha klnęła jak szewc niż biła i dźgała wszystkich wokół.
    6. "wstałam z kozetki i oznajmiłam mu [...], że 'ma się w czajnik jebnąć' i 'wcisnąć se te swoje psychotropy głęboko w owłosioną dupę' [...], po czym wyszłam, prawie wyrąbując mu drzwi z zawiasów" okej, albo Tośka jest jakaś mega oporna i cholernie nerwowa, albo terapeuta chujowy XD
    7. "Być może i był z niego kawał gnoja, ale w odróżnieniu od jego kolegów, zdarzało mu się czasem ruszyć tą makówą" Tośka, ty nigdy w Mendę nie wątp! On to przecież mądry chłopak jest! Ten cały sarkazm i ironia w końcu wymagają trochę intelektu (słowa nie moje, ale zgadzam się - sama często ironizuję XD)! A to nie jedyne oznaki, że ta Menda w swojej gnomiej głowie coś ma!
    8. Przepraszam, że się czepiam, ale czy tam zamiast "nowotarżańskiego" nie powinno być "nowotarskiego"? XD
    9. Menda chce się bawić w Sherlocka (chęć do nielegalnych śledztw jest, pogarda wątpliwą inteligencją policji też, normalnie serialowy Sherlock wypisz wymaluj)? XD Ok, on jest Holmese, ma całą bandę Watsonów. Ale wiesz, kogo ważnego tam brakuje? Moriarty'ego!
    (Nie zwracaj na mnie uwagi, za dużo się serialu "Sherlock" naoglądałam XD)
    10. "W ogóle wybijcie sobie z głowy porwanie wielkimi kamieniami" w pierwszym momencie pomyślałam "wtf, jak ktoś miałby kogoś porwać wielkimi kamieniami?"
    Ogarnęłam sopiero po chwili.
    Wiem, jesetm dziwna.
    11. "Nie wiem, Mustaf, całe życie mnie skakać uczyli, a nie prowadzić nielegalne śledztwa" czyli ci, Koniku Polny, mózg wyparował przez te skoki? Bo wiesz, tu trzeba trochę poszukać, potrzebna jest umiejętność łączenia faktów i używania makówy, TYLE. To nie boli, serio.
    12. Ale by teraz Menda dostała, gdyby do mnie tak powiedziała. Co za brak wychowania! Żeby tak Sochę... jak kurę domową...! W jej mieszkaniu! No typowa Menda! (co nie zmienia faktu, że nadal jest moją ulubioną postacią w tym ff XDD)
    13. "Ooo, Tosi kolegi!" Tymuś, ja to bym na twoim miejscu się aż tak nie zapędzała XD "Kolegi" to za dużo powiedziane, bardziej... "współpracownicy"? Ale to znowu za długie i skomplikowane, nevermind XD
    14. Chyba nie ogarnęłam tośkowego suchara XD Czy ktoś mógłby mi go jakoś wytłumaczyć...? XD
    15. "Wy moglibyście mieć dzieci! Być rodziną! Pasuje wam dziecko!" Titus, ty się lepiej posłuchaj rady Wolnego i nie narażaj swej makówy na myślenie wszelakie, bo to ci nie idzie.
    Poza tym, człowieku, ty sobie wyobrażasz, co by było, gdyby co najmniej dwójka z tym dzieci miała temperament Tośki? Dom rozpierdolony wraz z dniem, w którym nauczyły się gadać i/lub łazić!
    16. Ja się nadal zastanawiam, kto jest tym tośkowym mężem XD Zniszczoł? Czy może pojedziesz po bandzie i jebniesz tam Mendę? XDDD
    17. PS jak zawsze poważny i wiarygodny XD
    18. "A niech żałują, moja herbata jest najzajebistsza na świecie" skoro oni nie chcą, to ja bardzo chętnie skorzystam, jestem wielbicielką czarnej herbaty!
    19. "sierżant Krzywychuj" w tym momencie jebłam XDD
    20. Po kiego im wiedzieć , czy Tośka była ze Zniszczołem i jakie problemy ma ze snem? XD
    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie dziwne uczucie, kiedy cię blogger ucina :<< XDD
      Ale może wróćmy do treści XDD
      A więc:
      21. " Bo ja, oczywiście, obstawałam przy tym, że go zakręcenie własne zgubiło, a nie tam żadne porwanie. Mustafowi to chyba w życiu przygód brakuje, toteż wymyślił sobie scenariusz jak z Sijesaja" łejt, a Menda nie uważała tak samo? XD
      22. No jebło go z tymi urojeniami! No po prostu jebło! Ja zrozumiem wiele, ale żeby Tośkę posądzać o takie rzeczy?! Gdyby ją znał, to by takie coś wykluczył na starcie! (chociaż po namyśle mam przeczucie, że ten 'wątek' pociągniesz)
      23. "Wyczucie jak Miszcz na progu" przynajmniej te spóźnione odbicia nie sprawiają, że słabiej skacze. A ich wyczucie raczej w śledztwie zaszkodzić może.
      24. "Może 'Kubacki' będzie naszym 'kurwa'?" XDD OMG, TAK! XDDDD
      25. CZY TOŚKA NA SERIO TYLKO WYWRÓCIŁA OCZAMI NA "PĄCZUSZKA"?! No tego to ja się nie spodziewałam!
      26. "-Mój geniusz zadziałał.
      Jego... co?" Te, Tośka, ty mi tu nie kwestionuj jego intelektu! Co prawda "geniusz" to za mocne słowo, zdecydowanie się zgadzam, ale głowy to on pustej nie ma!
      27. "-Wreszcie wymyśliłeś, jak nie lądować na prawej bandzie reklamowej?
      -Ja po prostu jestem prawym człowiekiem" XDDDDD Tu nie trzeba innego komentarza XDDD
      28. A ja tam bym chciała mieć kogoś, z kim do woli mogłabym się wyzywać i rzucać sarkazmem i ironią :<<<
      29. Boję się tego, co Mustaf wymyślił.
      No to czekam już na następny! I czuję się zaciekawiona ff o Gregorze, więc wpisuję się na listę czytelników!
      Życzę ci, Karolino, dużo weny i OGROMU zdrowia!💖💝💞
      Pozdrawiam cieplutko,
      DarkSide (aka twitterowiczka o userze @rockgirl, to tak, jakbyś nie wiedziała :p)💞😘

      Usuń
    2. No hej, a ja dopiero teraz odpisuję! Odniosę się tylko do niektórych punktów, zwłaszcza tych „zapalnych”. :D

      2. Bo to cenne artefakty są!
      4. To już tłumaczyłam Ci na Twitterze, ale wytłumaczę raz jeszcze, bo może inni będą mieli jeszcze wątpliwości. Otóż technika „czerwonego dymu” to technika pozbywania się gniewu: wyobrażasz sobie, że gniew to czerwony dym, który wypuszczasz z organizmu razem z oddechem. Taka wizualizacja naprawdę wpływa na pozbycie się złości. :)
      6. Cóż, raczej to pierwsze. XD Terapeuci nie mogą być agresywni, a chyba tylko tak można było dotrzeć do Tośki. XD
      7. Zgadzam się!
      8. No właśnie mam z tym problem, bo w tworzeniu przymiotnika od „targ” nie można pominąć „g”, które alternuje w „ż”, więc... muszę to jeszcze sprawdzić.
      11. Nikt oglądać/czytać kryminałów nie musi, więc metody śledcze jednak mogą być Kubie obce. XD
      13. Myślę, że „kolegi” są na miejscu, zwłaszcza że Tośka bardzo pokrętnie, ale jednak przyznała, że ich lubi.
      14. Jest taki doktor Żivago – po przemianie kilku liter mamy podobnie brzmiące „Rzygabo”. Dlaczego rzyga? „Rzygabomusi”. XD A może to po prostu jest takie suche, że nie da się tego zrozumieć... XD
      16. Nic nie powiem!
      20. Wszystkie fakty mogą się okazać ważne! Albo policjanci wyjątkowo głupi. XD
      21. Uważała, ale tu chodzi raczej o scenariusz śledztwa.
      29. I słusznie.

      Bardzo dziękuję za komentarz i życzenia! <3 Obym szybko z wszystkim ruszyła. :D

      Usuń
  5. Ci bez-senni powodują u mnie jakiś zastój w mózgu, nie wiem, może się w Kubackiego zamieniam, ale kompletnie nie wiem jak przełożyć na słowa to co mam w głowie. Takiego obrotu sprawy za nic się nie spodziewałam. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się niczego (w sensie, że miałam wspomnianą pustkę we łbie, nie, że nic więcej nie napiszesz), więc wiadomość o zniknięciu Kruczka trochę mnie wmurowała. Znaczy, wiem, że on akurat jest w stanie zniknąć, skoro z niego taki łoś i nie ogarnia, ale żeby tak na stałe? Już widzę te Szerloki, co to będą go poszukiwać, swoją drogą dziwię się trochę Tośce, że się dała wciągnąć w intrygę nielotów. Chociaż z drugiej strony, kto nie chciałby na chwilę zostać Holmesem... Ciekawe co z tego wyniknie, cokolwiek by nie było, to, że Tośka i Kubacki stali się pewnego rodzaju partners in crime budzi u mnie duuuużo dobrego i czekam tylko kto pierwszy kogo zabije, chcąc być głównodowodzącym całej akcji poszukiwawczej!
    Jak zwykle u Ciebie - dużo powodujących napady śmiechu, małych smaczków, których nie daję rady nigdy zliczyć, dlatego też ich wszystkich nie wymienię, wiedz tylko, że śmieję się jak patologiczna do tej pory. Pany policjanty to typowi Janusze polskich służb mundurowych, chętnie bym jeszcze zobaczyła ich w akcji, najlepiej w opozycji do działań tajnej grupy detektywistycznej nielotów, chociaż nie wiem czym by się to mogło skończyć... A poruszając ostatni z ważniejszych wątków - choroby Tośki trochę mnie martwią, ale podejrzewam, że martwią wszystkich poza główną zainteresowaną, oby się to tylko nie skończyło jakimiś tragediami, bo już bez tego wszyscy mają dużo na głowie! (No poza Murańkiem, którego jedynym problemem jest odgadnięcie, po co on właściwie istnieje)
    Pozdrawiam ciepło i radośnie w tym jakże pięknym dla nas i dla Pietrka dniu! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że powodem, dla którego Tośka wmieszała się w śledztwo, są jej uczucia względem trenera. :) Ich relacja w poprzedniej części była raczej pozytywna, zżyli się na tyle, że nie mogłaby sobie odpuścić próby odnalezienia go. Tyle czasu się nim opiekowała, że nic dziwnego, że się przejęła.
      Kubacki i Socha jako „partners in crime”, kurczę, podoba mi się! Tak jeszcze o nich nie myślałam. :D
      Dziękuję za cudny komentarz! <3

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że przyzwyczaiłaś się już do tego, że zawsze jestem z komentarzem sto lat za murzynami. Jestem pod tym względem straszną paskudą i nie zamierzam się wykręcać. Jednakowoż liczę na wybaczenie. Z Twojej strony oczywiście. Tośki o takie rzeczy nawet nie ma co prosić XD
    A właśnie, przypomniało mi się. Muszę o tym wspomnieć, bo chyba jeszcze tego nie zrobiłam. To zdjęcie w nagłówku jest boskie. Wspaniałe i cudowne. Tośka wchłaniająca jakieś smakołyki z wyraźną pasją i zaangażowaniem. Miodzio <3
    Okej, do rzeczy. Co to są za sceny z użyciem nieparlamentarnego języka i prawie że rękoczynów PRZY DZIECKU?! NIEWAŻNE, ŻE DZIECKO ŚPI! Zresztą potem też się obrażali, nawet jak dziecko się obudziło. Wyrośnie męska wersja Tośki, no jak amen w pacierzu XD
    "TY SIĘ CIESZ, RYŻY MAŁPISZONIE, ŻE TEN WRZĄTEK JEST MI POTRZEBNY!" XDDD mógłbyś, Zniszczoł, już nie mieć szans na te dzieci, które Ci tak Titus wciska. No właśnie, Krzysztofie Miętusie, polać Ci!
    Myślę sobie, że będzie draka i niezłe jaja, jak te sieroty włączą się w śledztwo wielkie w sprawie Kruczka. A włączą się. To już wiemy. Ponadto włączą się pod dowództwem jakże błyskotliwego osobnika o ego dość wysokim. I podejrzewam, że momentami będzie to przypominać jedno wielkie składanie hołdu Kubackiemu. To znaczy on sam siebie będzie uwielbiał i wychwalał, bo na przykład Tośkę szlag na miejscu trafi. Ale pomijając ten drobny szczegół, wydaje mi się, że nawet nieloty mogą zdziałać więcej niż nasi wspaniali funkcjonariusze o wielkiej błyskotliwości umysłu. Imputować Tośce, że może być niepoczytalna?! Wstyd i hańba!!! Niech się cieszą, że takie spasione dupska mieli i Tośka postanowiła nieco się hamować, żeby jej w przypadku obrony koniecznej zwyczajnie nie zgnietli.
    Rany Julek, momentami mam wrażenie, że nie umiem w język polski.
    Kończę więc ten bełkot i zapowiadam, że oczywiście będę czytać i że oczywiście zawsze będę się spóźniać z komentarzem. Nie wiem, czemu to tak u mnie funkcjonuje :/ Ale będę! Traperek Tośki jest doskonałym motywatorem! :D
    Buziak! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja się przyzwyczaiłam i, jako rzekło się na Tłiterach, wybaczam! Wiesz, fajny komentarz jest dobry o każdej porze (dnia, nocy, roku...), więc się nie musisz przejmować. :>
      Dziękuję za komplementy względem nagłówka, robiłażem sama, więc teraz duma mnie rozpiera. <3
      A jakoś zapomniałam w sumie, że przy dziecku ta nie wypada. XD Poza tym, jak napisałaś, to prawdopodobnie tak czy siak będzie męska Tośka, to dziecko jest na to skazane. XDDDDDDDDDDD I proszę nie polewać Miętusowi, to jest kolejne dziecko, ale takie z urojeniami. Jakieś romanse między Tośką i Zniszczołem widzi. Deliryk!
      SKŁADANIE HOŁDU KUBACKIEMU?!?!?!?!!?!?!? Ja wiem, że dziś jego i Mańki urodziny, ja wiem, ale nie przesadzajmy z tą uprzejmością. Socha prędzej rzuci się pod jakiś pług śnieżny w Bischofshofen, niż złoży Mendzie jakiekolwiek wyrazy uznania. Co to, to nie!
      Co nie? Tośka?! Nienormalna?! Pfffff.
      Na razie masz spokój z Traperkiem Zagłady. Aż do następnego rozdziału. B-)
      Dziękuję pięknie! <3

      Usuń
  7. Przybywam po trudach sesji, psuciu fotoszopa i walki z cywilem z krótkim, acz treściwym komentarzem. Co tu się odprevcopazdaniło z Kruczkiem?

    Ale Tosiek i Menda w formie, majstersztyk te ich kłótnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co się stało z Kruczkiem, to pytanie długofalowe, bo odpowiedź na nie będzie głównym tematem tej części. :P
      A że Menda w formie, to wszyscy widzą. Natomiast forma Tośki nigdy nie słabnie.
      <3

      Usuń
  8. Ok.....tylko ja nie rozumiem co jest nie tak z fankami Krafta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, ja też tego nie pojmuję.

      A niech ma, niech się cieszy. Niech się łudzi, że jest fajny i ktoś go lubi.

      Usuń
    2. Myślą, że jest legendą.Buahhha, nie!

      Na Marzence milion razy gorzej. Trudno, są ludzie i parapety.

      Usuń
    3. Aaaa, zapomniałabym. Zobaczyć konkursu nie będę miała okazji, ale kciuków za Krafta trzymać nie będę, sorry. Kibicuje Kamilowi i naszej drużynie.

      Usuń
  9. Jestem! Boże, jak mi tego brakowało, tych Tośkowych docinek i odpałow naszych nielotów ❤️

    Co tu się odjaniepawla? Jakie zaginięcie? Jaka terapia? Jakie psychotropy?

    Szczerze mówiąc nawet w snach nie śniło mi się, że Kruczek mógłby zaginąć, ale to dobrze. Żebyś widziała moją minę kiedy przeczytałam pierwsze zdanie. Chyba połowa ludzi w autobusie wzięła mnie za jakąś niepełnosprytną 😂

    Doktor Prozak! 😁❤️

    "-TY SIĘ CIESZ, RYŻY MAŁPISZONIE, ŻE TEN WRZĄTEK JEST MI POTRZEBNY!" kocham ❤️

    Aż się boję co tam Mustaf wymyślił. Nawet nie chcę prorokować 🙃

    Czekam na nowy rozdział.

    Pozdrawiam i weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooj, Mustafowych pomysłów nie należy się baaaaać... Tylko reakcji Tośki na nie. XD A poza tym, mam nadzieję, że kolejne odpały nie zniechęcą Cię i nie zrezygnujesz z czytania. XD
      Dziękuję za komentarz, looooff!

      Usuń
  10. To ja powolutku zaczynam tu coś tworzyć dla Ciebie, bo jakieś szantaże zaczynasz stosować, ja nie wiem. Jeszcze mnie Karnym Kubackim postraszysz zaraz i to już w ogóle będzie koniec świata. Ale Ty wiesz, że ja to tak z miłości do Tośków tak z komentarzem zwlekam, co? Najprzyjemniejsze zostawia się na koniec przecież!

    No dobrze, tytuł. Znaczy się, rozdziału tytuł. Słowo wywiad kojarzy mi się absolutnie jednoznacznie, ale to zboczenie z zajęć na klinikach. Tak czy siak chodzi o to samo - trzeba przepytać od A do Z, od góry do dołu, z lewa na prawo i z tyłu na przód, a potem dla pewności w drugą stronę. Teraz pozostaje tylko jedno pytanie - kim jest ten debil?
    (biorąc pod uwagę narrację Tośki, obstawiałabym Kubackiego, ale na kija jej wywiad z Kubackim? Choć ten wywiad na 99% dotyczy tej tajemniczej sprawy, z którą nieloty do niej przyszły, więc kto wie, może trzeba za kudły z niego wyciągnąć wszelkie informacje?).
    A co do piosenki... ja Myslowitz bardzo lubię, tę piosenkę także. I ograniczę się do stwierdzenia, że ten cytat trąci jakąś taką tęsknotą za tym co było, jakby coś się rozpadło bezpowrotnie? Już nic nie będzie takie samo? Więc chyba znowu odniosę się do tego na końcu, może wymyślę coś więcej, hm?

    JAK TO KRUCZEK ZNIKNĄŁ? JAK, GDZIE, KIEDY, DLACZEGO, PO CO, Z KIM I JAKIM, KUR...CZAKI, CUDEM!?
    Ja się nie dziwię, że Tosiaczka zatkało, bo ja to spadłam z krzesła i sobie obiłam moją biedną kość krzyżową. I kto mi odszkodowanie za rehabilitację będzie płacił, no kto? (dobra, koledzy z grupy wymasują za friko, przejrzałaś mnie :<).
    Wcale bym się nie zdziwiła gdyby nie-loty wciągały jakieś psychogenne proszki, bo normalni to oni nie są (nikt, kto z prędkością 100km/h spada z dwustumetrowych budowli nie może być normalny, ale to już szczegół). Stąd może te ubytki w mózgu, skądinnąd bardzo groźne. I częściowa, a wręcz wybiórcza ślepota.
    A może to Kruczek się w swym roztrzepaniu jakiejś kamfory napił i go znikło? Albo jakiegoś innego specyfiku Panoramixa i się zmienił w szklanego ludzika? Smog dotrze do Buczkowic i od razu się zabarwi na szaro, chyba że go do tego czasu ktoś potłucze.
    Dobra dość, bo mi wodze fantazji z łapek wypadły.
    Ale Tosiek se w kasze dmuchać nie da - jest za Kruczusia odpowiedzialna (mimo iż aktualnie ma urlop bynajmniej nie macierzyński - choć kto ją tam, kurczaczki, wie...? Tak, wiem, mam nie dysponować Tosiną macicą bez jej wiedzy i zgody. Okej, skumałam) i ON NA JEJ WARCIE ZGINAĆ NIE MOŻE! To godzi w jej honor! Na chwilę spuścić nie-lotów z oka i od razu nieszczęście - Treneira zgubili, no widział to kto? Nawet na sekundę ich samych zostawić nie można.
    Ech, jak trwoga to do Sochy, nie? Kruczek zniknął, Socha ratuj!
    E, motyw z okupem może być niezły! Tylko czego zażądać można za taką Kruczkową mendę, hę?
    Stare narty Miszczunia? Same nie skaczą, na co to komu? Zresztą wszystkie poszły na aukcje charytatywne.
    Kombinezon Sierściucha? Taki upaćkany żelem do włosów? I pianką do depilacji brwi? A fe...!
    Srajfon Treneira to centrum zarządzania wszechświatem. ale to by go musieli torturować o PIN, bo jak nie było przy nim Tośki przez kilka dni, to nawet biedak nie wie, kaj ma ładowarkę więc na sto procent mu padł. A i PINu pewnie nie pamięta, sierota jedna więc i tortury na nic. Ale ta opcja wydaje się całkiem prawdopodobna!
    Pff, głowę Apolla to by Tośka i za darmo oddała, żadne porwania do tego potrzebne nie są! Nawet by dopłaciła, żeby szybciej ja zabrali. Jeśli to po to Kruczka zwinęli ci domniemani porywacze, to niech go prędko oddają i biorą sobie łysego bożka seksu w cho... lewkę.
    (tak, dobrze zauważyłaś że ostatnimi czasy staram się ograniczyć inwektywy. Tośka mi w tym wybitnie nie pomaga XD)
    Takie tęgie rozkminy ma Tośka, że aż zapomniała zwyzywać wszystkich za niedopilnowanie Kruczusia. To już poważny stan! (i to odniesienie do "Narnii" <3)

    CDN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Kubacki to się z tą świnią poważnie naraża. Stary, nie wiesz, że takie ogrzewane żarty nie są śmieszne, tylko grożą natychmiastową dekapitacją? A ta w wykonaniu Tośki nie będzie bezbolesna, trust me!
      Tosiaczek i kontrola gniewu, to... całkiem ciekawe jest, ci powiem. Trochę jak lew próbujący wcinać sałatkę z pomidorem.
      ...i jak widać równie mało skuteczne XD.
      To jest ten moment, w którym Kubacki powinien brać nogi za pas, ale to blond indywiduum chyba zupełnie zatraciło kontakt z rzeczywistością i instynkt samozachowawczy, bo dalej obraża Tosieńkę. Oj, on się kiedyś doigra. I to srogo.
      A Olkowi i Titusowi to się nie wypłaci za uratowanie życia... po raz kolejny.
      I nie wiem, czy trening mięśni ramion będzie wystarczającą zapłatą. choć w sumie karnet na siłownię drogie, a życie takiego nędznego gnoma chyba już mniej, nie? Więc w sumie to się nawet kalkuluje...
      A no tak, Szybki nie przyzwyczajony do takich ekscesów. W sumie z boku to może wyglądać trochę jak orgia w stylu sado-maso, więc nie dziwi mnie jego zniesmaczona mina. Bo co robić w takiej sytuacji? Przyłączyć się? Uciekać? Dzwonić po egzorcystę?
      Meh, taki chude, a takie mocarne, myślałby kto! Tylko życie człowiekowi tą swoją krzepą utrudniają!
      Tośka, już ci tłumaczyłam. Choinka z dwiema bombkami wygląda licho. Nieważne, jak duże by były. Musisz poszerzyć listę osób do kastracji (tak, wiem. Numer jeden na liście - łysy bóg seksu).
      Jaki, kur...niki, czerwony dym?! Co, "Alladyna" się za dużo Socha naoglądała? Choć, w sumie, on był bardziej fioletowy...
      No właśnie, JA ŻĄDAM WYJAŚNIEŃ.
      Załamanie nerwowe po pracy z nielotami wydaje mi się całkiem logicznym skutkiem. Brawo Zniszczoł! Zniszczoł da hiroł! Wyciąganie kwestii rodziców nie było bezpiecznym posunięciem, doktorku. Aczkolwiek nie było bezpodstawne, jak mniemam. Myślę, że Socha ma trochę racji Kubacki też jest dysfunkcyjny ale przez duże "D".
      Socha, która nie przeklina? Hahaha, dobry żart! Niezły z pana dowcipniś, doktorku!
      Ach czyli faktycznie odmówiła psychotropów. Cóż, takich rodzin jak szanowna familia Sochów jest w Polsce dużo, doktorku. Policja ma chyba ciekawsze rzeczy do roboty. A dla Tośki plus za dedukcję, znak, że mózgownica pracuje prawidłowo. A dedukowanie niech ćwiczy przyda jej się teraz, c'nie?
      To bardzo mądre podejście Tosieńko! Powiedzmy, że wina leży po obu stronach, ok? Ty się łatwo denerwujesz, a oni wkur...zają w trybie natychmiastowym. Stąd latające po skoczni pierze. I pianka z kombinezonów.
      Zrobienie gniewnej miny angażuje 60 mięśni. Uniesienie ręki z toporkiem i wbicie jej w czyjąś głowę to jakieś 15 mięśni. Czterokrotne przebicie, Tośka ma rację!
      No, on tu sobie znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a trup pościeliłby się gęsto i po powrocie nie miałby kogo trenować! Jeszcze Tośka by musiała tych pajaców zastąpić i za pięciu skakać! (bo Oleczka to by chyba oszczędziła, nie?)
      A Tymek to ma chyba kamienny sen XD
      Biedny Sierściuszek :< Ale trza się było do Sochy tak brzydko (aczkolwiek szczerze) odzywać?
      Cóż, pytanie o dodzwanianie się nie jest nieuzasadnione. Nie wiadomo o czym jeszcze nieloty mogły nie pomyśleć, nie?
      Bałagan w pokoju jest potrzebny! Przyjdzie włamywacz i potknie się o brudne gacie, rozbije sobie głowę i nic nie ukradnie, o! To zabieg strategiczny, tylko... widocznie nie zadziałał :(.
      BŁAGAM, NIECH TO BĘDĄ BUŁKI.
      Cóż, szukanie dorosłego faceta, który zniknął na parę dni nie wydaje się sprawą dla policji. Ale policja nie zna Kruczusia. W dodatku Kruczusia bez opiekuńczej dłoni Tośki, klepiącej go co rusz w potylicę dla przypomnienia gdzie się znajduje (choć to bardziej do Murańka pasuje).
      Hm, wydawało mi się, że słuchanie trenera znacząco poprawia jakość skoków, ale nieloty chyba mają inne zdanie na ten temat. Faktycznie, ich mierne wyniki chyba mogą mieć tu swoje źródło.
      Biedny Tymek, mam nadzieję, że Tośka mieszka na parterze :(. A filmy spuści w kibelku i będzie cacy. Tylko w wodoodpornym opakowaniu, żeby je potem gdzieś wygrzebać z kanalizacji. Wykorzystać może do tego mendę w ramach zemsty za popełnione względem niej krzywdy.

      CDN

      Usuń
    2. "All I want..." zawsze spoko! To można śpiewać o każdej porze, no wiesz! To są ponadczasowe hity, Socha!
      Masiusiak zamiast Kruczusia? To brzmi strasznie! A Titus się czepia, przecież pewnie ma, nie? Ale fakt, trzeba ogarnąć zadki i coś wymyślić. Do pracy, rodacy! Znaleźć Kruczkową mendę, bo z Masiusiakiem żadnej bani Kapitan T nie dostanie.
      (a piernik do wiatraka ma to, że mają po 7 liter i kończą się na "K")
      Jak to Sierściuch bez wąsa? Kot bez wąsa to nie Kot!
      Ja też bym mendy słuchać nie chciała, ale prawi, niestety, mądrze. Mordka w kubeł, nie bulgotać. Choć w sumie, nie bardzo mają czym bulgotać...
      "[...] a oni dopiero będą w trakcie sprawdzania tropów" - przeczytałam TRUPÓW i mam nadzieję, że to nie jest prorocze!
      O, nie, nie, nie! Tylko nie dajcie sobie wcisnąć żadnego zastępstwa!!! (Mam nadzieję, że twardo się trzymasz odskoczni od rzeczywistości, hm? W kwestii trener ofc!)
      Oni tak przy tobie mądrzeją, Tosiaczku. Wpływ wyższej inteligencji na niższą :P
      (a te bajkowe porównania - <3 <3 <3)
      Bardziej ostawiam majtkowy róż :P
      HALO, HALO, PANIE KUBACKI. W TYM KRAJU PANUJE DEMOKRACJA, A NIE MENDOWSKI ABSOLUTYZM. Bynajmniej nie 40-procentowy.
      Pisiont twarzy Sochy? O matko, ostatnio Wellingę tam osadziłam, a teraz jeszcze Socha mi tu wskakuje, nie, dziękuję, wystarczy! Wdech i wydech, Tosieńko. Kubakciego rozszarpiesz przy innej okazji. Na emeryturze jak będzie, to nikt po nim nie będzie płakał. Teraz niech wyskakuje drużynowe medale.
      Ej, przez te nawiązania do siatkówki, czuję się wyautowana, FOCH!
      ...w tej bitwie na poduszki matoł kontra matoł stawiam jednak na Oleczka.
      Co jeden pomysł, to lepszy. Gdzie sprzedają mózgi? Najlepiej na wagę.
      Jak to? To oglądanie si-aj-ejów nie uprawnia do prowadzenia śledztwa...? To by wyjaśniało, dlaczego nie przyjęli mnie na medycynę po obejrzeniu ośmiu sezonów "House'a"...
      Ha! Zniszczoł też pomyślał o bułkach!
      ...przecież oni są dla siebie stworzeni, nooooo! #teamTOLEK
      Pff jeść to by wszyscy chcieli, a myśleć nie ma komu. BURAKI!
      TYPOWY, MĘSKI, BLOND, SZOWINISTA!!!!!!!
      "Zaczęłam robić głębokie oddechy, żeby nie wytargać mu tego zakutego łba z rdzenia kręgowego." - pozwolę sobie jedynie uczynić uwagę, że anatomicznie to zdanie nie ma wielkiego sensu, ale ogółem pomysł popieram w stu procentach!
      O, tym razem prawidłowo użyty szympans XD
      Widzę, że terapia krzykowa się z sufitu nie wzięła... choć najpierw było wrzeszczenie na Bogu ducha winne choinki (choinki mają ducha...?) w Lillehammer boadjże, a potem doktorek. Tak czy siak - działa całkiem, całkiem.
      W sumie... z Nutelli i pieruńskiego mrozu można zrobić całkiem niezłe lody :P
      Sierściuch wywołuje, widzę, u Tośki chorobę dwubiegunową XD
      Wspominałam już (pewnie z miliard razy) jak bardzo kocham Tymka? No to po raz miliard pierwszy - TYYYYMEEEEEK <3
      Ten przynajmniej wie, że #TOLEKizril :P
      Pff jakby fangirlingował mendę to ja bym go wydziedziczyła na miejscu Sochy!
      Możesz wyjść z kelnerowania, ale kelnerowanie nie wyjdzie z ciebie, ot co! (chciałam napisać najpierw kelnerka, ale to by nie zabrzmiało najlepiej...)
      Suchary Sochy powodują klęski żywiołowe. Niech ona się już lepiej nie odzywa, ok? Woda jest potrzebna planecie.
      Ojej, Oleczek się tak o nią martwi. A ona nawet nie ma siły go opierdolić, a to już naprawdę ciężki stan. LEKARZA!!!
      ...TEN koszmar?
      SOCHA, TO CHYBA NIE JEST DOBRY SPOSÓB ODŻYWIANIA SIEDMIOLATKA, NIE UWAŻASZ?!
      (myślę, że trzecie oko dodawało by Sosze intrygującego uroku :P)
      PODPISUJĘ SIĘ POD SŁOWAMI TITUSA, TO SAMO POMYŚLAŁAM!
      Olek ma trochę racji, to byłoby bardzo znerwicowane dziecko! A wrzątek rzecz święta! Bo z wrzątku można zrobić herbatkę, a herbatka to klucz do szczęścia!
      Socha, łaskawco! Powstrzymałaś mordercze zapędy i jedynie dusisz wzrokiem wewnętrznego bazyliszka!
      No, wizualnie pasują - blondi, niebieskie paczadełka, istne aniołki!

      CDN

      Usuń
    3. ...naprawdę to napisałam? Socha i aniołek w tej rzeczywistości nie występują w odległości mniejszej niż miliard słów.
      Ech, cały dzień jej zamrnowały matoly jedne! (a wypasanie latających baranów... przemawia do mej surrealistycznej osoby :P)

      Marsz Mendelsona w dwa razy wolniejszym tempie chyba brzmi naprawdę upiornie. Zwłaszcza gdy ma się takie podejście do zamążpójścia jak Tośka. E tam, Pitt. Ja tam bym kogoś innego wolała :P.
      To brzmi tak bardzo przeglądowo, że bardziej się chyba nie da XD.
      Uwielbiam Tośkowe opisywanie aktualnej (ekhem!) sytuacji w skokach. Kwintesencja TCS 16/17 mejd baj Anotnina Socha, polecam, 12/10.
      Risercz pudelkowy to dobry plan, a boskim Apollem się nie martw - już go nieloty do pionu sutawią. Gdzie drugą taką Sochę znajdą, nie?
      Strój Sochy bardzo wyjściowy, widzę? XD
      O panowie niebiescy jak miło! I nie chodzi tu mi bynajmniej o kibiców chorzowskiego klubu sportowego :P
      Nie ufaj człowiekom, które odmawiają herbatki!!! NIGDY!!!
      Krzywoń, Socha, KRZYWOŃ.
      Dobra ironia siecze lepiej niż miecz, to oni powinni się bać. Ale tylko idioci na strzelaninę przychodzą z nożami, że użyję pointy pewnego dowcipu.
      Początki? Pracy? W? Kadrze?
      Chodzi im o ten bezwstydny szantaż i wyzysk pracowniczy, rozciągający się daleko poza nadgodziny, o godzinach pracy nie wspominając?
      No mądry ten policjant! Od razu wyczuł pismo nosem! Panie władzo, wpisowe do fanklubu Tolka wnosi dużą mleczną czekoladę dla prezesa (tj. ja!), na pewno pana stać na taki koszt :).
      (te cegły to tak...kolorystycznie? Bo też ryże? XD)
      ...ale liczyć to pan, panie władzo chyba nie potrafi. Meh.
      Czy Ty się opierasz na żartach o policji, czy to kąśliwe oko Sochy, czy jedno i drugie? XD
      "Ale za to jak intensywnie!
      To wcale nie zabrzmiało dwuznacznie." - własnie to miałam pisać, ubiegłaś mnie, maupo!
      "Szukał telefonu, biletów i nie potrafił sobie przypomnieć, jakie kwiaty są ulubionymi jego żony. W kieszeni kurtki, w torbie i gerbery." - KOCHAM! Tę konstrukcję znaczy się. I Krucztosię oczywiście!
      (to jest chyba ten etap, kiedy przerzucam się na cytaty przepraszam :<)
      HALO, HALO SZUKAMY KRUCZKA, A NIE DIAGNOZUJEMY SOCHĘ, PANIE WLADZO, JEJ JUŻ NIC NIE POMOŻE.
      Prócz Oleczka do...żylnie, ale ona sobie go nie daje zaaplikować :/
      Ja bym tam Hoferowi w gaciach niczego nie szukała, nawet Kruczka. Nie chciałabym go tam znaleźć ok? To by spowodowało niewygodne i krępujące pytania.
      CZY ON SUEGRUJE, ŻE TOŚKA MA PRZEWIDZENIA ZWIDY, MAJAKI I HALUCYNACJE? I MOŻE JESZCZE OMAMY DO TEGO?!
      Już pana nie lubię, panie władzo. FOCH.
      Terapia "narta-w-łeb" wywołuje u sochy obudzenie alternatywnej osobowości i wystąpienie choroby dwubiegunowej, ale tak poza tym wszystko jest okej. To był jednostkowy wypadek, panie władzo.
      O matko! A jak Kruczka naprawdę napadł ten wredny stary Niemiec, który wszystko chowa? (wszystko byleby nie musieć literować tego nazwiska, nigdy!).
      Tośka zdaje się ma niskie mniemanie o zdolnościach plastycznych pana nadkomisarza XD.
      Uwielbiam zoologiczne porównania Tośki przeplatane porównaniami skocznymi XD.
      "Może Kubacki będzie naszym kurwa?" - aaaaa! Parafraza! <3 <3 <3
      Menda ma szczęście, że od Tośki oddziela go z kilkadziesiąt kilometrów kabla telefonicznego (tak, wiem że w rzeczywistości działa to nieco inaczej, ok?)

      CDN (ostatni!)

      Usuń
    4. "– Mój geniusz zadziałał.
      Jego... co?
      – Wreszcie wymyśliłeś, jak nie lądować na prawej bandzie reklamowej?
      – Ja po prostu jestem prawym człowiekiem.
      – Z dwoma lewymi rękami, ewenement z ciebie.
      – No ewenement to też, Ewka ewidentnie czerpie satysfakcję z robienia mi zdjęć.
      – I pewnie po każdej sesji z tobą musi kupować nowy aparat przez nadmiar gnomich ryjów na karcie pamięci."
      Ja nie lubię cytować takich dużych fragmentów, ale musiałam, bo turlam się ze śmiechu. To jakby co ląduje w Twoim prezencie vol.2, OBIECUJĘ!!!
      Jestem za fajniejszą chmurką! Taką puchatą opalizującą na niebiesko, ok?
      Aż boję się pytać, co ta menda mała wymyśliła. I dlaczego wciąga w to Sochę. Przecież to się skończyć dobrze nie może. Ani dla niego, ani dla Tośki, ani dla ewentualnych ofiar trzecich.

      No, to jest chyba mój rekordowy poślizg.
      Dostanę za to jakiś medal? *proooooszeeeeę*
      Ogółem ten komentarz nie jest jakieś cudownej jakości, ale weź pod uwagę połowę mojego wysmarkanego mózgu :<
      Ale wkrótce będę na bieżąco tylko zbiorę siły na bitwę z Agatką (tsa, moja wiedza wcale-nie-taka-tajemna). Zdaje się, że miałam się jeszcze odnieść do piosenki, ale musisz mi wybaczyć, bo nie czuję się na siłach dziś. Wybaczysz?
      Loffkam, ok?

      Usuń
  11. Dobra biorę się za siebie i nadrabiam zaległości. Szczerze powiedziawszy to myślałam, że skomentowałam ten rozdział, ale wyszło na to, że jednak nie, więc shame on me. Rozdział doskonale się zaczyna i nie chodzi mi tutaj o zniknięcie Kruczka, ale o (werble) Myslovitz. Coś czuję, że dzisiaj cały dzień będę ich słuchać.
    Ale ci powiem nie przebierając w słowach, że dowaliłaś. Podejrzewam, że mogę być w podobnym stanie jak Tośka i mój komentarz straci za chwilę wszelką wartość, bo aż mi mózg zmroziło tak mnie zaskoczyłaś tym zwrotem akcji.
    „Nie na mojej warcie!” Ha, jestem pewna, że gdyby to rzeczywiście była warta Sochy to o żadnym zniknięciu nie byłoby mowy. Ciekawe, czy zostałaby obwołana zbawczynią polskich skoków za uratowanie trenera? Czy też raczej wsadziliby ją do pierdla za morderstwo na hipotetycznym porywaczu? Aż współczuję potencjalnym współwięźniom Tosiaczka xd I ta wizja jak Zniszczoł przychodziłby na widzenia XDD Dobra, dość! Trochę mnie melanż poniósł.
    Ach, jak ja tęskniłam za tymi wykwintnymi rozmowami Sochy z Kubackim. Zdecydowanie brakowało mi ich podczas mojej rocznej absencji na blogach.
    Myślę, że historia wizyt Tośki u terapeuty nikogo nie dziwi i w sumie to dobrze, że chociaż coś z nich wyniosła. Może dzięki temu Kubacki dożyje swojej formy z aktualnego sezonu. To może być ciekawe doświadczenie dla Sochy :D
    „– Jakbyśmy w ogóle zwracali na niego uwagę.
    A Wy się dziwicie, że te cymbały tak walą w bulę?”
    Zestawienie tych dwóch zdań mnie po prostu powaliło i do teraz się głupio uśmiecham na ich wspomnienie. Jestem zachwycona tym jak bardzo mnie to rozbawiło :D

    Sama dyskusja pomiędzy naszymi skakajcami i Tosiaczkiem była ciekawym doświadczeniem. Te przemyślenia Sochy, że poniektórzy gadają z sensem, te porównania i wstawka o tym cudzie współczesnej literatury jakim jest pińcet twarzy greja to chyba najlepszy element tego rozdziału. Mnie w każdym razie bardzo się podobał i z pewnością będę do niego wracać jeszcze wielokrotnie. W ogóle ja wiem, że zniknięcie Kruczka poważna sprawa, ale jakoś przy tej całej otoczce strasznie mnie to rozbawiło. No i raczej nie spodziewam się, że stało mu się coś poważnego, więc na razie będę się podśmiechiwać z tego ich śledztwa bez wyrzutów sumienia. Najwyżej później będę się biła ze skruchą w piersi.

    Sama rozmowa z policjantami i późniejsza z Kubackim to taka Tośka w pigułce i o rany jak ja za tym tęskniłam!

    I szanuję za nawiązanie do meczu z żabojadami.

    Dobra, lecę dalej nadrabiać i mam nadzieję, że z komentarzem pod trzecim rozdziałem też niedługo wyląduję ;)

    PS Wiem, że jakość moich komentarzy na razie sięga dna Rowu Mariańskiego, ale obiecuję się poprawić!

    OdpowiedzUsuń