Powiedz
mi teraz co mam zrobić
z
tęsknotą za siódmą stroną.
Na
ósmej ludzie mieli się spotkać,
ostatnia
była wyśnioną.
Pamiętasz,
jak kiedyś byliśmy pewni,
że
zawsze będziemy istnieli?
–
KRUCZEK ZNIKNĄŁ!
…
…
…
Co.
Wmurowało
mnie. Totalnie. Jak stałam, tak wcementowało mi nogi w podłogę,
chociaż mam panele, więc trzeba było się przebić do betonu pod
nimi. Może oni, wbrew wszelkim zaprzeczeniom, jednak brali
jakieś LSD? Tylko zamiast smoków w kuchni widzieli brak Kruczka w
domku, hotelu, busie, samolocie i w ogóle w życiu. Może mieli
ubytki w mózgu? W części potylicznej?
Co by
tam oni se nie mieli – ja doznałam paraliżu.
–
Halo, Antek, żyjesz tam?
Wzruszająca
była ta troska Titusa.
Kruczek...
zniknął? NIE! Ja protestuję! Liberum, kurwa, veto!
Nie na mojej warcie!
Bo w
sumie nie. Ja w tym czasie się urlopowałam. Czy ktoś może mnie
zabić, zanim będzie za późno? Gdybym tam była, może
złapałabym porywacza za nogi i powyrywałabym mu je z dupy. Bo to
na pewno musiał być jakiś skurczybyk! Na pewno porwał go dla
okupu! Zaraz zadzwoni do nas i zażąda...
...starych
nart Miszcza?
...kombinezonu
Sierściucha?
...tego
srajfona trenera, co ma rozbitą szybkę i prawie nie działa?
...A
MOŻE GŁOWY BOSKIEGO APOLLO? W ogóle bym się nie zawahała, żeby
dokonać wymiany. Jakże by wszystkim w Polsce, kuźwa, ulżyło. No
błagam Was, podniesie rękę, kto się nie zgadza... Albo lepiej
niech nie podnosi, bo reszta pewnie go prędko uciszy.
–
Socha, ty dziś coś powiesz czy trzeba ci jakiegoś kopa na zachętę
zasadzić?
Zmroziłam
Szaflarską Mendę spojrzeniem Białej Czarownicy.
–
Podnieś na mnie ten swój wychudzony przeszczep, a złamię ci go w
locie.
Kubacki
uniósł ręce w jakimś triumfalnym geście. Oni naprawdę byli na
mocnych pigułach i trzepnęło ich ostro.
–
Alleluja, przemówiła ludzkim głosem! Czy to znów Wigilia, że
świnie zaczynają gadać?
Kontrola
gniewu, pamiętaj, Socha, KONTROLA GNIEWU...
SRAŁ
PIES NA KONTROLĘ, ZABIJĘ GNOJA!
Zerwałam
się z miejsca, gotowa urwać łeb u samej dupy tej kudłatej,
blondyńskiej mendzie z zadupia pod Zakopanem, ale Zniszczoł i Titus
nagle adrenaliny dostali i zareagowali szybciej niż zwykle na progu,
więc mnie powstrzymali, zanim zdążyłam gada unicestwić. A ten
bęcwał śmiał się w najlepsze. Nie omieszkałam go jednak
obrzucić paroma niewybrednymi inwektywami.
Pokręcił
głową.
– W
ogóle nic ci nie pomogła ta terapia kontroli gniewu. Dalej jesteś
walniętą dzikuską.
Zaczęłam
się na nowo wyrywać. NIE BĘDĄ MNIE ŻADNE PASKUDNE GNOMY OGRODOWE
OBRAŻAĆ W MOIM WŁASNYM MIESZKANIU, JA NA TO NIE POZWOLĘ!
–
MUSTAF, NIE POMAGASZ – wysyczał siłujący się ze mną Zniszczoł.
A
niech się męczy, może sobie bice do ślubu wyrobi i nie wyjdzie na
zdjęciach jak kościotrup wciśnięty w garnitur.
Gnój
z Nowego Targu śmiał się szyderczo.
–
Wy tak zawsze? – Konik Polny patrzył na nas z politowaniem.
Wierzgałam
kończynami, ale tylko się zmachałam, a paskudnego buraka nawet
paznokciem nie zadrapałam. Kruczkowe nieloty niby chude, a parę w
łapach mają. Nie, kurwa, stety.
–
To ona – wyjaśnił mu Kubacki z tak jadowitym uśmiechem, że
zaczęłam żałować, że się święta skończyły niedawno, bo
miałabym z jego genitaliów wspaniałe nowe bombki. Tak,
nadal liczyłam, że mój genialny plan kastracji i ograniczenia
populacji istot bezmózgich się powiedzie. Nikt mi nie zabroni
marzyć. – Nie moja wina, że odmówiła brania
psychotropów.
Głęboki
wdech. Wyobrażaj sobie, że twój oddech jest czerwonym dymem, który
wypuszczasz z organizmu przez płuca...
Dobra,
jestem Wam winna wyjaśnienia. Otóż jakiś czas temu, konkretnie
jeszcze przed rozpoczęciem lata, przeżyłam coś... w stylu...
załamania nerwowego. To znaczy wrzeszczałam dwa razy głośniej na
wszystko i wszystkich. Przedmioty o ostrych zakończeniach w pobliżu
mnie stanowiły zagrożenie dla życia innych, dlatego trzymano je w
ukryciu. Chociaż zapierałam się nogami i rękami, twierdząc, że
nie jestem zbzikowana (HAHAHAHAHAHAHA, dalej śmieszy), Zniszczoł
zmusił mnie do wzięcia udziału w sesji terapeutycznej.
Nienawidziłam go jeszcze bardziej za to, że mnie tam zaciągnął.
Początkowo w sumie czułam się lepiej, ale potem mój lekarz zaczął
mnie wkurwiać, bo pierdolił mi non-stop o moim dzieciństwie,
„potwornych rodzicach” i jakimś DDD (podobno jestem dysfunkcyjna
– ale mówił tak tylko dlatego, że po prostu nie poznał
Kubackiego), a ja nie chciałam o żadnej z tych rzeczy pamiętać.
Po prostu nie i chuj. Do tego jeszcze mi kazał przestać przeklinać.
Pierdol,
pierdol, ja posłucham.
Po
trzech miechach regularnych spotkań szanowny doktorek oznajmił mi
rozważenie po pierwsze zgłoszenia rodziców na policję, a po
drugie „załączenia terapii farmakologicznej”, więc wstałam z
kozetki i oznajmiłam mu (głośno i dobitnie), że „ma się w
czajnik jebnąć” i „wcisnąć se te swoje psychotropy głęboko
w owłosioną dupę” (metodą dedukcji doszłam do tego, że skoro
cały był kudłaty jak dywan perski, to na zad nie mógł stanowić
żadnej „wyspy negliżu”), po czym wyszłam, prawie wyrąbując
mu drzwi z zawiasów. I już nigdy nie wróciłam.
Doświadczenie
nauczyło mnie jednak, że życie nie jest ani czarne, ani białe,
więc to nie tak, że ta terapia nic mi nie dała. Doktor Prozak*
pokazał mi kilka technik relaksacyjnych i opowiedział o metodach
walki z gniewem. Chociaż ja nadal uważam, że nie mam problemu ze
złością, tylko z tymi niedorobionymi cymbałami. „Ilu Polaków,
tyle opinii”, jak to mówi stare porzekadło. Staram się stosować
te strategie w krytycznych momentach, ale morderstwo wydaje się po
prostu bardziej atrakcyjne. I wymaga o wiele mniej silnej woli.
Zamknęłam
oczy, cudem pohamowując swoje zabójcze zapędy. Bo pewnie by się
Treneiro wkurzył, gdybym mu takiego Janusza
geniusza skoków uśmierciła.
Właśnie,
Treneiro. Poczułam, że mi słabo.
–
Ja muszę usiąść.
Doczłapałam
się do salonu, w którym Tymek, mimo rumoru w przedpokoju, nadal
spał. Reszta bandy nartonogich pokrak poszła za mną. Zrobili
dziwne miny na widok śpiącego kuzyna i porozsiadali się tam, gdzie
było miejsce, czyli głównie na podłodze.
Gdzie
cię wcięło, Kruczkowata sieroto? Jak go znałam, to mógł się
po prostu zgubić w drodze po bułki. Albo zasnąć gdzieś na
lotnisku. Zamyśliłam się, trzymając się za łeb. Chciało mi go
rozwalić od natłoku informacji.
–
Wyglądasz paskudnie – oznajmił mi, krzywiąc mordę, Sierściuch
siedzący na przeciwległym fotelu.
–
To prezentujemy wreszcie ten sam typ urody – warknęłam cicho.
Titus
zachichotał pod nosem, za co Wąsata Mądrala spiorunowała go
wzrokiem. Zniszczoł, który przyklapnął na podłokietniku mojego
fotela, też się zatrząsł z cichego śmiechu. A Kudłacz pewnie
przeżywał teraz atak depresji. Ten dobry sezon nic a nic mu nie
pomagał. Ja nie wiem, może on miał mało seksu w życiu? Z całym
szacunkiem, ale tego, nawet jako asystentka Kruczka, zapewnić mu nie
zamierzałam.
–
Próbowaliście do niego dzwonić? – spytałam ściszonym głosem.
–
Nie, skąd, dobrze, że nam powiedziałaś – sarknął Mustaf,
wywracając oczami. Opierał się bokiem o komodę. – Pewnie, że
tak, ciemna maso.
–
I? – Wspaniałomyślnie zignorowałam jego przytyki.
Wolny
wzruszył ramionami, siedząc na panelach.
–
Nic. Telefon ma wyłączony, poza zasięgiem sieci jest, czy coś.
No
to go chyba Hofer z Gratzerem w kosmos wysłali, bo innej opcji nie
widzę. Właściwie to całkiem prawdopodobne, że w tej drodze
po bułki zgubił telefon i zniknął z radaru, próbując go
znaleźć.
– A
rzeczy są na miejscu? – drążyłam. – Może bajzel miał w
pokoju? Wiecie, ślady walki...
–
Antek, dobrze wiesz, że on miał wiecznie rozpierduchę w pokoju –
odezwał się Zniszczoł obok mnie. – Nic nie wiemy, bo od razu nas
odsunęli od sprawy. Policja się wszędzie kręci, w PZN-ie panuje
chaos i panika.
Czyli
po staremu.
–
To może mnie chociaż łaskawie oświećcie, jak to było.
Tymek
zamlaskał przez sen i wszyscy zamarli, obserwując, co się będzie
działo dalej, ale mały przewrócił się tylko z boku na plecy, po
czym westchnął.
–
Normalnie – odezwał się cicho Titus stojący za fotelem
Sierściucha, wzruszając ramionami. – W poniedziałek mieliśmy
regenerację, a na wtorek umówiliśmy się z Kruczkiem na trening w
Zakopcu. Na dziesiątą. Wszyscy siedzieliśmy w szatni i czekaliśmy,
aż przyjedzie. No chyba z pół godziny tam spędziliśmy. W końcu
Dzióbao stwierdził, że trzeba do niego zadzwonić. – Być może
i był z niego kawał gnoja, ale w odróżnieniu od jego kolegów,
zdarzało mu się czasem ruszyć tą makówą. – Dzwoniliśmy i
ciągle tylko ten „wyłączony telefon albo poza zasięgiem sieci”.
Kruczkowi w swoim nieogarze zdarzało się w ogóle zapominać o
treningach, więc myśleliśmy, że po prostu bez ciebie totalnie mu
to wyleciało z głowy, a w dodatku komórka mu padła, czyli combo.
Ale nic, Maniek powiedział, żeby jeszcze poczekać. No i koło
godziny wpół do dwunastej wpadł do nas zdyszany i blady prezes Te
z informacją, że Kruczek zaginął. Żona z nim nie ma kontaktu od
wczoraj, w ogóle nikt z nim nie ma kontaktu i ogólnie to jak kamień
w wodę.
Tymek
zachichotał przez sen.
Tak
bardzo chciałam, żeby to się okazały tylko głupie bułki. Bo
kiedy sama próbowałam ruszać tą zgniłą makówą, to nic z tego
pożytecznego nie było.
–
Potem przesłuchała nas policja – dodał Zniszczoł po chwili
ciszy. – Wszystkich. Nawet pana Stasia z ochrony i Tajnera.
Początkowo nie chcieli, bo Treneiro jest dorosły, ale ważną
funkcję w państwie sprawuje, a jego żona robiła zamieszanie, więc
nie mieli wyboru. Do ciebie też pewnie zawitają lada dzień. Zadają
głupie pytania w stylu: „Czy trener zachowywał się ostatnio
dziwnie, był zdenerwowany? Czy miał wrogów? Czy wykonywał
niepokojące telefony?”. – Zniszczoł prychnął. – Jakbyśmy w
ogóle zwracali na niego uwagę.
A Wy
się dziwicie, że te cymbały tak walą w bulę?
Wizja
mundurowych w moim pełnym pirackich filmów i piosenek mieszkaniu
nie bardzo mi przypadła do gustu. Poza tym to zwykle gbury i
brutale, tym bardziej niedobrze mi się robiło na myśl o ich
wizycie. I trochę bałam się, jak zareaguje na to wszystko Tymek.
Albo ucieknie przez balkon, albo będzie się ekscytował jeszcze
przez rok. Zależy do humoru.
Zamilkliśmy.
Słychać było tykanie starego zegara na komodzie i All I want
for Christmas is you śpiewane przez biorącego prysznic sąsiada
spod siódemki piętro niżej. Trochę poniewczasie mu się zebrało,
bo święta minęły dawno temu.
– I
co teraz? – zapytał zesrany ze strachu Titus.
Ale
to pytanie było akurat bardzo dobre.
–
Na pewno jest już głośno – odparł Zniszczoł. – Zrobią raban
w mediach. Będą nam głowy suszyli w tej sprawie. Kto wie, czy nas
prezes nie wycofa z konkursów.
Prychnęłam
pogardliwie.
–
Masiusiaka wam wciśnie, ale Kryształowej Bani sobie nie odpuści.
–
To jest MaCIUsiak! – oburzył się Titus mądrala. – I weź,
Socha, my tu kryzysa mamy, a ty dalej wszystkich obrażasz!
A co
ma piernik do wiatraka? O to już nie zapytałam, nauczona
doświadczeniem, że Zniszczoł by pewnie powiedział, że mogłam
dać sobie spokój. Zresztą Mnientus (drugi raz dzisiaj, szedł jak
Jancarz!) gadał z sensem, więc musiałam odpuścić.
Widzicie?
Jakich to ja czasów dożyłam, że tym wypierdkom rację przyznaję.
W dupach się poprzewracało od tego dobrobytu...
–
Co robimy? – Gdyby Sierściuch miał wąsy, to z tą swoją miną
srającego kota idealnie wpasowałby się do swoich danych osobowych.
–
Na pewno spławiamy media – odezwał się tonem przywódcy Kubacki,
dla odmiany całkiem poważny. – Żadnych szczegółów, żadnych
opowieści, żadnego obsmarowywania dupy. – KTO DAŁ TEJ MENDZIE
DOWODZENIE?! JA POCIĄGAM DO ODPOWIEDZIALNOŚCI TĘ OSOBĘ! JA SIĘ
NIE BĘDĘ WYPŁOSZA NOWOTARŻAŃSKIEGO SŁUCHAĆ! Jak se będę
chciała, to największe Kruczkowe brudy na wierzch powyciągam i
persona non grata z niego państwowa będzie! Oczywiście,
wolałabym się utopić w szambie niż zdradzić szefa zaufanie
(pośmiertne czy nie) w ten sposób, ale długo by
mnie kusiło, gdyby ktoś oficjalnie przekazał pałeczkę dowodzenia
temu cymbałowi. – Nic nie wiemy.
–
Bo nic nie wiemy – warknęłam na niego.
Wywrócił
oczami.
–
Ale będziemy wiedzieć.
?????
Generalnie
wszyscy prezentowali takie oto znaki zapytania na twarzach.
–
Rozwiń myśl – sarknęłam.
Prychnął
z wyższością.
–
Chyba nie sądzisz, że te ciołki z policji go znajdą – obruszył
się. – Dzieci mi zdążą zdać maturę, a oni dopiero będą w
trakcie sprawdzania tropów. – Widząc, że, eufemistycznie rzecz
ujmując, średnio nas przekonuje, dodał ze
zniecierpliwieniem: – Kto zna lepiej Kruczka niż my? Bo na pewno
nie mundurowa banda niedorobów, która odbębnia piętnaście lat,
żeby przejść na emeryturę. Zero misji. A my mamy misję –
chcemy odzyskać trenera, nie? Bo nam, nie daj, Boże, jeszcze Szwaba
jakiegoś opchną i nieszczęście będzie.
O
nie, ja ziemi polskiej szwabską stopą skalać nie pozwolę! Z tego
też powodu wszyscyśmy milcząco i powoli przetrawiali Mustafową
propozycję wyjątkowo sensowną. Ja nie wiem, na starość im rozumu
przybywa czy co? Jak ich pamiętałam z zeszłego sezonu, to ani
jeden taki mądry nie był. A teraz filozofy domorosłe i Dextery się
znalazły, o.
Chociaż
sądząc po radosnym kolorze kasku Mendy – raczej Różowe Pantery.
–
Dobra, głosujemy – przerwał ciszę śmiertelnie poważny
Zniszczoł. – Kto w to wchodzi?
–
Pierdzielenie, wszyscy wchodzą – zarządził sobie hrabia Kubacki.
Patrzcie go, jaki pan na włościach. Porozstawiał kumpli po kątach,
a my mu mamy pewnie teraz jakieś pokłony bić czy coś. – I nie
ma, że nie. Kruczka trza znaleźć, a ja nie zostawię tak ważnej
sprawy w rękach byle bęcwałów.
Właśnie
przekreśliłeś swoje plany, cymbale.
Ale
prychnąć musiałam, bo to bym nie była ja.
–
Jak będę chciała, to sobie jakiego Szwaba sama zwiozę i trenerem
ustanowię, a tobie nic do tego – warknęłam na Mendę, zrywając
się na równe nogi. – Nie będziesz mi się tu szarogęsił! Nie w
moim domu! Dopóki siedzisz pod tym dachem...
–
Kontrola gniewu, Socha, kontrola gniewu... – Zniszczoł zdążył
wstać, położyć mi ręce na ramionach i szeptać do ucha
uspokajające słowa. Mieliśmy słowo bezpieczeństwa jak ci z
Pisieńcu twarzy geja. Naciskając mi na barki, zmusił mnie
do ponownego klapnięcia dupą na fotel. – Mustaf, weź daj sobie
na wstrzymanie, co? Może nie wszyscy chcą brać udział w tym twoim
planie szpiegowskim. Niektórzy z nas mają kariery! Rodziny!
– A
jak zadrzemy z tym... jakimś gangiem czy coś? – Wolny wyglądał
na porządnie zdyganego.
I to
wcale nie było takie głupie.
Kubacki
machnął ręką.
–
Ten człowiek nie ogarnia, jak się nazywają jego dzieci, a miałby
ogarniać ksywy jakiegoś gangu? – Pokręcił głową. – W ogóle
wybijcie sobie z głowy porwanie wielkimi kamieniami.
–
Ale nie możemy tego skreślać, dopóki nie mamy dowodów. –
Sierściuch nastroszył wąsy. Brakowało tylko, żeby założył
palto w kratę i wziął do ręki lupę.
No
shit, Sherlock.
Zniszczoł
wyprostował się jak struna i założył ręce.
–
Dobra, Kubacki – oznajmił jakimś takim czelendżującym tonem.
To jak, czelendż na czelendż? Tylko Żabojadów nie ma.**
– Skoro taki jesteś pewny swego, to powiedz nam, od czego
zamierzasz zacząć swoje wielkie śledztwo.
#GoZniszczoł!
Zmiażdż matoła!
– A
co, sam tu pracuję? – warknęła Menda. – Chociaż raz ruszyłby
mózgiem ktoś inny niż ja.
Roześmiałam
się szyderczo. Aż mnie zgięło w pół w tym fotelu. A Kubacki
spiorunował mnie wzrokiem.
–
Przepraszam – powiedziałam, gryząc prawie wargę – ale
uwielbiam, kiedy tak sobie żartujesz.
–
Moooożeee... – zaczął nieśmiało Titus. – Może podpytamy u
policji?
Kruczku,
jeśli leżysz już martwy w rowie, to błagam, sprawuj pieczę nad
tymi, którym brak mózgu zagraża życiu. Zrobiliśmy grupowego
fejspalma.
–
Wiesz, Titus, ty lepiej się myśleniem nie zajmuj – odezwał się
z podłogi Wolny ze złośliwym uśmieszkiem. Titus wyglądał na do
głębi urażonego. – Nie wiem, Mustaf, całe życie mnie skakać
uczyli, a nie prowadzić nielegalne śledztwa.
Zapadła
znowu cisza. Kubacki schował swój gnomi ryj w dłoniach.
Co
racja, to racja. Ja o śledztwach wiedziałam tyle, co się w
serialach naoglądałam, ale to ze mnie żadnego detektywa nie
czyniło. A poza tym, jak się policja dowie, to mogą polecieć
wióry. I wszystkie te ciołki, które w ten przepiękny, szary jak
srajtaśma dzień siedziały u mnie na kwadracie, mogą pójść z
torbami.
–
Jedno sobie ustalmy – powiedziałam po chwili. – Czy jesteście w
stanie zaryzykować wszystko, co macie, żeby znaleźć trenera? Bez
tego te wasze dochodzenia są gówno warte.
Popatrzyłam
po tych niezbyt urodnych mordach, a oni zrobili to samo.
–
Jesteśmy – odparli zgodnie.
Westchnęłam.
–
Dobra, to mamy czas do namysłu co do naszego pierwszego ruchu –
dorzucił Mustaf. – Spoko, policja i tak nic nie zrobi w tym
czasie, więc jedyne, co nas goni, to ewentualny czas życia Kruczka.
Ja utrzymuję, że to nie jest żadne porwanie.
– A
co, zgubił się w drodze po bułki?! – wkurzył się Zniszczoł. –
Weź, to chyba oczywiste, że go porwali.
O,
proszę. Idealna zgodność umysłowa. Udziela mu się od mojej
obecności częstej i gęstej w jego życiu.
Kubacki
wywrócił oczami.
–
Gdyby tak było, to dawno zadzwoniliby w sprawie okupu. Trenera nie
ma od wczoraj.
–
Może wcale nie zrobili tego dla okupu, tylko żeby wyciągnąć z
niego informacje! – Titus poczuł się geniuszem. A mówił Wolny,
żeby się Mnientus nie wypowiadał.
–
Tak, na temat lenistwa Boskiego Apolla. – Wywróciłam oczami. –
Żeby ustalić przyczynę zniknięcia, trzeba zbadać jego
okoliczności. Jak wam przyjdzie coś mądrego do głowy, to do mnie
zadzwońcie, jeśli nie – to won mi z mojego mieszkania!
–
Właściwie to bym coś zjadł – zignorował moją subtelną prośbę
o wyjście Kubacki, klepiąc się po brzuchu. – Weź no się
kopsnij do kuchni i zrób coś zjadliwego.
Czy...
ten... świniak patroszony... właśnie mnie potraktował... jak kurę
domową... W MOIM DOMU?! Zaczęłam robić głębokie oddechy, żeby
nie wytargać mu tego zakutego łba z rdzenia kręgowego. To był
jeden z nielicznych momentów, w których zaczynałam tęsknić za
owłosionym jak szympans doktorkiem Prozakiem i tą jego irytująco
stoicką postawą. Na niego mogłam wrzeszczeć, ile wlazło i w ten
sposób zużywałam zapas na resztę dnia.
–
Ja nie mam napisane „SŁUŻBA” na czole – syknęłam. –
Kucharkę sobie wynajmij. Albo do swojej Martki-nartki zadzwoń, a
nie wszystkich brakami w edukacji genderowej będziesz irytował. A
poza tym ja w lodówce mam tylko Nutellę i światło. I pieruński
mróz.
Kubacki
wywrócił tymi swoimi złośliwymi ślepiami. A bym mu zawinęła za
to traktowanie, to by się z bólu zesrał. Jak ta jego niewolnica
wytrzymuje nerwowo, to jeno święci Pańscy wiedzą.
–
Oooo, a może pizza?!
Chwała
niech będzie Sierściuchowemu intelektowi!
–
Ale coś do picia nam zrobisz, nie?
...albo
w sumie wstrzymajcie entuzjazm.
–
Nie, matole, każę wam pić roztopiony śnieg z balkonu –
warknęłam, wstając z fotela. – Czego chcecie?
–
Ooo, Tosi kolegi! – Dopiero radosny głos Tymka przypomniał mi, że
on też z nami przebywał w tym pomieszczeniu. – I wujek
Ooooleeeeeek!
Kuzyn
wystrzelił z sofy, żeby z wyszczerzem uwiesić się na karku
człowieka-szczygła, na co ja tylko pokręciłam głową. I ty,
Brutusie... Nie no, lubienie Zniszczoła to ja szanowałam.
Dzieciak potrzebowałby poważnej rozmowy, gdyby za ulubieńca
takiego Sierściucha albo Mustafa sobie wybrał. Wtedy można by już
na nim krzyżyk stawiać, amba fatima, umarł w butach.
Jak
już każdy złożył zamówienie, wyniosłam się do kuchni, żeby
je przygotować. (Terminologia i przyzwyczajenia kelnerskie zostają).
W ślad za mną poszedł ryży skowronek, zostawiając głośne i
rechoczące jak ropuchy towarzystwo w salonie. Wylałam zimną już
herbatę, którą porzuciłam, kiedy weszła banda Kruczkowatych
mend, wyjęłam kubki i zaczęłam lać wodę do czajnika, a Grzywa
tylko stał oparty o szafkę i dziwnie mi się przyglądał.
–
Czego? – burknęłam. – Poradzę sobie sama – wymamrotałam.
–
Dalej mało śpisz, prawda?
Dzięki
za nawiązywanie do rozmowy, stary. To buduje komunikację.
– A
ty co, doktor Rzygabo? – sarknęłam. – Rzygabomusi. – Sama
zaśmiałam się ze swojego suchego żartu. Niagara zaczynała
wysychać...
Zniszczoł
westchnął.
–
Tośka...
Czasem
się tak do mnie zwracał, a mi odechciewało się nawet go za to
opierdalać. Ale znacznie częściej jednak tę siłę w sobie
znajdowałam. Tylko że to nie był ten dzień, więc udałam, że
bardzo skupiam się na ilościach łyżek kawy i układaniu torebek z
herbatą w kubkach.
Ja
też westchnęłam, bo już zostało mi tylko czekać, aż woda się
przegotuje. Stanęłam do niego twarzą, również oparta o szafkę.
–
No nie śpię, no i co? – Wzruszyłam ramionami.
–
Nie uważasz... że powinnaś... – Po tej minie w stylu lizanej
cytryny wnioskowałam, że rudy cymbał zaraz palnie coś, co mi się
nie spodoba. – No wiesz... pójść z tym do lekarza?
Machnęłam
ręką.
– A
co im tam będę dupę truła. Tak czy siak mnie oleją. Nie
przesadzaj, to tylko jakiś idiotyczny koszmar...
Nie
dokończyłam, bo do kuchni wbiegł Tymek, wyciągając do mnie ręce,
więc go na niego wzięłam.
–
Tosia, a ja jestem głodny – wymamrotał, bawiąc się moim
łańcuszukiem.
–
To dobrze, bo za niedługo będzie pizza!
–
JEEEEEEEEEEEEEEEEE! Ale mógłbym przed nią zjeść kanapkę z
Nutellą?
Mój
człowiek.
–
Mooożesz.
W tym
momencie pstryknął czajnik, więc Zniszczoł intuicyjnie przejął
ode mnie Tymka, żebym mogła rozlać wrzątek do kubków, a potem
zrobić małemu kanapkę. Niestety, nie mam trzeciego oka, żeby
postawić kropkę nad „i” w swoim troglodyckim wyglądzie
widzieć wszystko dookoła, więc nie zauważyłam, że Titus stoi
obok i przygląda nam się rozanielony.
Stał
tam jak widły w gnoju, nic nie gadał, tylko oczami świecił.
–
Wy moglibyście mieć dzieci! Być rodziną! Pasuje wam dziecko!
Kruczka
nie było dopiero kilka godzin, ale już mi zaczynało go brakować,
bo on w takich momentach umiał rozładować sytuację jakimś
betonowym dżołkiem, a tu znikąd pomocy. Na szczęście, wciąż
miałam Zniszczoła, który parsknął śmiechem.
–
Nie miałbym serca skazywać jakiejkolwiek istoty żywej na
odziedziczenie genów po Antku.
TA
ZNIEWAGA KRWI WYMAGA!
–
TY SIĘ CIESZ, RYŻY MAŁPISZONIE, ŻE TEN WRZĄTEK JEST MI
POTRZEBNY!
Debil
się śmiał dalej.
Wzięłam
głęboki wdech. Czerwona chmura, czerwona chmura...
–
Titus, czy tobie kiedyś przeszło przez głowę, żeby się
zastanowić, zanim coś palniesz? – warknęłam. Ale TYLKO
warknęłam. A mogłam zabić!
Titus
opuścił bezradnie ramiona. Ścisnęło mnie coś za serce, a
Zniszczoł posłał mi wymowne spojrzenie. Wywróciłam oczami, ale
powiedziałam:
–
Po prostu ja i Aleks nie jesteśmy dobrym materiałem na rodziców.
Razem, w sensie.
Z
osobna też.
Mnientus
z miejsca się ożywił.
–
Ale wizualnie pasujecie!
Niech
ktoś wyprowadzi tego matoła z mojej kuchni, zanim go uszkodzę.
–
Mogę już dostać swoją wodę? – zmienił gwałtownie temat. Na
własne wielkie szczęście. – Bo z tego strachu o trenera zaschło
mi w gardle.
Podałam
mu szklankę z mineralną i tyle go widzieliśmy – wrócił do
rozpierdolu w moim salonie.
Westchnęłam,
ale załadowałam wszystkie kubki z wrzątkami na tacę, a Zniszczoł
przydreptał za mną, trzymając już Tymka za rękę. Po chwili
wróciłam, żeby zrobić młodemu kanapkę, a za godzinę
przyjechała pizza. Kubacki do tego czasu zdążył się zmendzić
dwa razy bardziej (głodny cymbał to jeszcze mniej znośny cymbał),
bo on „płaci, więc wymaga!”. Czyli nasz kadrowy Toszek wrócił
na miejsce.
Kiedy
tak z nimi siedziałam, miewałam momenty, że wyłączałam się z
ogólnego strumienia pierdolenia świadomości, żeby
się zasępić. Bo gdzie też tego Kruczka wywiało? Jeszcze tydzień
temu z miną zbitego psa prosił mnie, żebym o siebie zadbała, a
teraz po nim ani śladu. Może Sierściuch miał rację? Może go
jakie zbiry zakopiańskie z ciupaskami porwały? Górale, o. Żeby
ich barany latać naumiał, coby się oni nie musieli ich wypasaniem
zajmować. Może jednak ja miałam rację i to wyrośnięte dziecko
się gdzieś zgubiło? Wiecie, im dłużej z nim pracuję, tym
bardziej się obawiam, że on ma jakieś wczesne stadium Alzheimera.
I ta myśl mnie potwornie dobija. Próbowaliśmy jakoś wytłumić
durny niepokój, więc graliśmy w chińczyka, scrabble, karty i
eurobiznes. Tymkowi trochę się znudziły gry, których nie
rozumiał, więc włączył sobie maraton Scoobyʼego.
Ekipa
(wciąż) Kruczkowych nielotów pojechała dopiero koło ósmej
wieczór i to była najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi się w
ciągu całego dnia.
* * *
Wiadomość
o szefie, jak się można spodziewać, nie wpłynęła pozytywnie na
moje problemy ze snem. Tym razem ślubny koszmar śnił mi się w
podwójnie zwolnionym tempie, więc oglądałam swojego Calvina
Kleina dwa razy dłużej, licząc w duchu za każdym razem, żeby się
okazało, że to Brad Pitt. „Nadzieja matką głupich”, jak to
mówią – mój urojony mąż pozostawał dla mnie zagadką.
Podobnie jak aktualne położenie Łukasza K. Jak można się
zorientować, położenie to było co najmniej chujowe, nikt bowiem
nie mógł wpaść na to, gdzie i jak go szukać.
Po
śniadaniu siedziałam trochę przy laptopie, wysyłając CV do
wydawnictw, które oferowały pracę zdalną i przeszukując portale
sportowe, które huczały od najróżniejszych plotek. Przegląd
Sportowy przeszedł samego siebie, stwierdzając, że Kruczek jest
tajnym agentem wywiadu i szmuglował poufne informacje rządowe za
ruską granicę. Nie wiem, co oni tam biorą, ale zaręczam wam, że
to musi być coś mocniejszego nawet od towaru Laniška. Oczywiście,
nie brakowało tytułów, które nadal żyły zwycięstwem Stocha w
Turnieju Czterech Świrów Skoczni. Wspominałam coś
wcześniej, że niby Sierściuch był najlepszy, ale to tylko na
początku. Bo on, razem z Żyłą i Miszczem zresztą, nadal są
dobrzy. Tak dobrzy, że są w top ten klasyfikacji generalnej.
I ja Kamilowe prowadzenie zrozumiem, piąte miejsce Wąsatej Mądrali
również, ale dziewiątej lokaty Wiewióra mózg mój blondyński a
pojemny ogarnąć nie może. Bo Pieter nie dość, że teraz taki
topowy zawodnik, to jeszcze drugi w całym turnieju był,
laczkowego króla serc trzynastoletnich na trzecie miejsce wykopał,
a Krafta z kwitkiem poza podium wysłał! To dopiero Rumcajs! Każden
jeden z zagranicy go na straty spisywał, bo Żyła wiekowy już (jak
na skoki, rzecz jasna) nieco, bo podiów tak niewiele było, a tu
bęc, w Bischo pozamiatał, w turnieju pozamiatał i w ogóle ta
miotła się go tak jakoś uczepiła jak Baby Jagi.
Ale
mniejsza. Ryczące czerwone nagłówki zewsząd alarmowały, że oto
Łukasz Kruczek, miszcz treningu siłowego, strateg polski naczelny
wielki i duma nasza narodowa, zniknął bez śladu, a umundurowane
ćwoki nie mogą go nawet spróbować namierzyć, bo wszystko
zawodzi. I ja nie wiem, czy to kogo dziwi jeszcze, bo jak od zawsze
wiedziałam, że jak ta ofiara się kiedyś zgubi, to go nawet
komisarz Rex nie wyniucha. O. Ale czy mnie ktoś w tej kadrze słucha?
No
właśnie. I czy ja w związku z zaistniałą sytuacją mam
jakąkolwiek kadrę, do której mogłabym wrócić?
Przełknęłam
głośno ślinę. To Kruczkowe zniknięcie coraz bardziej mnie
przeraża. Jestem pewna, że Apollo uczepi się każdego powodu, żeby
mnie z PZN-u na zbity ryj wywalić, a taka nieobecność mojego
zwierzchnika polskich sił powietrznych stawia go w
bardzo wygodnym położeniu. Postanowiłam jednak nie mącić tym
sobie kwasów żołądkowych (bo moje to z tych nieobliczalnych) i
wróciłam do solidnego riserczu pudelkowego.
Tymek
akurat wziął się za demolowanie mojego „salonu” klockami (no
dobra, grzecznie się bawił na podłodze, tylko rozpierdol straszny
przy tym zrobił), kiedy zadźwięczał dzwonek do drzwi. Aż się
zatrzęsłam na myśl, że być może grecki popierdol się
pofatygował do mnie osobiście ze zwolnieniem, ale postanowiłam
zachować zimną krew. Poprawiłam t-shirt z Łan Erekszyn,
zignorowałam plamy na granatowych dresach, poprawiłam (UMYTE!!!)
włosy i poszłam otworzyć.
A tu
zonk. Panowie mundurowi przyszli mnie odwiedzić.
Początkowo zatrzęsły mi się dresy ze strachu, że może już się
dowiedzieli o naszej tajner operacji pt. „Odnaleźć Szefa”, ale
potem przypomniało, jak Zniszczoł mówił, że to standardowa
procedura.
–
Dzień dobry, nadkomisarz Dariusz Siedlecki, mój kolega, sierżant
Szczepan Krzywoń. Pani Antonina Socha, jak rozumiem?
Nie
bardzo wiem, w czym to machanie odznakami miało mi pomóc.
–
Ta – odmruknęłam.
Gościu
się rozejrzał po mieszkaniu. Dyskretny, nie powiem. To już wolałam
te Sijesaje...
–
Czy możemy wejść i porozmawiać?
Wzruszyłam
ramionami, otwierając szerzej drzwi.
–
Proszę.
Cierpliwie
zniosłam ich buciory, które zajebały mi podłogę w całym
mieszkaniu i zaprosiłam do „salonu”, w którym Tymek podniósł
na nich zdziwiony wzrok. Na moment przestał się bawić, osłupiały,
ale mrugnęłam na niego, żeby nie zwracał na nich uwagi, więc
powolnie wrócił do zabawy.
Zaproponowałam
im herbatę i takie tam, ale nie chcieli. A niech żałują, moja
herbata jest najzajebistsza na świecie. Ale co oni tam wiedzą, nie
znają się ani na życiu, ani na herbacie, ani na swojej profesji.
–
Zapewne domyśla się pani, że jesteśmy tu w sprawie zniknięcia
pani szefa.
–
Zapewne tak – sarknęłam.
Jeden
z nich był spasiony i gapił się tępo na wystrój mojego pokoju
gościnnego, to był ten gorszy rangą, sierżant Krzywychuj czy coś
ten deseń. Drugi non-stop coś notował i przeglądał w tym swoim
zabazgranym, uwalanym kawą notesiku. Obydwaj byli jednak postawni,
więc sarkazm i ironia były moją jedyną bronią w ich obecności.
Rękoczynów bym się bała.
–
Proszę mi opowiedzieć... – przeciągał, ciągle coś
dziubdziając w tym swoim kapowniku – ...wszystko od początku. Jak
wyglądały początki pani pracy z trenerem Łukaszem Kruczkiem.
Co
pomyślałam: PANIE, TO JEST NORMALNY SKANDAL! WYZYSK I OBÓZ
PRACY! SZWINDEL JAK STĄD DO BISHOFSHOFEN! TO JEST NIELEGALNE! TO BYŁ
SZANTAŻ! JA TO ZGŁASZAM DO PROKURATURY!
Co
odpowiedziałam:
–
Najpierw poznałam Aleksandra Zniszczoła. Przyszedł do restauracji
wujostwa, w której pracowałam. Porozmawialiśmy chwilę i
postanowiliśmy podtrzymać kontakt. – Gdybym ja wtedy wiedziała...
To bym mu zaraz na Malince łeb urwała i obnosiła się z nim po tej
wsi jak z trofeum! – Dwa tygodnie później zaprosił mnie na
trening na skoczni. – Postanowiłam przemilczeć kwestię pawiastej
imprezy i mojej kompromitacji na całej linii. – Okazało się, że
trener Kruczek szukał asystentki...
–
Czy pani i pan Zniszczoł byliście... w związku?
O, i
nagle się temat zmienił. Magia lepsza niż w Hogwarcie.
Taka
potwarz! Ja i ta ryża pokraka życiowa?! Czy oni wszyscy dostali
cegłami z dachu czy jak?!
– A
niech mnie ręka Boska broni! – odkrzyknęłam. – Co pan –
zwariował?! Ja i ten ryży cym... Zresztą nieważne. –
Chrząknęłam dla uporządkowania swojej wypowiedzi. – W każdym
razie wówczas trener zdecydował, że jestem najlepsza do tej roli i
mnie przyjął.
I
drugi już rok znosić śmierdzące skarpety Wiewióra muszę.
–
Kiedy to było?
–
Latem 2015 roku.
–
Zna pani trenera półtora roku?
Czy
ja prowadziłam konwersację z amebami? Bo takie odnosiłam
nieodparte wrażenie. Niech oni sobie już idą, plz.
–
Na to wygląda – odparłam nie bez uszczypliwości w głosie, którą
umundurowane cielęta puściły mimo uszu.
Wiecie
co, im dłużej z nimi przebywałam w jednym pomieszczeniu, tym
mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że Kubacki być może
wcale nie plótł trzy po trzy i miał rację, co do skuteczności
policji. Skoro oni fakty łączyli gorzej niż siedzący tam ze mną
sześcioletni Tymon, to jakim cudem mieli znaleźć taką zagubioną
sierotę jak Kruczek? Przecież jak jemu się coś w ty siwiejącym
łbie przestawi, to go żadne dżipiesy nie namierzą, tak wypruje!
Ale
to nie zmieniało faktu, że byłam cała zesrana. Gdzie go wcięło,
gdzie on mógł poleźć? Nie mieściło mi się to w głowie, że
mój najczarniejszy scenariusz właśnie się spełniał. Gdybym tam
była, gdybym mogła go w porę przywrócić do porządku... Bo ja,
oczywiście, obstawałam przy tym, że go zakręcenie własne
zgubiło, a nie tam żadne porwanie. Mustafowi to chyba w życiu
przygód brakuje, toteż wymyślił sobie scenariusz jak z Sijesaja.
–
To... dość krótko. – Detektyw uniósł brwi w zdziwieniu.
Wzruszyłam
ramionami. Ale za to jak intensywnie!
–
Jak dla kogo – wymamrotałam pod nosem.
Z
nimi to jak u psów – jeden rok liczy się za siedem. Nawet zmarch
przybywa, więc ludzie są w stanie uwierzyć.
–
Kiedy ostatni raz go pani widziała?
–
Ponad tydzień temu, kiedy wysyłał mnie na urlop.
–
Wydawał się pani jakiś... nieswój? Dziwny, podenerwowany?
Zakręcony
jak tampon w pi... Zakręcony jak przez całą dobę. Szukał
telefonu, biletów i nie potrafił sobie przypomnieć, jakie kwiaty
są ulubionymi jego żony. W kieszeni kurtki, w torbie i gerbery.
Widzicie? Ja tu wiem, jaki rozmiar portek nosi, a oni za grosz
docenienia! Ani złotówki podwyżki! Wyzysk i obóz pracy!
Pokręciłam
głową, ale tak naprawdę zerkałam co chwilę na zegar, marząc,
żeby zaraz spierdalali na Rukatunturi chorągiewki prostować.
–
Zmartwiony – odmruknęłam.
Uwaga,
Sherlock znalazł trop. Będzie,
będzie zabawa, będzie się działo... Nasz szeryf a la
Chuck Norris ściągnął brwi.
–
Zmartwiony? Czym?
Westchnęłam.
Całe życie z debilami. Jak nie Muraniek i jego (nie)obecność
duchowa, to jeszcze zastępy policji niekumate. Czy ja cały świat
mam we wszystkim uświadamiać czy ktoś może wreszcie ruszy tym
pękiem kapusty, co tu mu wyrósł w czaszce?
–
Moimi problemami ze snem. Z tego powodu wysłał mnie na urlop.
–
Jakie to problemy?
A
co pana to gówno, dupa obchodzi?
Znowu
wzruszyłam ramionami. Dajta mi spać, a nie. Znaczy – ja o niczym
tak nie marzyłam, jak o uspokojeniu nerwów w związku z Treneirem,
ale nie teraz. Umówmy się, że po odespaniu ostatnich dwóch
miechów założę swoje palto w kratę, wezmę denko ze słoika po
musztardzie i znajdę ćwoka choćby w bokserkach Hofera (choć
wolałabym nie być do tego zmuszona), po prostu w tej chwili wszyscy
raus, a ja włączam tryb standby.
–
Normalne takie. Spać nie mogę.
A
jakie mogą być inne problemy ze snem?
Zanotował
coś i jakoś niechętnie wziął się do komentarza:
–
Bez obrazy, ale... nie sądzi pani, że... brak snu może czynić z
pani... mało wiarygodnego świadka? Wie pani, czasem ludzie z
niedoborem snu mają problemy z rozróżnieniem wytworów własnej
wyobraźni od jawy...
Psychiatra,
doktor neurologii się znalazł, do konia wafla! Będzie mnie tu
jakimiś swoimi teoryjkami o bezsenności irytował! Gdyby nie to, że
Tymek był w pobliżu i nie miałam zbyt wiele kasy, wywaliłabym mój
szklany stolik do kawy cymbałowi na łeb.
–
Jestem osobą twardo stąpającą po ziemi i bardzo dobrze rozróżniam
jawę od snu – warknęłam niskim głosem. Ewentualnie mi się
może pogarszać, jak mi ktoś zajebie nartami w łeb. –
Imputowanie mi takich rzeczy jest poniżej jakiejkolwiek
przyzwoitości. Na razie wygląda mi na to, że bardzo realne jest
panów szybkie opuszczenie tego lokalu. A najlepszym dowodem jest
fakt, że trener sam wysłał mnie na urlop – ja czułam, że go
nie potrzebuję, ale on zrobił to w trosce o moje dobro. Taki
właśnie był trener Kruczek – zakręcony, ale serce miał po
właściwej stronie.
Co ja
w ogóle gadałam?
–
Znaczy się JEST. On nadal JEST takim człowiekiem.
Jeden
z kolesi znów coś zanotował, a po chwili spytał:
–
Co ma pani na myśli, mówiąc, że jest zakręcony?
Wywróciłam
oczami, po cichu zgrzytając zębami. Ich minuty zostały policzone.
–
Ciągle czegoś zapomina, szuka, czasem nie wie, gdzie jest...
Tym
razem wczesne stadium Alzheimera zabrzmiało całkiem realnie.
Wybałuszyłam
oczy. Wystraszyłam się nie na żarty. A jak ten geniusz naprawdę
był chory i miał napad gdzieś po wyjściu do sklepu? Starałam się
nie dać tego po sobie poznać, ale poczułam gwałtowną potrzebę
pożucia gumy. Ja muszę mieć coś w ryju, kiedy się stresuję.
Taki nowy tik nerwowy.
Nadkomisarz
Siedlecki coś tam sobie dobazgrał (z mojej perspektywy
wyglądało to tak, jakby skończył kutasa w tym uświnionym kawą
notatniku rysować; o, teraz mu owłosienie dorabiał...), po czym
wstał z ciężkim westchnieniem. Musiał pomóc zrobić to samo
swojemu spasionemu koledze, który zapadł się dupskiem w fotelu.
Siłowali się tak kilkanaście sekund, po czym ten ważniejszy
zakomunikował:
–
Cóż, to chyba wszystko. Dziękujemy za rozmowę. Była pani
pomocna.
No
w chuj. Nerwy mi zszargali i sobie idą. Wyczucie jak Miszcz na
progu.
Kiedy
zamknęłam za nimi drzwi, byłam szczęśliwa jak prosię w
deszcz. Cóż, jeśli chodzi o typ figury, to to porównanie
Twardowskiego spełniam w stu procentach. Tylko że za oknem walił
śnieg, a nie deszcz, ale świnia to świnia, śnieg też by ją
pewnie ucieszył.
I ja
też chciałam się ucieszyć jak to prosię, ale mi się humor
automatycznie popsuł. Nie minęło pięć minut, odkąd ci
umundurowani imbecyle raczyli opuścić moją świątynię dumania,
kiedy usłyszałam wibrujący głośno jak... nie-wiem-co w
kuchni telefon. Skrzywiłam się, ale poczłapałam do pomieszczenia
i jak zobaczyłam wyświetlacz, to miałam ochotę rzucić komórką
za okno. Pamiętaj, twój gniew to czerwona chmura... Mój
gniew to był raczej taki dym z fabryki. Albo smog.
Może
Kubacki będzie naszym kurwa?
–
Toooosieeeeńkaaaa! – zawył mi jadowicie radosnym tonem do
słuchawki, zanim zdążyłam warknąć na niego dla zachowania
równowagi emocjonalnej. – Jakaż radość serce me przepełnia,
żeś raczyła odebrać telefon!
A
może faktycznie miałam parę nieodebranych połączeń – ale kto
by się tym przejmował, kiedy do domu wkroczyła mu policja?
–
Nie mogę tego samego powiedzieć o swoim sercu. A poza tym zajęta
byłam.
–
Tęskniłem, pączuszku!
Wywróciłam
oczami. TYLKO. Nie chcecie wiedzieć, co by się działo, gdyby to
nie była rozmowa telefoniczna.
–
Dobra, Kubacki, koniec pierdolenia. Czego mi gitarę zawracasz?
Mogłabym
przysiąc, że Menda uśmiechnęła się chytrze po drugiej stronie
słuchawki.
–
Mój geniusz zadziałał.
Jego...
co?
–
Wreszcie wymyśliłeś, jak nie lądować na prawej bandzie
reklamowej?
–
Ja po prostu jestem prawym człowiekiem.
– Z
dwoma lewymi rękami, ewenement z ciebie.
–
No ewenement to też, Ewka ewidentnie czerpie satysfakcję z
robienia mi zdjęć.
– I
pewnie po każdej sesji z tobą musi kupować nowy aparat przez
nadmiar gnomich ryjów na karcie pamięci.
–
Dlatego z tobą nawet nie próbuje, bo nie zdążyłaby nacisnąć
spustu migawki, a już by się coś zjebało.
–
Gdybyś wcześniej miał sesję, to na pewno.
Westchnęłam.
Rozmowa z Szaflarską Mendą zawsze prowadziła na mielizny
intelektualne, ZAWSZE. Za takie rzeczy powinno się mieć z automatu
lepsze miejsce na cmentarzu, porządniejszego kardiologa i psychiatrę
oraz fajniejszą chmurkę w niebie.
–
Miałeś nie pierdolić. Po co dzwonisz?
–
Już mówiłem, mój geniusz zadziałał.
–
Czyli że co?
–
Czyli że wiem, co poczniemy z Kruczkową sprawą.
He?
Prowokowany
przedłużającą się ciszą po mojej stronie słuchawki, westchnął
ciężko, jakby miał tłumaczyć coś komuś z ilorazem inteligencji
na poziomie Murańka ameby i powiedział nieznośnie
przemądrzałym tonem:
–
Wymyśliłem nasz pierwszy krok.
Niby
się ucieszyłam, ale im dłużej słuchałam przejawów jego
geniuszu, tym mocniej upewniałam się w przeświadczeniu, że z
geniuszem to ma niewiele wspólnego. A już najmniej z instynktem
samozachowawczym.
Gdyby
stał obok, wycisnęłabym gnoja jak pomidora na sos.
*
Określenie ze skeczu Jacek Balcerzak Kabaretu
Paranienormalni.
**
Chodzi o mecz polskich siatkarzy z Francją, kiedy cała ławka
naszych rezerwowych pokazała Francuzom znak czelendża, bo brali go
przy co drugiej piłce.
Czy mnie naprawdę nie
było tu prawie dwa miesiące? :O Wybaczcie mi, o najdrożsi!
Parapaparapara! Czy ktoś,
oprócz E_A, stawiał, że to będzie taka draka z Kruczkiem? :D
Właściwie, kiedy pytam
samej siebie, co stanowi główną oś fabularną, nie jestem w
stanie powiedzieć. Może śledztwo, a może... no właśnie. :>
A w ogóle to w
Twitterowej ankiecie zagłosowaliście, że nadal to Tośka pozostaje
największą mendą opowiadania! TAKA POTWARZ! TRAPEREK ZAGŁADY JUŻ
NA WAS CZEKA! A co do ankiet, to tam na samym dole macie taką
czytelniczą. Zaznaczajcie właściwe odpowiedzi. :>
I jeszcze jakby kto był
gapą – Polaroid dobrnął do końca! Kto nie czytał, niech
nadrabia! → Najmniejsza
rzecz
A co Wy powiecie na temat
tego tam powyżej? Jakby co, to krzyczcie!
PRZYPOMINAM O ANKIECIE
NA SAMYM DOLE!
JESZCZE RAZ, BO MOGĘ!
PS
Jak by tu byli siatkarscy, to oferuję instalowanie się na
Ratując
Alaskę.
Napisałam komentarz..., ale chamsko się nie przesłał. Co z tego? Napiszę jeszcze raz!
OdpowiedzUsuńZaczęłam na pewno od tego, że Tośkowi są tym magicznym elementem wszechświata, który pojawiając się w otchłani internetu, przywołuje uśmiech na twarzy. Tęskniłam strasznie za tą historią... i nie wyobrażam sobie, że na kolejną część miałabym czekać równie długo, bo ten czas, choć przecieka przez palce, zdaje się ciągnąć niemiłosiernie.
Powiem szczerze, że nawet nie pamiętam, co myślałam, jeśli chodzi o to, co się stanie, bo to było tak dawno..., że po drodze zdążyłam napisać przynajmniej z dziesięć kolokwiów i dwa egzaminy, co nie zmienia faktu, że ta historia ma zarezerwowane miejsce w moim serduszku. Pewnie to dlatego kłopoty ze snem Antka i jej problemy z gniewem są dla mnie czymś niepokojącym. Po prostu zżyłam się z nią..., ale myślę, że to wszystko nadaje jej właśnie ten charakter, za który tak bardzo ją lubię. Bez sarkazmu i ironii nie byłaby po prostu taka sama...
No i Tosiek ze Zniszczołem naprawdę mogli by być uroczą rodzinką..., dobra, nie powinnam się nad tym tak rozczulać. To niedobory snu, czy coś w ten deseń. Tak, że lepiej już będę kończyć, bo zaraz palnę coś, czego palnąć nie chcę.
Tak, że życzę weny, bo już nie mogę się doczekać tego, co nastąpi. ❤
Jej, bardzo mi miło! Nie wiem, jaki będzie czas oczekiwania na kolejny rozdział, mam nadzieję, że sporo krótszy, bo już zaczęłam go pisać. :P Dziękuję za cudne słowa. <3
UsuńNo to jestem w szoku, serio. Nie tego się spodziewałam. Śledztwo, ni ma Kruczka??¿¿¿?? Dokąd ten świat zmierza... Moja romantyczna natura mówi mi, że najlepszym momentem było wtedy jak Tośka, Olek i Tymek byli w kuchni i Miętus im się przygladał ❤ Dziękuję bardzo, że nadal piszesz tego bloga, a ja nadal mogę go czytać ❤ Życzę weny ��
OdpowiedzUsuńAleż ja piszę to dla ogólnej korzyści (mam nadzieję) - własnej i Waszej przyjemności! A czy ja wiem, czy to było takie romantyczne...? ;)
UsuńNiemniej - dziękuję! :*
Ociepanie ,wątek kryminalny z Kruczkien ? to mi się podoba ,oby tylko obyło się bez pomocy Ojca Mateusza !
OdpowiedzUsuńTitus jak zwykle wie co powiedzieć :D Świetny rozdział ,już czekam na kolejny weny życzę !
W pierwszym momencie przeczytałam "oklepane". XD Uff, ulżyło mi! Ojca Maciejusza chyba nie będzie.
UsuńA że Titus umie w niewłaściwym momencie niewłaściwe słowa rzucić, to każden jeden dawno wie. XD
Dziękuję! <3
No cześć! Przybywam z komentarzem!
OdpowiedzUsuńA wypunktuję sobie to wszystko, coby było jakoś uporządkowane. A co! Mogę, to zrobię!
1. Powiem szczerze, że masz ciekawe pomysły. Żeby tak Kruczka zniknąć? No, no... Czekam na rozwinięcie tej draki XD
2. Socha, czemu uważasz, że ktoś by chciał narty, kombinezon albo srajfona jako okup? Toć to logiki nie ma, ani zysku. Za to głowa boskiego Apolla dużo bardziej prawdopodobna.
3. Spoko, Tośka, ten wkurw na Mendę masz uzasadniony. Też bym tak zareagowała, a nie jestem mega nerwowa.
4. Przez cały tekst próbowałam ogarnąć, o co chodzi z tym pierdzielonym "czerwonym dymem". I kij, chyba nadal nie wiem. Tzn rozumiem, że tak jej kazał ten cały terapeuta, ale... dlaczego akurat czerwony dym? O chuj tu chodzi? O.o
5. Jak on śmie! Tośce kazać przestać przeklinać?! W ogóle to czasami przeklinanie jest chyba najlepszym wyładowaniem emocji. Więc już chyba lepeiej, żeby Socha klnęła jak szewc niż biła i dźgała wszystkich wokół.
6. "wstałam z kozetki i oznajmiłam mu [...], że 'ma się w czajnik jebnąć' i 'wcisnąć se te swoje psychotropy głęboko w owłosioną dupę' [...], po czym wyszłam, prawie wyrąbując mu drzwi z zawiasów" okej, albo Tośka jest jakaś mega oporna i cholernie nerwowa, albo terapeuta chujowy XD
7. "Być może i był z niego kawał gnoja, ale w odróżnieniu od jego kolegów, zdarzało mu się czasem ruszyć tą makówą" Tośka, ty nigdy w Mendę nie wątp! On to przecież mądry chłopak jest! Ten cały sarkazm i ironia w końcu wymagają trochę intelektu (słowa nie moje, ale zgadzam się - sama często ironizuję XD)! A to nie jedyne oznaki, że ta Menda w swojej gnomiej głowie coś ma!
8. Przepraszam, że się czepiam, ale czy tam zamiast "nowotarżańskiego" nie powinno być "nowotarskiego"? XD
9. Menda chce się bawić w Sherlocka (chęć do nielegalnych śledztw jest, pogarda wątpliwą inteligencją policji też, normalnie serialowy Sherlock wypisz wymaluj)? XD Ok, on jest Holmese, ma całą bandę Watsonów. Ale wiesz, kogo ważnego tam brakuje? Moriarty'ego!
(Nie zwracaj na mnie uwagi, za dużo się serialu "Sherlock" naoglądałam XD)
10. "W ogóle wybijcie sobie z głowy porwanie wielkimi kamieniami" w pierwszym momencie pomyślałam "wtf, jak ktoś miałby kogoś porwać wielkimi kamieniami?"
Ogarnęłam sopiero po chwili.
Wiem, jesetm dziwna.
11. "Nie wiem, Mustaf, całe życie mnie skakać uczyli, a nie prowadzić nielegalne śledztwa" czyli ci, Koniku Polny, mózg wyparował przez te skoki? Bo wiesz, tu trzeba trochę poszukać, potrzebna jest umiejętność łączenia faktów i używania makówy, TYLE. To nie boli, serio.
12. Ale by teraz Menda dostała, gdyby do mnie tak powiedziała. Co za brak wychowania! Żeby tak Sochę... jak kurę domową...! W jej mieszkaniu! No typowa Menda! (co nie zmienia faktu, że nadal jest moją ulubioną postacią w tym ff XDD)
13. "Ooo, Tosi kolegi!" Tymuś, ja to bym na twoim miejscu się aż tak nie zapędzała XD "Kolegi" to za dużo powiedziane, bardziej... "współpracownicy"? Ale to znowu za długie i skomplikowane, nevermind XD
14. Chyba nie ogarnęłam tośkowego suchara XD Czy ktoś mógłby mi go jakoś wytłumaczyć...? XD
15. "Wy moglibyście mieć dzieci! Być rodziną! Pasuje wam dziecko!" Titus, ty się lepiej posłuchaj rady Wolnego i nie narażaj swej makówy na myślenie wszelakie, bo to ci nie idzie.
Poza tym, człowieku, ty sobie wyobrażasz, co by było, gdyby co najmniej dwójka z tym dzieci miała temperament Tośki? Dom rozpierdolony wraz z dniem, w którym nauczyły się gadać i/lub łazić!
16. Ja się nadal zastanawiam, kto jest tym tośkowym mężem XD Zniszczoł? Czy może pojedziesz po bandzie i jebniesz tam Mendę? XDDD
17. PS jak zawsze poważny i wiarygodny XD
18. "A niech żałują, moja herbata jest najzajebistsza na świecie" skoro oni nie chcą, to ja bardzo chętnie skorzystam, jestem wielbicielką czarnej herbaty!
19. "sierżant Krzywychuj" w tym momencie jebłam XDD
20. Po kiego im wiedzieć , czy Tośka była ze Zniszczołem i jakie problemy ma ze snem? XD
cdn
To takie dziwne uczucie, kiedy cię blogger ucina :<< XDD
UsuńAle może wróćmy do treści XDD
A więc:
21. " Bo ja, oczywiście, obstawałam przy tym, że go zakręcenie własne zgubiło, a nie tam żadne porwanie. Mustafowi to chyba w życiu przygód brakuje, toteż wymyślił sobie scenariusz jak z Sijesaja" łejt, a Menda nie uważała tak samo? XD
22. No jebło go z tymi urojeniami! No po prostu jebło! Ja zrozumiem wiele, ale żeby Tośkę posądzać o takie rzeczy?! Gdyby ją znał, to by takie coś wykluczył na starcie! (chociaż po namyśle mam przeczucie, że ten 'wątek' pociągniesz)
23. "Wyczucie jak Miszcz na progu" przynajmniej te spóźnione odbicia nie sprawiają, że słabiej skacze. A ich wyczucie raczej w śledztwie zaszkodzić może.
24. "Może 'Kubacki' będzie naszym 'kurwa'?" XDD OMG, TAK! XDDDD
25. CZY TOŚKA NA SERIO TYLKO WYWRÓCIŁA OCZAMI NA "PĄCZUSZKA"?! No tego to ja się nie spodziewałam!
26. "-Mój geniusz zadziałał.
Jego... co?" Te, Tośka, ty mi tu nie kwestionuj jego intelektu! Co prawda "geniusz" to za mocne słowo, zdecydowanie się zgadzam, ale głowy to on pustej nie ma!
27. "-Wreszcie wymyśliłeś, jak nie lądować na prawej bandzie reklamowej?
-Ja po prostu jestem prawym człowiekiem" XDDDDD Tu nie trzeba innego komentarza XDDD
28. A ja tam bym chciała mieć kogoś, z kim do woli mogłabym się wyzywać i rzucać sarkazmem i ironią :<<<
29. Boję się tego, co Mustaf wymyślił.
No to czekam już na następny! I czuję się zaciekawiona ff o Gregorze, więc wpisuję się na listę czytelników!
Życzę ci, Karolino, dużo weny i OGROMU zdrowia!💖💝💞
Pozdrawiam cieplutko,
DarkSide (aka twitterowiczka o userze @rockgirl, to tak, jakbyś nie wiedziała :p)💞😘
No hej, a ja dopiero teraz odpisuję! Odniosę się tylko do niektórych punktów, zwłaszcza tych „zapalnych”. :D
Usuń2. Bo to cenne artefakty są!
4. To już tłumaczyłam Ci na Twitterze, ale wytłumaczę raz jeszcze, bo może inni będą mieli jeszcze wątpliwości. Otóż technika „czerwonego dymu” to technika pozbywania się gniewu: wyobrażasz sobie, że gniew to czerwony dym, który wypuszczasz z organizmu razem z oddechem. Taka wizualizacja naprawdę wpływa na pozbycie się złości. :)
6. Cóż, raczej to pierwsze. XD Terapeuci nie mogą być agresywni, a chyba tylko tak można było dotrzeć do Tośki. XD
7. Zgadzam się!
8. No właśnie mam z tym problem, bo w tworzeniu przymiotnika od „targ” nie można pominąć „g”, które alternuje w „ż”, więc... muszę to jeszcze sprawdzić.
11. Nikt oglądać/czytać kryminałów nie musi, więc metody śledcze jednak mogą być Kubie obce. XD
13. Myślę, że „kolegi” są na miejscu, zwłaszcza że Tośka bardzo pokrętnie, ale jednak przyznała, że ich lubi.
14. Jest taki doktor Żivago – po przemianie kilku liter mamy podobnie brzmiące „Rzygabo”. Dlaczego rzyga? „Rzygabomusi”. XD A może to po prostu jest takie suche, że nie da się tego zrozumieć... XD
16. Nic nie powiem!
20. Wszystkie fakty mogą się okazać ważne! Albo policjanci wyjątkowo głupi. XD
21. Uważała, ale tu chodzi raczej o scenariusz śledztwa.
29. I słusznie.
Bardzo dziękuję za komentarz i życzenia! <3 Obym szybko z wszystkim ruszyła. :D
Ci bez-senni powodują u mnie jakiś zastój w mózgu, nie wiem, może się w Kubackiego zamieniam, ale kompletnie nie wiem jak przełożyć na słowa to co mam w głowie. Takiego obrotu sprawy za nic się nie spodziewałam. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się niczego (w sensie, że miałam wspomnianą pustkę we łbie, nie, że nic więcej nie napiszesz), więc wiadomość o zniknięciu Kruczka trochę mnie wmurowała. Znaczy, wiem, że on akurat jest w stanie zniknąć, skoro z niego taki łoś i nie ogarnia, ale żeby tak na stałe? Już widzę te Szerloki, co to będą go poszukiwać, swoją drogą dziwię się trochę Tośce, że się dała wciągnąć w intrygę nielotów. Chociaż z drugiej strony, kto nie chciałby na chwilę zostać Holmesem... Ciekawe co z tego wyniknie, cokolwiek by nie było, to, że Tośka i Kubacki stali się pewnego rodzaju partners in crime budzi u mnie duuuużo dobrego i czekam tylko kto pierwszy kogo zabije, chcąc być głównodowodzącym całej akcji poszukiwawczej!
OdpowiedzUsuńJak zwykle u Ciebie - dużo powodujących napady śmiechu, małych smaczków, których nie daję rady nigdy zliczyć, dlatego też ich wszystkich nie wymienię, wiedz tylko, że śmieję się jak patologiczna do tej pory. Pany policjanty to typowi Janusze polskich służb mundurowych, chętnie bym jeszcze zobaczyła ich w akcji, najlepiej w opozycji do działań tajnej grupy detektywistycznej nielotów, chociaż nie wiem czym by się to mogło skończyć... A poruszając ostatni z ważniejszych wątków - choroby Tośki trochę mnie martwią, ale podejrzewam, że martwią wszystkich poza główną zainteresowaną, oby się to tylko nie skończyło jakimiś tragediami, bo już bez tego wszyscy mają dużo na głowie! (No poza Murańkiem, którego jedynym problemem jest odgadnięcie, po co on właściwie istnieje)
Pozdrawiam ciepło i radośnie w tym jakże pięknym dla nas i dla Pietrka dniu! <3
Myślę, że powodem, dla którego Tośka wmieszała się w śledztwo, są jej uczucia względem trenera. :) Ich relacja w poprzedniej części była raczej pozytywna, zżyli się na tyle, że nie mogłaby sobie odpuścić próby odnalezienia go. Tyle czasu się nim opiekowała, że nic dziwnego, że się przejęła.
UsuńKubacki i Socha jako „partners in crime”, kurczę, podoba mi się! Tak jeszcze o nich nie myślałam. :D
Dziękuję za cudny komentarz! <3
Mam nadzieję, że przyzwyczaiłaś się już do tego, że zawsze jestem z komentarzem sto lat za murzynami. Jestem pod tym względem straszną paskudą i nie zamierzam się wykręcać. Jednakowoż liczę na wybaczenie. Z Twojej strony oczywiście. Tośki o takie rzeczy nawet nie ma co prosić XD
OdpowiedzUsuńA właśnie, przypomniało mi się. Muszę o tym wspomnieć, bo chyba jeszcze tego nie zrobiłam. To zdjęcie w nagłówku jest boskie. Wspaniałe i cudowne. Tośka wchłaniająca jakieś smakołyki z wyraźną pasją i zaangażowaniem. Miodzio <3
Okej, do rzeczy. Co to są za sceny z użyciem nieparlamentarnego języka i prawie że rękoczynów PRZY DZIECKU?! NIEWAŻNE, ŻE DZIECKO ŚPI! Zresztą potem też się obrażali, nawet jak dziecko się obudziło. Wyrośnie męska wersja Tośki, no jak amen w pacierzu XD
"TY SIĘ CIESZ, RYŻY MAŁPISZONIE, ŻE TEN WRZĄTEK JEST MI POTRZEBNY!" XDDD mógłbyś, Zniszczoł, już nie mieć szans na te dzieci, które Ci tak Titus wciska. No właśnie, Krzysztofie Miętusie, polać Ci!
Myślę sobie, że będzie draka i niezłe jaja, jak te sieroty włączą się w śledztwo wielkie w sprawie Kruczka. A włączą się. To już wiemy. Ponadto włączą się pod dowództwem jakże błyskotliwego osobnika o ego dość wysokim. I podejrzewam, że momentami będzie to przypominać jedno wielkie składanie hołdu Kubackiemu. To znaczy on sam siebie będzie uwielbiał i wychwalał, bo na przykład Tośkę szlag na miejscu trafi. Ale pomijając ten drobny szczegół, wydaje mi się, że nawet nieloty mogą zdziałać więcej niż nasi wspaniali funkcjonariusze o wielkiej błyskotliwości umysłu. Imputować Tośce, że może być niepoczytalna?! Wstyd i hańba!!! Niech się cieszą, że takie spasione dupska mieli i Tośka postanowiła nieco się hamować, żeby jej w przypadku obrony koniecznej zwyczajnie nie zgnietli.
Rany Julek, momentami mam wrażenie, że nie umiem w język polski.
Kończę więc ten bełkot i zapowiadam, że oczywiście będę czytać i że oczywiście zawsze będę się spóźniać z komentarzem. Nie wiem, czemu to tak u mnie funkcjonuje :/ Ale będę! Traperek Tośki jest doskonałym motywatorem! :D
Buziak! :*
Ależ ja się przyzwyczaiłam i, jako rzekło się na Tłiterach, wybaczam! Wiesz, fajny komentarz jest dobry o każdej porze (dnia, nocy, roku...), więc się nie musisz przejmować. :>
UsuńDziękuję za komplementy względem nagłówka, robiłażem sama, więc teraz duma mnie rozpiera. <3
A jakoś zapomniałam w sumie, że przy dziecku ta nie wypada. XD Poza tym, jak napisałaś, to prawdopodobnie tak czy siak będzie męska Tośka, to dziecko jest na to skazane. XDDDDDDDDDDD I proszę nie polewać Miętusowi, to jest kolejne dziecko, ale takie z urojeniami. Jakieś romanse między Tośką i Zniszczołem widzi. Deliryk!
SKŁADANIE HOŁDU KUBACKIEMU?!?!?!?!!?!?!? Ja wiem, że dziś jego i Mańki urodziny, ja wiem, ale nie przesadzajmy z tą uprzejmością. Socha prędzej rzuci się pod jakiś pług śnieżny w Bischofshofen, niż złoży Mendzie jakiekolwiek wyrazy uznania. Co to, to nie!
Co nie? Tośka?! Nienormalna?! Pfffff.
Na razie masz spokój z Traperkiem Zagłady. Aż do następnego rozdziału. B-)
Dziękuję pięknie! <3
Przybywam po trudach sesji, psuciu fotoszopa i walki z cywilem z krótkim, acz treściwym komentarzem. Co tu się odprevcopazdaniło z Kruczkiem?
OdpowiedzUsuńAle Tosiek i Menda w formie, majstersztyk te ich kłótnie
Co się stało z Kruczkiem, to pytanie długofalowe, bo odpowiedź na nie będzie głównym tematem tej części. :P
UsuńA że Menda w formie, to wszyscy widzą. Natomiast forma Tośki nigdy nie słabnie.
<3
Ok.....tylko ja nie rozumiem co jest nie tak z fankami Krafta?
OdpowiedzUsuńNie, ja też tego nie pojmuję.
UsuńA niech ma, niech się cieszy. Niech się łudzi, że jest fajny i ktoś go lubi.
Myślą, że jest legendą.Buahhha, nie!
UsuńNa Marzence milion razy gorzej. Trudno, są ludzie i parapety.
Aaaa, zapomniałabym. Zobaczyć konkursu nie będę miała okazji, ale kciuków za Krafta trzymać nie będę, sorry. Kibicuje Kamilowi i naszej drużynie.
UsuńJestem! Boże, jak mi tego brakowało, tych Tośkowych docinek i odpałow naszych nielotów ❤️
OdpowiedzUsuńCo tu się odjaniepawla? Jakie zaginięcie? Jaka terapia? Jakie psychotropy?
Szczerze mówiąc nawet w snach nie śniło mi się, że Kruczek mógłby zaginąć, ale to dobrze. Żebyś widziała moją minę kiedy przeczytałam pierwsze zdanie. Chyba połowa ludzi w autobusie wzięła mnie za jakąś niepełnosprytną 😂
Doktor Prozak! 😁❤️
"-TY SIĘ CIESZ, RYŻY MAŁPISZONIE, ŻE TEN WRZĄTEK JEST MI POTRZEBNY!" kocham ❤️
Aż się boję co tam Mustaf wymyślił. Nawet nie chcę prorokować 🙃
Czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam i weny życzę! :))
Oooj, Mustafowych pomysłów nie należy się baaaaać... Tylko reakcji Tośki na nie. XD A poza tym, mam nadzieję, że kolejne odpały nie zniechęcą Cię i nie zrezygnujesz z czytania. XD
UsuńDziękuję za komentarz, looooff!
To ja powolutku zaczynam tu coś tworzyć dla Ciebie, bo jakieś szantaże zaczynasz stosować, ja nie wiem. Jeszcze mnie Karnym Kubackim postraszysz zaraz i to już w ogóle będzie koniec świata. Ale Ty wiesz, że ja to tak z miłości do Tośków tak z komentarzem zwlekam, co? Najprzyjemniejsze zostawia się na koniec przecież!
OdpowiedzUsuńNo dobrze, tytuł. Znaczy się, rozdziału tytuł. Słowo wywiad kojarzy mi się absolutnie jednoznacznie, ale to zboczenie z zajęć na klinikach. Tak czy siak chodzi o to samo - trzeba przepytać od A do Z, od góry do dołu, z lewa na prawo i z tyłu na przód, a potem dla pewności w drugą stronę. Teraz pozostaje tylko jedno pytanie - kim jest ten debil?
(biorąc pod uwagę narrację Tośki, obstawiałabym Kubackiego, ale na kija jej wywiad z Kubackim? Choć ten wywiad na 99% dotyczy tej tajemniczej sprawy, z którą nieloty do niej przyszły, więc kto wie, może trzeba za kudły z niego wyciągnąć wszelkie informacje?).
A co do piosenki... ja Myslowitz bardzo lubię, tę piosenkę także. I ograniczę się do stwierdzenia, że ten cytat trąci jakąś taką tęsknotą za tym co było, jakby coś się rozpadło bezpowrotnie? Już nic nie będzie takie samo? Więc chyba znowu odniosę się do tego na końcu, może wymyślę coś więcej, hm?
JAK TO KRUCZEK ZNIKNĄŁ? JAK, GDZIE, KIEDY, DLACZEGO, PO CO, Z KIM I JAKIM, KUR...CZAKI, CUDEM!?
Ja się nie dziwię, że Tosiaczka zatkało, bo ja to spadłam z krzesła i sobie obiłam moją biedną kość krzyżową. I kto mi odszkodowanie za rehabilitację będzie płacił, no kto? (dobra, koledzy z grupy wymasują za friko, przejrzałaś mnie :<).
Wcale bym się nie zdziwiła gdyby nie-loty wciągały jakieś psychogenne proszki, bo normalni to oni nie są (nikt, kto z prędkością 100km/h spada z dwustumetrowych budowli nie może być normalny, ale to już szczegół). Stąd może te ubytki w mózgu, skądinnąd bardzo groźne. I częściowa, a wręcz wybiórcza ślepota.
A może to Kruczek się w swym roztrzepaniu jakiejś kamfory napił i go znikło? Albo jakiegoś innego specyfiku Panoramixa i się zmienił w szklanego ludzika? Smog dotrze do Buczkowic i od razu się zabarwi na szaro, chyba że go do tego czasu ktoś potłucze.
Dobra dość, bo mi wodze fantazji z łapek wypadły.
Ale Tosiek se w kasze dmuchać nie da - jest za Kruczusia odpowiedzialna (mimo iż aktualnie ma urlop bynajmniej nie macierzyński - choć kto ją tam, kurczaczki, wie...? Tak, wiem, mam nie dysponować Tosiną macicą bez jej wiedzy i zgody. Okej, skumałam) i ON NA JEJ WARCIE ZGINAĆ NIE MOŻE! To godzi w jej honor! Na chwilę spuścić nie-lotów z oka i od razu nieszczęście - Treneira zgubili, no widział to kto? Nawet na sekundę ich samych zostawić nie można.
Ech, jak trwoga to do Sochy, nie? Kruczek zniknął, Socha ratuj!
E, motyw z okupem może być niezły! Tylko czego zażądać można za taką Kruczkową mendę, hę?
Stare narty Miszczunia? Same nie skaczą, na co to komu? Zresztą wszystkie poszły na aukcje charytatywne.
Kombinezon Sierściucha? Taki upaćkany żelem do włosów? I pianką do depilacji brwi? A fe...!
Srajfon Treneira to centrum zarządzania wszechświatem. ale to by go musieli torturować o PIN, bo jak nie było przy nim Tośki przez kilka dni, to nawet biedak nie wie, kaj ma ładowarkę więc na sto procent mu padł. A i PINu pewnie nie pamięta, sierota jedna więc i tortury na nic. Ale ta opcja wydaje się całkiem prawdopodobna!
Pff, głowę Apolla to by Tośka i za darmo oddała, żadne porwania do tego potrzebne nie są! Nawet by dopłaciła, żeby szybciej ja zabrali. Jeśli to po to Kruczka zwinęli ci domniemani porywacze, to niech go prędko oddają i biorą sobie łysego bożka seksu w cho... lewkę.
(tak, dobrze zauważyłaś że ostatnimi czasy staram się ograniczyć inwektywy. Tośka mi w tym wybitnie nie pomaga XD)
Takie tęgie rozkminy ma Tośka, że aż zapomniała zwyzywać wszystkich za niedopilnowanie Kruczusia. To już poważny stan! (i to odniesienie do "Narnii" <3)
CDN
A Kubacki to się z tą świnią poważnie naraża. Stary, nie wiesz, że takie ogrzewane żarty nie są śmieszne, tylko grożą natychmiastową dekapitacją? A ta w wykonaniu Tośki nie będzie bezbolesna, trust me!
UsuńTosiaczek i kontrola gniewu, to... całkiem ciekawe jest, ci powiem. Trochę jak lew próbujący wcinać sałatkę z pomidorem.
...i jak widać równie mało skuteczne XD.
To jest ten moment, w którym Kubacki powinien brać nogi za pas, ale to blond indywiduum chyba zupełnie zatraciło kontakt z rzeczywistością i instynkt samozachowawczy, bo dalej obraża Tosieńkę. Oj, on się kiedyś doigra. I to srogo.
A Olkowi i Titusowi to się nie wypłaci za uratowanie życia... po raz kolejny.
I nie wiem, czy trening mięśni ramion będzie wystarczającą zapłatą. choć w sumie karnet na siłownię drogie, a życie takiego nędznego gnoma chyba już mniej, nie? Więc w sumie to się nawet kalkuluje...
A no tak, Szybki nie przyzwyczajony do takich ekscesów. W sumie z boku to może wyglądać trochę jak orgia w stylu sado-maso, więc nie dziwi mnie jego zniesmaczona mina. Bo co robić w takiej sytuacji? Przyłączyć się? Uciekać? Dzwonić po egzorcystę?
Meh, taki chude, a takie mocarne, myślałby kto! Tylko życie człowiekowi tą swoją krzepą utrudniają!
Tośka, już ci tłumaczyłam. Choinka z dwiema bombkami wygląda licho. Nieważne, jak duże by były. Musisz poszerzyć listę osób do kastracji (tak, wiem. Numer jeden na liście - łysy bóg seksu).
Jaki, kur...niki, czerwony dym?! Co, "Alladyna" się za dużo Socha naoglądała? Choć, w sumie, on był bardziej fioletowy...
No właśnie, JA ŻĄDAM WYJAŚNIEŃ.
Załamanie nerwowe po pracy z nielotami wydaje mi się całkiem logicznym skutkiem. Brawo Zniszczoł! Zniszczoł da hiroł! Wyciąganie kwestii rodziców nie było bezpiecznym posunięciem, doktorku. Aczkolwiek nie było bezpodstawne, jak mniemam. Myślę, że Socha ma trochę racji Kubacki też jest dysfunkcyjny ale przez duże "D".
Socha, która nie przeklina? Hahaha, dobry żart! Niezły z pana dowcipniś, doktorku!
Ach czyli faktycznie odmówiła psychotropów. Cóż, takich rodzin jak szanowna familia Sochów jest w Polsce dużo, doktorku. Policja ma chyba ciekawsze rzeczy do roboty. A dla Tośki plus za dedukcję, znak, że mózgownica pracuje prawidłowo. A dedukowanie niech ćwiczy przyda jej się teraz, c'nie?
To bardzo mądre podejście Tosieńko! Powiedzmy, że wina leży po obu stronach, ok? Ty się łatwo denerwujesz, a oni wkur...zają w trybie natychmiastowym. Stąd latające po skoczni pierze. I pianka z kombinezonów.
Zrobienie gniewnej miny angażuje 60 mięśni. Uniesienie ręki z toporkiem i wbicie jej w czyjąś głowę to jakieś 15 mięśni. Czterokrotne przebicie, Tośka ma rację!
No, on tu sobie znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a trup pościeliłby się gęsto i po powrocie nie miałby kogo trenować! Jeszcze Tośka by musiała tych pajaców zastąpić i za pięciu skakać! (bo Oleczka to by chyba oszczędziła, nie?)
A Tymek to ma chyba kamienny sen XD
Biedny Sierściuszek :< Ale trza się było do Sochy tak brzydko (aczkolwiek szczerze) odzywać?
Cóż, pytanie o dodzwanianie się nie jest nieuzasadnione. Nie wiadomo o czym jeszcze nieloty mogły nie pomyśleć, nie?
Bałagan w pokoju jest potrzebny! Przyjdzie włamywacz i potknie się o brudne gacie, rozbije sobie głowę i nic nie ukradnie, o! To zabieg strategiczny, tylko... widocznie nie zadziałał :(.
BŁAGAM, NIECH TO BĘDĄ BUŁKI.
Cóż, szukanie dorosłego faceta, który zniknął na parę dni nie wydaje się sprawą dla policji. Ale policja nie zna Kruczusia. W dodatku Kruczusia bez opiekuńczej dłoni Tośki, klepiącej go co rusz w potylicę dla przypomnienia gdzie się znajduje (choć to bardziej do Murańka pasuje).
Hm, wydawało mi się, że słuchanie trenera znacząco poprawia jakość skoków, ale nieloty chyba mają inne zdanie na ten temat. Faktycznie, ich mierne wyniki chyba mogą mieć tu swoje źródło.
Biedny Tymek, mam nadzieję, że Tośka mieszka na parterze :(. A filmy spuści w kibelku i będzie cacy. Tylko w wodoodpornym opakowaniu, żeby je potem gdzieś wygrzebać z kanalizacji. Wykorzystać może do tego mendę w ramach zemsty za popełnione względem niej krzywdy.
CDN
"All I want..." zawsze spoko! To można śpiewać o każdej porze, no wiesz! To są ponadczasowe hity, Socha!
UsuńMasiusiak zamiast Kruczusia? To brzmi strasznie! A Titus się czepia, przecież pewnie ma, nie? Ale fakt, trzeba ogarnąć zadki i coś wymyślić. Do pracy, rodacy! Znaleźć Kruczkową mendę, bo z Masiusiakiem żadnej bani Kapitan T nie dostanie.
(a piernik do wiatraka ma to, że mają po 7 liter i kończą się na "K")
Jak to Sierściuch bez wąsa? Kot bez wąsa to nie Kot!
Ja też bym mendy słuchać nie chciała, ale prawi, niestety, mądrze. Mordka w kubeł, nie bulgotać. Choć w sumie, nie bardzo mają czym bulgotać...
"[...] a oni dopiero będą w trakcie sprawdzania tropów" - przeczytałam TRUPÓW i mam nadzieję, że to nie jest prorocze!
O, nie, nie, nie! Tylko nie dajcie sobie wcisnąć żadnego zastępstwa!!! (Mam nadzieję, że twardo się trzymasz odskoczni od rzeczywistości, hm? W kwestii trener ofc!)
Oni tak przy tobie mądrzeją, Tosiaczku. Wpływ wyższej inteligencji na niższą :P
(a te bajkowe porównania - <3 <3 <3)
Bardziej ostawiam majtkowy róż :P
HALO, HALO, PANIE KUBACKI. W TYM KRAJU PANUJE DEMOKRACJA, A NIE MENDOWSKI ABSOLUTYZM. Bynajmniej nie 40-procentowy.
Pisiont twarzy Sochy? O matko, ostatnio Wellingę tam osadziłam, a teraz jeszcze Socha mi tu wskakuje, nie, dziękuję, wystarczy! Wdech i wydech, Tosieńko. Kubakciego rozszarpiesz przy innej okazji. Na emeryturze jak będzie, to nikt po nim nie będzie płakał. Teraz niech wyskakuje drużynowe medale.
Ej, przez te nawiązania do siatkówki, czuję się wyautowana, FOCH!
...w tej bitwie na poduszki matoł kontra matoł stawiam jednak na Oleczka.
Co jeden pomysł, to lepszy. Gdzie sprzedają mózgi? Najlepiej na wagę.
Jak to? To oglądanie si-aj-ejów nie uprawnia do prowadzenia śledztwa...? To by wyjaśniało, dlaczego nie przyjęli mnie na medycynę po obejrzeniu ośmiu sezonów "House'a"...
Ha! Zniszczoł też pomyślał o bułkach!
...przecież oni są dla siebie stworzeni, nooooo! #teamTOLEK
Pff jeść to by wszyscy chcieli, a myśleć nie ma komu. BURAKI!
TYPOWY, MĘSKI, BLOND, SZOWINISTA!!!!!!!
"Zaczęłam robić głębokie oddechy, żeby nie wytargać mu tego zakutego łba z rdzenia kręgowego." - pozwolę sobie jedynie uczynić uwagę, że anatomicznie to zdanie nie ma wielkiego sensu, ale ogółem pomysł popieram w stu procentach!
O, tym razem prawidłowo użyty szympans XD
Widzę, że terapia krzykowa się z sufitu nie wzięła... choć najpierw było wrzeszczenie na Bogu ducha winne choinki (choinki mają ducha...?) w Lillehammer boadjże, a potem doktorek. Tak czy siak - działa całkiem, całkiem.
W sumie... z Nutelli i pieruńskiego mrozu można zrobić całkiem niezłe lody :P
Sierściuch wywołuje, widzę, u Tośki chorobę dwubiegunową XD
Wspominałam już (pewnie z miliard razy) jak bardzo kocham Tymka? No to po raz miliard pierwszy - TYYYYMEEEEEK <3
Ten przynajmniej wie, że #TOLEKizril :P
Pff jakby fangirlingował mendę to ja bym go wydziedziczyła na miejscu Sochy!
Możesz wyjść z kelnerowania, ale kelnerowanie nie wyjdzie z ciebie, ot co! (chciałam napisać najpierw kelnerka, ale to by nie zabrzmiało najlepiej...)
Suchary Sochy powodują klęski żywiołowe. Niech ona się już lepiej nie odzywa, ok? Woda jest potrzebna planecie.
Ojej, Oleczek się tak o nią martwi. A ona nawet nie ma siły go opierdolić, a to już naprawdę ciężki stan. LEKARZA!!!
...TEN koszmar?
SOCHA, TO CHYBA NIE JEST DOBRY SPOSÓB ODŻYWIANIA SIEDMIOLATKA, NIE UWAŻASZ?!
(myślę, że trzecie oko dodawało by Sosze intrygującego uroku :P)
PODPISUJĘ SIĘ POD SŁOWAMI TITUSA, TO SAMO POMYŚLAŁAM!
Olek ma trochę racji, to byłoby bardzo znerwicowane dziecko! A wrzątek rzecz święta! Bo z wrzątku można zrobić herbatkę, a herbatka to klucz do szczęścia!
Socha, łaskawco! Powstrzymałaś mordercze zapędy i jedynie dusisz wzrokiem wewnętrznego bazyliszka!
No, wizualnie pasują - blondi, niebieskie paczadełka, istne aniołki!
CDN
...naprawdę to napisałam? Socha i aniołek w tej rzeczywistości nie występują w odległości mniejszej niż miliard słów.
UsuńEch, cały dzień jej zamrnowały matoly jedne! (a wypasanie latających baranów... przemawia do mej surrealistycznej osoby :P)
Marsz Mendelsona w dwa razy wolniejszym tempie chyba brzmi naprawdę upiornie. Zwłaszcza gdy ma się takie podejście do zamążpójścia jak Tośka. E tam, Pitt. Ja tam bym kogoś innego wolała :P.
To brzmi tak bardzo przeglądowo, że bardziej się chyba nie da XD.
Uwielbiam Tośkowe opisywanie aktualnej (ekhem!) sytuacji w skokach. Kwintesencja TCS 16/17 mejd baj Anotnina Socha, polecam, 12/10.
Risercz pudelkowy to dobry plan, a boskim Apollem się nie martw - już go nieloty do pionu sutawią. Gdzie drugą taką Sochę znajdą, nie?
Strój Sochy bardzo wyjściowy, widzę? XD
O panowie niebiescy jak miło! I nie chodzi tu mi bynajmniej o kibiców chorzowskiego klubu sportowego :P
Nie ufaj człowiekom, które odmawiają herbatki!!! NIGDY!!!
Krzywoń, Socha, KRZYWOŃ.
Dobra ironia siecze lepiej niż miecz, to oni powinni się bać. Ale tylko idioci na strzelaninę przychodzą z nożami, że użyję pointy pewnego dowcipu.
Początki? Pracy? W? Kadrze?
Chodzi im o ten bezwstydny szantaż i wyzysk pracowniczy, rozciągający się daleko poza nadgodziny, o godzinach pracy nie wspominając?
No mądry ten policjant! Od razu wyczuł pismo nosem! Panie władzo, wpisowe do fanklubu Tolka wnosi dużą mleczną czekoladę dla prezesa (tj. ja!), na pewno pana stać na taki koszt :).
(te cegły to tak...kolorystycznie? Bo też ryże? XD)
...ale liczyć to pan, panie władzo chyba nie potrafi. Meh.
Czy Ty się opierasz na żartach o policji, czy to kąśliwe oko Sochy, czy jedno i drugie? XD
"Ale za to jak intensywnie!
To wcale nie zabrzmiało dwuznacznie." - własnie to miałam pisać, ubiegłaś mnie, maupo!
"Szukał telefonu, biletów i nie potrafił sobie przypomnieć, jakie kwiaty są ulubionymi jego żony. W kieszeni kurtki, w torbie i gerbery." - KOCHAM! Tę konstrukcję znaczy się. I Krucztosię oczywiście!
(to jest chyba ten etap, kiedy przerzucam się na cytaty przepraszam :<)
HALO, HALO SZUKAMY KRUCZKA, A NIE DIAGNOZUJEMY SOCHĘ, PANIE WLADZO, JEJ JUŻ NIC NIE POMOŻE.
Prócz Oleczka do...żylnie, ale ona sobie go nie daje zaaplikować :/
Ja bym tam Hoferowi w gaciach niczego nie szukała, nawet Kruczka. Nie chciałabym go tam znaleźć ok? To by spowodowało niewygodne i krępujące pytania.
CZY ON SUEGRUJE, ŻE TOŚKA MA PRZEWIDZENIA ZWIDY, MAJAKI I HALUCYNACJE? I MOŻE JESZCZE OMAMY DO TEGO?!
Już pana nie lubię, panie władzo. FOCH.
Terapia "narta-w-łeb" wywołuje u sochy obudzenie alternatywnej osobowości i wystąpienie choroby dwubiegunowej, ale tak poza tym wszystko jest okej. To był jednostkowy wypadek, panie władzo.
O matko! A jak Kruczka naprawdę napadł ten wredny stary Niemiec, który wszystko chowa? (wszystko byleby nie musieć literować tego nazwiska, nigdy!).
Tośka zdaje się ma niskie mniemanie o zdolnościach plastycznych pana nadkomisarza XD.
Uwielbiam zoologiczne porównania Tośki przeplatane porównaniami skocznymi XD.
"Może Kubacki będzie naszym kurwa?" - aaaaa! Parafraza! <3 <3 <3
Menda ma szczęście, że od Tośki oddziela go z kilkadziesiąt kilometrów kabla telefonicznego (tak, wiem że w rzeczywistości działa to nieco inaczej, ok?)
CDN (ostatni!)
"– Mój geniusz zadziałał.
UsuńJego... co?
– Wreszcie wymyśliłeś, jak nie lądować na prawej bandzie reklamowej?
– Ja po prostu jestem prawym człowiekiem.
– Z dwoma lewymi rękami, ewenement z ciebie.
– No ewenement to też, Ewka ewidentnie czerpie satysfakcję z robienia mi zdjęć.
– I pewnie po każdej sesji z tobą musi kupować nowy aparat przez nadmiar gnomich ryjów na karcie pamięci."
Ja nie lubię cytować takich dużych fragmentów, ale musiałam, bo turlam się ze śmiechu. To jakby co ląduje w Twoim prezencie vol.2, OBIECUJĘ!!!
Jestem za fajniejszą chmurką! Taką puchatą opalizującą na niebiesko, ok?
Aż boję się pytać, co ta menda mała wymyśliła. I dlaczego wciąga w to Sochę. Przecież to się skończyć dobrze nie może. Ani dla niego, ani dla Tośki, ani dla ewentualnych ofiar trzecich.
No, to jest chyba mój rekordowy poślizg.
Dostanę za to jakiś medal? *proooooszeeeeę*
Ogółem ten komentarz nie jest jakieś cudownej jakości, ale weź pod uwagę połowę mojego wysmarkanego mózgu :<
Ale wkrótce będę na bieżąco tylko zbiorę siły na bitwę z Agatką (tsa, moja wiedza wcale-nie-taka-tajemna). Zdaje się, że miałam się jeszcze odnieść do piosenki, ale musisz mi wybaczyć, bo nie czuję się na siłach dziś. Wybaczysz?
Loffkam, ok?
Dobra biorę się za siebie i nadrabiam zaległości. Szczerze powiedziawszy to myślałam, że skomentowałam ten rozdział, ale wyszło na to, że jednak nie, więc shame on me. Rozdział doskonale się zaczyna i nie chodzi mi tutaj o zniknięcie Kruczka, ale o (werble) Myslovitz. Coś czuję, że dzisiaj cały dzień będę ich słuchać.
OdpowiedzUsuńAle ci powiem nie przebierając w słowach, że dowaliłaś. Podejrzewam, że mogę być w podobnym stanie jak Tośka i mój komentarz straci za chwilę wszelką wartość, bo aż mi mózg zmroziło tak mnie zaskoczyłaś tym zwrotem akcji.
„Nie na mojej warcie!” Ha, jestem pewna, że gdyby to rzeczywiście była warta Sochy to o żadnym zniknięciu nie byłoby mowy. Ciekawe, czy zostałaby obwołana zbawczynią polskich skoków za uratowanie trenera? Czy też raczej wsadziliby ją do pierdla za morderstwo na hipotetycznym porywaczu? Aż współczuję potencjalnym współwięźniom Tosiaczka xd I ta wizja jak Zniszczoł przychodziłby na widzenia XDD Dobra, dość! Trochę mnie melanż poniósł.
Ach, jak ja tęskniłam za tymi wykwintnymi rozmowami Sochy z Kubackim. Zdecydowanie brakowało mi ich podczas mojej rocznej absencji na blogach.
Myślę, że historia wizyt Tośki u terapeuty nikogo nie dziwi i w sumie to dobrze, że chociaż coś z nich wyniosła. Może dzięki temu Kubacki dożyje swojej formy z aktualnego sezonu. To może być ciekawe doświadczenie dla Sochy :D
„– Jakbyśmy w ogóle zwracali na niego uwagę.
A Wy się dziwicie, że te cymbały tak walą w bulę?”
Zestawienie tych dwóch zdań mnie po prostu powaliło i do teraz się głupio uśmiecham na ich wspomnienie. Jestem zachwycona tym jak bardzo mnie to rozbawiło :D
Sama dyskusja pomiędzy naszymi skakajcami i Tosiaczkiem była ciekawym doświadczeniem. Te przemyślenia Sochy, że poniektórzy gadają z sensem, te porównania i wstawka o tym cudzie współczesnej literatury jakim jest pińcet twarzy greja to chyba najlepszy element tego rozdziału. Mnie w każdym razie bardzo się podobał i z pewnością będę do niego wracać jeszcze wielokrotnie. W ogóle ja wiem, że zniknięcie Kruczka poważna sprawa, ale jakoś przy tej całej otoczce strasznie mnie to rozbawiło. No i raczej nie spodziewam się, że stało mu się coś poważnego, więc na razie będę się podśmiechiwać z tego ich śledztwa bez wyrzutów sumienia. Najwyżej później będę się biła ze skruchą w piersi.
Sama rozmowa z policjantami i późniejsza z Kubackim to taka Tośka w pigułce i o rany jak ja za tym tęskniłam!
I szanuję za nawiązanie do meczu z żabojadami.
Dobra, lecę dalej nadrabiać i mam nadzieję, że z komentarzem pod trzecim rozdziałem też niedługo wyląduję ;)
PS Wiem, że jakość moich komentarzy na razie sięga dna Rowu Mariańskiego, ale obiecuję się poprawić!